„W naszym futbolu jest wszystko, tylko nie zdrowy rozsądek, tutaj chodzi o to, kto ma «dłuższego»”
Znany hiszpański dziennikarz, Manu Carreño, który wielokrotnie przekazywał sprowadzone informacje na temat Realu Madryt, na łamach Cadena SER podzielił się swoją opinią na temat ostatnich wydarzeń w La Lidze.

Jude Bellingham. (fot. Getty Images)
Real Madryt i La Liga wciąż są uwikłani w osobliwy spór o interesy obu stron związane z pierwszą kolejką nowego sezonu. Jak poinformował Antón Meana na antenie Cadena SER, Królewscy chcieliby rozegrać swój mecz inauguracyjny dopiero 29 października, by mieć wystarczająco dużo czasu na urlopy po Klubowym Mundialu. La Liga, kierowana przez Javiera Tebasa, sprzeciwia się jednak takiemu rozwiązaniu.
La Liga nie zamierza zaczynać sezonu bez meczu jednego ze swoich najbardziej medialnych zespołów i argumentuje, że Chelsea czy PSG, które również wciąż uczestniczą w Klubowych Mistrzostwach Świata, nie złożyły podobnych skarg w swoich ligach. Propozycja Tebasa polega na tym, by spotkanie przełożyć jedynie o kilka dni i rozegrać je pomiędzy drugą a trzecią kolejką. Z kolei Real Madryt wskazuje na termin pod koniec października, bliski listopadowi, który – według klubu – również odpowiada Osasunie.
Manu Carreño odniósł się do tej sytuacji w programie El Larguero, podkreślając, że chodzi tu wyłącznie o „zdrowy rozsądek” – którego, jego zdaniem, obecnie w hiszpańskim futbolu brakuje.
– Dla La Ligi to kwestia czystego uporu. Bo co się dzieje po zakończeniu EURO? Zawodnicy, którzy w nim uczestniczyli, dołączają do drużyn później – dwa lub nawet trzy tygodnie później, jeśli grali w finale. Tak robią wszystkie kluby. I właśnie o to samo prosi Real Madryt.
– To nie dlatego, że „jestem Realem Madryt”. Królewscy domagają się tylko tego, co inne zespoły stosują wobec swoich reprezentantów po turniejach letnich. Lamine, Pedri, Gavi… Graliście na EURO? Doszliście do finału i wygraliście? No to skoro okres przygotowawczy zaczyna się 15 lipca, wy dołączycie 1 sierpnia – na przykład.
– Tak robią wszystkie drużyny. To po prostu zdrowy rozsądek. Ale u nas, w hiszpańskim futbolu, jest wszystko, tylko nie rozsądek. Tutaj chodzi o to, kto ma „dłuższego” – przepraszam za wyrażenie. A jak ktoś chce tydzień więcej, to niech cierpi. I tak właśnie wygląda dziś nasza piłka. Bo to, czego się domaga Real Madryt, to naprawdę nic nadzwyczajnego – zwykła logika. Czy to Real Madryt, czy Real Valladolid – nie ma znaczenia. Nie powinno być to takie trudne. Chyba że w Hiszpanii.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze