Advertisement
Menu

Mecz-podtekst

Gdyby ktoś nie wiedział, że szczerze się nie znoszą, stwierdziłby, że z wierzchu wszystko wygląda okej.

Foto: Mecz-podtekst
Kylian Mbappé. (fot. Getty Images)

Paris Saint-Germain – Real Madryt: Przewidywane składy

Nigdy nie powiedzieli na siebie publicznie złego słowa. Kiedy trzeba było, to ładnie się przywitali, z uśmiechem na ustach wymieniali kurtuazje, a nawet jeśli już w jakiś sposób się ze sobą nie zgadzali, to ubierali to w okrągłe i cukierkowe zdania. Wszystko przywdziane w szaty wzajemnego szacunku i rywalizacji wyłącznie na płaszczyźnie sportowej. Gdyby ktoś nie wiedział, że coś między nimi stanowi wyraźną kość niezgody, być może i nie stwierdziłby od razu, że się lubią, ale pewnie mógłby dojść do wniosku, że na ulicy choćby dla samego utrzymania kontaktu porozmawialiby przez parę sekund o pogodzie i rozeszli się każdy w swoją stronę bez jakichś głębszych przemyśleń. 

Kto jednak obserwował ich od dłuższego czasu, doskonale wiedział, że szczerze się nie znoszą, na ulicy najchętniej uciekliby przed sobą na drugą stronę, a widzieć nie chcą się nawet na obrazku. Jako że obaj elegancko i drogo się ubierali, mieli ugruntowany status materialny i wysoką pozycję społeczną, a w niejednym miejscu pociągali za sznurki, to nie mogli jednak pozwolić sobie na uskutecznienie szamotaniny w błocie po kolana, czy nawet jednorazowe obrzucenie się wyzwiskami. Po prostu nie wypadało, nie im. 

Gdy za grą pozorów i zachowywaniem konwenansów kryje się oczywista uraza, niechęć, niedopowiedzenia, czy jakieś podteksty, Hiszpanie bardzo często używają słowa morbo, będącego raczej nieprzetłumaczalnym w skali jeden do jednego na nasz język. W futbolowym kontekście w Hiszpanii najczęściej określenia tego używa się rzecz jasna odnośnie do rywalizacji Realu Madryt z Barceloną, w której drugiego dna można doszukiwać się w milionie aspektów. Królewscy, którzy zawsze starali się poruszać w Europie z jak największą gracją, mimo to w końcu dorobili się również podobnego statusu w relacji z innym klubem Starego Kontynentu, a jest nim oczywiście ich dzisiejszy rywal w półfinale Klubowych Mistrzostw Świata, czyli PSG. 

Powodów takiego stanu rzeczy jest co najmniej kilka. Sam fakt, że zasilane praktycznie nieograniczonym katarskim kapitałem Paris Saint-Germain z dnia na dzień zgłosiło mocarstwowe aspiracje, można jeszcze przeboleć. Podobnych klubów pojawia się i pojawiać będzie zresztą coraz więcej. Dość powiedzieć, że na przykład z Manchesterem City nasze relacje z czystym sumieniem można określić mianem harmonijnych, a konfrontacje z Obywatelami są ozdobą futbolu wyłącznie pod względem czysto piłkarskim. 

Co więc sprawia, że z paryżanami tak naprawdę najchętniej wydłubalibyśmy sobie oczy? Po pierwsze polityka. Real i PSG stoją w kompletnej opozycji, jeśli chodzi o wizję kierunku, w jakim powinien podążać futbol na arenie międzynarodowej. Królewscy jako najbardziej utytułowany klub Starego Kontynentu uparcie dążyli do daleko posuniętych zmian, co poskutkowało projektem Superligi. W tym samym czasie Nasser Al-Khelaifi jako głównodowodzący nowo powstałej potęgi spija sobie z dzióbków z prezesem UEFA i uparcie torpeduje ten pomysł. Nie nam oceniać oba wyobrażenia rozwoju elitarnego futbolu, ale trudno się nie zgodzić, że ich skrajność siłą rzeczy musi budzić pewien zgrzyt. Różnica pokoleniowa, zupełnie inny sposób myślenia i zwyczajna upartość w tym konkretnym przypadku wydają się przeszkodami nie do pokonania, jeśli chodzi o możliwość wzajemnego zrozumienia. 

Druga główna kość niezgody ma natomiast konkretne imię i nazwisko. Mowa oczywiście o Kylianie Mbappé. Historia przenosin Francuza do Realu Madryt jest niewątpliwie jedną z najbardziej burzliwych transferowych opowieści w tym tysiącleciu, a może i w dziejach futbolu w ogóle. Już za sekundę przyjdzie, już tylko formalności, już tylko trzeba wybrać numer i ogłosić datę prezentacji. A potem powtórzyć ten schemat dwa razy. Choć w efekcie finał był dla nas szczęśliwy, to jednak wszystkie przepychanki i często nieczyste gierki, do jakich doszło po drodze, musiały odbić piętno na relacjach nie tylko obu klubów, ale też stosunkach samego Kyliana z byłym już pracodawcą. Mbappé do teraz sądzi się z PSG, a końca tej wojenki jak na razie wciąż nie widać. Jego występ, choć trudno jednoznacznie przewidzieć, czy od pierwszej minuty, z pewnością musi grzać obie strony. Podtekstów jest tu bowiem tyle, że aż trudno się o jakiś nie potknąć. 

Paradoksalnie jednak dopiero po odejściu Mbappé PSG wreszcie osiągnęło swój wielki cel, czyli triumf w Champions League. Zdewastowanie Interu 5:0 będzie z pewnością jednym z najczęściej wspominanych finałów ostatnich lat, ponieważ aż tak olbrzymia różnica klas w decydującym starciu jest wręcz niespotykana. Tego rodzaju zakończenie poprzedniej edycji Champions League było też o tyle nieoczekiwane, że przecież należy pamiętać, iż paryżanie tak naprawdę byli stosunkowo bliscy odpadnięcia z rozgrywek już po fazie ligowej. Ostatecznie zakończyli ją na 15. pozycji, zaledwie dwa punkty nad kreską. Droga do finału prowadziła zaś wyłącznie przez Anglię i również bywała długimi chwilami wyboista – najpierw awans po karnych z Liverpoolem, następnie niespodziewanie trudny dwumecz z Aston Villą i pewne przejście Arsenalu. 

W trakcie Klubowego Mundialu PSG w przeciwieństwie do Realu przegrało jeden mecz, z Botafogo (0:1), ale w trakcie wędrówki do półfinału jasno pokazało, że za jednego z głównych faworytów do ostatecznego triumfu uważać je należy nie tylko ze względu na pokaz siły z Interem. Podopieczni Luisa Enrique w fazie grupowej zmiażdżyli przecież Atlético (4:0), a w ćwierćfinale pokonali 2:0 Bayern. 

Gdybyśmy musieli zmierzyć się z paryżanami jeszcze kilkanaście tygodni temu, nasze nastroje prawdopodobnie nie należałyby do najlepszych. Dziś panorama jest już jednak nieco inna, ponieważ Real Xabiego Alonso w błyskawicznym tempie zaczął wychodzić z marazmu i wygląda chwilami naprawdę dobrze. Już z Juventusem dało się zauważyć, że drużyna się rozkręca, a z Borussią na postawę Królewskich długimi momentami patrzyło się zwyczajnie z przyjemnością. Odbiór potyczki z BVB być może nieco zakłóciła przedziwaczna końcówka, ale w ostatecznym rozrachunku nawet ona nie jest w stanie wpłynąć na ogólnie bardzo pozytywną ocenę poczynań zespołu. Nawet jeśli wciąż jest to za mało, by uważać się za faworytów wieczornego starcia, to mimo wszystko chyba tylko najwięksi pesymiści z pełnym przekonaniem wieszczą nieuchronną katastrofę w konfrontacji z triumfatorem minionej edycji Ligi Mistrzów. 

Wizja awansu do finału Klubowych Mistrzostw Świata sama w sobie stanowi o wysokości stawki meczu z PSG. To jednak wyłącznie wierzchołek góry lodowej zbudowanej z podtekstów, chęci udowodnienia swoich racji i napiętych stosunków. Wyćwiczone uśmiechy nie są w stanie tego w pełni zamazać.

* * *

Mecze Klubowego Mundialu można obstawiać w FORTUNA, w której z kodem KODVIPA możesz otrzymać przy rejestracji bonus nawet do 345 złotych. Faworytem dzisiejszego spotkania są Francuzi. Kurs na ich zwycięstwo to 2,39, a na triumf Królewskich 2,95.
FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem. Grać mogą tylko osoby pełnoletnie 18+.

Wszystkie mecze Klubowego Mundialu można oglądać za darmo po zalogowaniu się na stronę DAZN. Więcej szczegółów tutaj.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!