Toshack: Xabi zawsze był inteligentnym i mądrym facetem
Marta Gonzalo dla dziennika AS przeprowadziła rozmowę z Johnnem Toshackiem, który jako trener zdobył z Realem Sociedad Puchar Króla, a z Realem Madryt mistrzostwo Hiszpanii i Superpuchar Hiszpanii. Toshack prowadził Królewskich w latach 1989-1990. Za kilka dni, przy okazji meczu obu swoich byłych zespołów, 76-letni Walijczyk odbierze od Realu Sociedad złotą i brylantową odznakę, czyli najwyższe odznaczenie dla osób zasłużonych dla tego klubu.

John Toshack. (fot. Getty Images)
W sobotę, przed meczem Realu Sociedad z Realem Madryt otrzymasz szczególną odznakę. Czy wyobrażałeś sobie, że kiedyś dostąpisz takiego zaszczytu?
Nigdy bym czegoś takiego nie przewidywał. Trochę nieskromnie byłoby coś takiego zakładać, ale bardzo mnie to cieszy. Real Sociedad znaczy dla mnie bardzo wiele.
Kibice Realu Sociedad nie zapomnieli o tobie i na pewno to zobaczysz.
Niewielu było trenerów, którzy zdobywali trofea z Realem: Ormaetxea, Imanol i ja, który wygrałem Puchar Króla. Wygraliśmy w rzutach karnych z wielkim Luisem Arconadą. To wieczór, mecz, który zapamiętają wszyscy kibice Realu Sociedad.
Czy powiedziałbyś, że to twoje najlepsze wspomnienie z pobytu w San Sebastián?
Śmiem twierdzić, że tak. Było wiele pięknych chwil, ale ten dzień był wyjątkowy dla klubu i miasta.
Co więcej, zbiegiem okoliczności w tę niedzielę mija 40 lat od twojego debiutu na ławce „starej” Anoety.
Boże, 40 lat!… Niesamowite. Byłem jeszcze młody, kiedy po raz pierwszy poszedłem do Realu Sociedad (śmiech). Wtedy nie było transferów, grali tylko wychowankowie. Wtedy było trudniej.
Jak postrzegasz Real Sociedad, teraz gdy może liczyć na graczy z zagranicy?
To ta sama, stara debata. Sytuacja ekonomiczna też ma z tym coś wspólnego. Nie możemy, tylko dokonywać transferów i porzucić pracy szkółki i drużyny rezerw. Real Sociedad to szkółka; skoro prawie co roku brakuje kogoś na tej czy innej pozycji, moglibyśmy ewentualnie rozważyć obcokrajowca, ale powtarzam, nie zaniedbując przy tym młodych zawodników z Zubiety.
Cóż, drużyna młodzieżowa jest w dobrej kondycji. Druga drużyna gra w Segundzie, jako jedyny zespół rezerw na tym poziomie rozgrywkowym.
To bardzo ważna sprawa dla Realu Sociedad ze względu na jego filozofię. Różnica między grą w Segunda a Segundzie B jest znacząca i jeśli Realowi uda się utrzymać rezerwy w drugiej lidze, może to znacznie pomóc w rozwoju młodych zawodników.
W sobotę Sociedad zmierzy się z Realem Madryt, innym z twoich byłych klubów.
Real Madryt oczywiście wiele dla mnie znaczy, choć mam też miłe wspomnienia z Deportivo. To prawie jak trzy różne kraje: Kraj Basków, Galisja i Madryt, ale mam wspaniałe wspomnienia z Sociedad; La Ligę i Superpuchar kraju z Realem Madryt, a także kolejny Superpuchar z Deportivo. Nie mogę narzekać.
Jak sobie wyobrażasz mecze Realu Madryt z tak silną w tym sezonie Barceloną?
Real Madryt zawsze stawia czoła. Kiedy go przejąłem, mieli na koncie cztery tytuły mistrzowskie z rzędu i wiedziałem, że jeśli nie wygram kolejnego, to będzie to moja wina. Wygraliśmy La Ligę ze 107 golami, rekordową liczbą, i przegraliśmy tylko jeden mecz, na Camp Nou z Barceloną Cruyffa. Byłem bardzo zadowolony z tamtego sezonu.
Kto jest faworytem do tytułu w tym sezonie?
Zwykle to walka między Realem i Barceloną, ale zawsze znajdzie się ktoś, kto może wkroczyć do akcji i utrudnić im sprawę. Powszechnie uważa się jednak, że tylko Real albo Barcelona mogą wygrać. Jeden zawsze będzie przegrany i pod ostrzałem krytyków.
Na obu ławkach nastąpiły zmiany: Sergio Francisco zastąpił Imanola, a Xabi Alonso zastąpił Carlo Ancelottiego.
Xabi Alonso i Imanol debiutowali w moim Realu Sociedad. W przypadku Xabiego, ze względu na jego rodzinę, w której jego ojciec był również trenerem, podczas posiłków rozmawialiśmy tylko o piłce nożnej. Xabi zawsze był inteligentnym i mądrym facetem. Ma umysł piłkarski i tylko o tym rozmawialiśmy w jego rodzinie. Biorąc pod uwagę jego styl gry, nic dziwnego, że będzie też świetnym trenerem. Ale moim klubem jest Real Sociedad. Spędziłem tam 10 lat w trzech różnych okresach. Najpierw cztery lata, potem trzy, a potem dwa lata. Nie mam do klubu żadnych zastrzeżeń. Mieszkanie w San Sebastián to również przywilej. A Zarautz jest niedaleko, tam mamy dobre pole golfowe, więc miałem tam wszystko.
Nadal nie byłeś na nowej Anoecie. Stadionie bez bieżni i z trybunami blisko boiska.
Jeszcze nie. Wcześniej siedziałem na ławce rezerwowych starej Anoety, która była czymś wyjątkowym. Pamiętam, jak siedziałem na ławce, a kibice klepali mnie po ramieniu z tyłu. Jeśli drużynie nie szło dobrze, od razu dawali mi o tym znać. Pamiętam pełną Anoetę, z bardzo dobrymi wspomnieniami, ale bez żadnych transferów ani niczego takiego. Mój sposób pracy pomógł mi ściągnąć młodych zawodników z domu, którzy mieli okazję grać w La Liga; gdybym nie dał im szansy w Realu Sociedad, nigdy nie udałoby im się zagrać na tym poziomie.
W sobotę wspomnienia powrócą.
Jestem Walijczykiem z Cardiff i przyjeżdżam do miejsca takiego jak San Sebastián, gdzie panuje klimat baskijski. Prawda jest taka, że czuję się bardzo dumny, myśląc, że ci ludzie mogą zrobić coś takiego dla kogoś, kto nie był jednym z nich. Klub, który tak długo nie miał obcokrajowców… Kiedy wróciłem do Realu Sociedad w moim drugim okresie, właśnie wtedy klub podjął decyzję o podpisywaniu kontraktu z obcokrajowcami. Powiedziałem im, że zamierzam dalej pracować, wychowując młodych zawodników ze szkółki i starając się, żeby spisali się dobrze, ale oczywiście przyszła Barcelona i wzięła Bakero, Rekarte i Txiki Begiristain, podczas gdy Arcona i Zamora byli już na emeryturze; to była połowa drużyny. To był impuls do podpisania kontraktu z obcokrajowcami, ale tylko trzema. Pamiętam, jak pojechałem do Lizbony, żeby sprowadzić Oceano i Carlosa Xaviera, który później stał się bardzo popularny w San Sebastián; następny, Kodro. Byłem w Mostarze podczas wojny i udało mi się go stamtąd wyciągnąć tydzień przed jej wybuchem. Sprowadziłem go i sami zobaczcie, co to był za transfer. Zapłaciliśmy za niego 100 milionów peset (600 000 euro)... a on odszedł za 600 milionów! W klubie powiedzieli mi: „60 milionów! To dużo!”. Ale potem dostali 600 milionów (3,5 miliona euro).
John Benjamin Toshack, „Bask Walii”.
Za każdym razem, gdy wracam do San Sebastián, ludzie na ulicy zaczepiają mnie, by porozmawiać. Miałem dużo szczęścia w futbolu, ale przejście do Realu Sociedad to jedno z największych. Ostatecznie te trzy okresy w klubie minęły błyskawicznie. Real Sociedad jest na mojej liście ulubionych klubów, obok Liverpoolu i Swansea.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze