Advertisement
Menu

Czy to naprawdę niemożliwe?

Nic nie potrafi zmienić punktu widzenia tak, jak robi to upływ czasu. Odpowiednia liczba zatoczonych przez wskazówki zegara okręgów bardzo często w magiczny sposób jest w stanie sprawić, że nasze spojrzenie na coś może odwrócić się o 180 stopni.

Foto: Czy to naprawdę niemożliwe?
Fot. Getty Images

Nieraz dzieje się tak dlatego, że to my umiemy spojrzeć już na daną rzecz z nieco większym dystansem i w bardziej analityczny sposób. Innym razem zaś to świat doświadcza przemian wpływających na dynamiczne kształtowanie się otaczającej nas rzeczywistości.

Kiedy pod koniec lutego Real Madryt przegrywał u siebie z Manchesterem City, nasz entuzjazm miał pełne prawo zakopać się głęboko pod ziemię. Cały tamten miesiąc był w naszym wykonaniu fatalny. Najpierw odpadnięcie z Pucharu Króla, następnie zaś remis z Celtą i porażka z Levante spychająca nas z fotela lidera, a na koniec jeszcze wspomniany gong w Lidze Mistrzów. Zapewne niejeden z nas pomyślał sobie wówczas, że po raz kolejny zawaliliśmy wszystko na grubo przed nadejściem wiosny.

W tamtym momencie nie było to zresztą myślenie pozbawione racjonalnych pobudek. Z ekipą Guardioli polegliśmy co prawda tylko i aż 1:2, ale ogólny obraz sytuacji naprawdę nie pozostawiał zbyt wielkiego pola na optymizm. Gdyby do rewanżu doszło w planowanym terminie, awans można byłoby traktować w kategoriach niezwykle miłego zaskoczenia. Takiego, jak wówczas gdy znajdziemy na ulicy pięć złotych albo trafią nam się dwa tazosy z pokemonami w jednej paczce czipsów.

Jak to się jednak zwykło mówić, nigdy nie wiadomo, co przyniesie jutro. Niby banał, ale jakże prawdziwy. Chwilę po porażce z Obywatelami Real pokonał Barcelonę, by potem zbłaźnić się z Betisem i znów oglądać plecy Katalończyków. Już ten ciąg wydarzeń wyglądał dość absurdalnie. Tak czy inaczej, mało kto podejrzewał, że serial tak naprawdę dopiero się rozkręca. Rozmach tej produkcji okazał się wręcz niebywały. Na następny mecz Królewskich przyszło nam bowiem czekać w przeciwatomowych schronach przez ponad trzy miesiące. Wszystko za sprawą tajemniczego, wrażego wirusa z Chin, ciągnącego za sobą kryzys gospodarczy, który z dnia na dzień załamał życie setek milionów ludzi i przedsiębiorstw, w tym także tak prężnie działających, jak kluby sportowe.

Jeśli rok w futbolu to wieczność, to 5 miesięcy, po których następuje rewanż z City to prawie połowa wieczności. Real Madryt konfrontację w Manchesterze może dziś postrzegać już zupełnie inaczej. Najważniejszą informacją jest niewątpliwie to, że nawet w razie ewentualnego niepowodzenia, nie będziemy mogli uznać tego sezonu za nieudany. Choć wiadomo, że Królewscy zawsze aspirują do wygrania wszystkiego, mistrzostwo Hiszpanii znajdowało się na pierwszym miejscu listy celów. Podopieczni Zidane'a ligowy tytuł zgarnęli przede wszystkim dzięki żelaznej konsekwencji, która pozwoliła na odniesienie dziesięciu kolejnych wygranych. Triumf w tych rozgrywkach rzecz jasna nie sprawia, że Los Blancos mogą przestawić się na myślenie „możemy, ale nie musimy”. Nic z tych rzeczy. Real ma w obowiązku na murawie pozostawić całe serce, duszę i kawałek lewego płuca. Zawsze jednak lepiej podchodzić do takich starć w momencie, gdy przekonałeś się już o tym, że stać cię na coś wielkiego.

Nikogo zapewne nie trzeba jednak uświadamiać, że łatwo nie będzie. W przeciwieństwie do niektórych ligowych meczów dziś nie wystarczy strzelić jednego gola i być uważnym w obronie. By myśleć o awansie, zdobyć musimy co najmniej dwie bramki na obcym terenie. Radzić będziemy musieli też sobie bez zawieszonego Sergio Ramosa, o którego wkładzie w mistrzostwo nie ma większego sensu się rozpisywać (o tym, jak nam bez niego idzie w Lidze Mistrzów, przeczytać możecie tutaj). Z jeszcze bardziej banalnych rzeczy wspomnieć należy również o tym, że Manchester City to po prostu świetna drużyna, stojąca wysoko ponad poziomem naszych ligowych przeciwników. 

Jeśli jednak ktoś wie, jakie historie potrafi pisać futbol oraz, co jeszcze ważniejsze, wie, jakim klubem jest Real Madryt, to wie także, że dziś wieczorem trzeba będzie głęboko wierzyć w awans. Trudno w tej chwili uniknąć banalnego patosu, ale to naprawdę moment, by po raz kolejny zadać sobie pytanie: Jeśli to nie Real Madryt jest zdolny do niemożliwego, to kto? Cholera, przecież to tylko 1:2, a nie 0:5...

Spotkanie można też wytypować w FORTUNA. Real Madryt imponował formą w sezonie ligowym, a teraz musi potwierdzić ją na europejskim podwórku. Kurs na awans Królewskich do ćwierćfinału Ligi Mistrzów to aż 5,75.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem. 

Początek meczu o 21:00. W Polsce będzie można obejrzeć go na żywo na Polsat Sport Premium 2 w IPLA.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!