Advertisement
Menu
/ instagram.com

„Nie ma tu mojej dziewczyny, więc mogę gadać”

Ronaldo Luís Nazário de Lima zorganizował wczoraj relację na Instagramie i rozmawiał na żywo z wieloma swoimi kolegami z boiska – głównie z tymi, z którymi miał przyjemność grać wspólnie w Realu Madryt, gdzie występował od 2002 do 2007 roku. Była to niespodzianka od Brazylijczyka dla jego fanów, którzy śledzą go w mediach społecznościowych.

Foto: „Nie ma tu mojej dziewczyny, więc mogę gadać”
Fot. własne

Na samym początku Ronaldo postanowił odnieść się do swoich aktualnych zajęć i bycia prezesem Realu Valladolid. „Jestem tutaj bardzo szczęśliwy. Bardzo to przeżywam, każdy tydzień, kiedy gramy, przysparza nerwów i zmartwień. Na co dzień mam wiele pracy i wiele projektów do zrealizowania. Wszyscy staramy się zmienić historię Realu Valladolid, jednak trudno jest konkurować z wielkimi, ale też średnimi klubami”, powiedział na dzień dobry były napastnik.

Następnie 43-latek połączył się z Roberto Carlosem, z którym rozmawiał po portugalsku. Brazylijczycy mówili przede wszystkim o ostatnich wydarzeniach i śmierci wielu ludzi. „To bardzo skomplikowana sytuacja, ale mam nadzieję, że wszystko wróci do normy. Straciliśmy już wielu ludzi, takich jak choćby Lorenzo Sanz”, przyznał ze smutkiem były obrońca, ale z uśmiechem odniósł się też do dawnych czasów i ery Galácticos: „Wspominam to z ogromną sympatią. To fantastyczne, że wszyscy się tam wtedy spotkaliśmy”, zakończył Roberto Carlos.

Później przyszła pora na rozmowę z Luísem Figo, którego Ronaldo miał okazję poznać już w Barcelonie i także rozmawiał z nim po portugalsku. „Mieliśmy okazję zebrać w jednym miejscu talenty i bardzo ludzkie osoby. Cały ten czas, który spędziliśmy razem, był wyjątkowy. Wszystko to pozwalało nam wygrywać. Pomimo tego, że wszyscy byli piłkarzami o takich nazwiskach, każdy wiedział, co ma robić i jak pracować. Dzięki temu przeżylśmy wiele dobrych chwil. Ten czas się już nie powtórzy, a pamiętam też, że w niektórych miejscach chcieli nas zabić, jak w Pampelunie”, przyznał były skrzydłowy. „Byłem szczęśliwy, gdy mogłem trenować z tobą i resztą. Nie mogliśmy wygrać jednak wszystkiego. Taki jest futbol i to jest też w nim piękne”, odparł mu Ronnie.

Na czacie swoją obecność zasygnalizował także David Beckham, więc Ronaldo postanowił zadzwonić również do niego. Najpierw Becks zapytał R9, jak tam jego angielski. „Bardzo słabo, człowieku. Kiedy napiję się trochę wina, jest lepiej, ale na kwarantannie nic nie piję”, zażartował Brazylijczyk, jednak obaj rozmawiali właśnie w tym języku. Anglik najpierw chciał dowiedzieć się, co u Ronniego i jego rodziny. „Wszystko u nich dobrze. Mam dwóch synów w Maladze i jeszcze dwóch starszych, Ronaldo (Junior) ma 20 lat”…

– Ronaldo Junior jest Dj-em? Nadal nim jest?
– Taa, jest niesamowitym DJ-em, przebywa w Brazylii…
– To świetnie dla ciebie!
– Taa, to moja wina! Pamiętasz u mnie DJ-a Tavo?
– Nie, nie…
– Kiedyś puszczaliśmy muzykę z CD. Najgorzej…
– Tak, tak, na okrągło.
– Ronaldo był wtedy bardzo, bardzo młody, a ja wtedy puszczałem muzykę i dorastał, słuchając, jak wiele jej puszczam, więc został DJ-em. Jest bardzo dobry, gra elektronikę.
– Naprawdę? Tylko w Brazylii?
– Tak, w Brazylii i w ogóle wszędzie się do niego zgłaszają. Kiedy zadzwonią, jedzie. Rok temu grał na Ibizie w trzech różnych klubach. Dobrze sobie radzi, ale wciąż jest młody i ma wiele rzeczy do poprawy.
– Tak swoją drogą, Luís za dużo gada!
– Prawda, człowieku! Ale jest fajny, tylko wiesz, nie może gadać w domu, dlatego gada ze mną.
– Obaj bardzo dużo gadacie.
– Nic się nie zmieniło. Nie pozwalają mu mówić w domu!
– Był bardzo szczęśliwy, że może sobie pogadać.
– Tak, a ja mogę mówić, bo Celiny tu nie ma.
– To jak długo będziesz mógł jeszcze gadać?
– Ło, przynajmniej ze dwa tygodnie.

Ronaldo zapytał z kolei o syna Becksa, Romero, który gra w tenisa i od razu stwierdził: „To teraz mój ulubiony sport. Nie mogę grać już w piłkę przez kontuzje, za każdym razem, gdy próbuję, coś pęka”. Obaj żartowali też sobie, jak to jest prowadzić klub i mówili o organizacji towarzyskiego meczu między ich drużynami, by zebrać środki dla najbardziej potrzebujących. Beckham opowiedział następnie Brazylijczykowi o swojej obecnej sytuacji. „To trudne czasy, tutaj w Miami, ponieważ to dopiero nasz pierwszy sezon, zagraliśmy tylko dwa mecze, w tym żadnego u siebie, ale to szczególne miejsce z wyjątkowymi ludźmi, Stany Zjednoczone mają w sobie coś z Madrytu”, a później przypomniał krótko, jak to było w stolicy Hiszpanii: „Dla mnie przenosiny do Madrytu z Manchesteru, gdzie mieszkałem całe życie, były wielkim krokiem. Ale jedną z pierwszych osób, które w ogóle zobaczyłem, byłeś ty. Wszedłeś do szatni i poczułem się bardziej komfortowo, że jestem w klubie”.

– Byłeś niesamowity! W Brazylii mawialiśmy, że jesteś jednym z nas.
– Pamiętam jak ty, albo Roberto, odwrócił się do mnie i powiedział: „Jeśli jest jakiś angielski piłkarz, który mógłby grać w reprezentacji Brazylii, to jesteś nim ty”. Nigdy ci nie wierzyłem! Ale dzięki!
– Czemu, czemu? Powinieneś wierzyć, człowieku.
– Ponieważ brazylijscy piłkarze są najlepsi, sam to wiesz.
– Dla mnie, i mówię prawdę, byłeś jednym z najlepszych pomocników wszech czasów. Sposób, w jaki dotykałeś piłki, mogłeś ją umieścić, gdzie tylko chciałeś i bez patrzenia na mnie. Ja tylko się ruszałem, a piłka była u mnie. Powinienem ci podziękować za wiele piłek, które mi dograłeś. W zamian mogę dać ci trochę Guarany. Nadal lubisz Guaranę?
– To mój ulubiony drink.
– Mój też. Pamiętam, jak przychodziłeś do mnie do domu i za każdym razem prosiłeś o Guaranę.
– Za każdym razem! Moje dzieci też go uwielbiają. Nie daję im go zbyt wiele, ale go uwielbiają! Gdziekolwiek nie pójdziemy, chcą Guaranę. Kiedy pojechałem na Mistrzostwa Świata do Brazylii, żeby je oglądać, kupiłem ją moim synom i poszliśmy do jednej restauracji, a Cruz odwraca się do mnie i mówi: „Jeśli mógłbym pójść do jakiejkolwiek restauracji na świecie, to byłaby ta restauracja”. To było jak jakiś zwykły bufet, a on mi mówi, że to jego ulubiona restauracja na świecie. Uwielbiam spędzać tam czas, sam wiesz, co myślę o Brazylijczykach, piłkarzach, z którymi grałem, moich przyjaciołach, tobie, Roberto, Baptiście, wszystkich, z którymi grałem. Pamiętam, że jak grałem w Hiszpanii, ten styl życia, gdy w każdy weekend zapraszaliście mnie do swoich domów, były grille, zespoły grające sambę, to było niesamowite.
– Taa, wiem, piękny czas. Wiesz, że my wszyscy cię kochamy, w Brazylii, na całym świecie, wszyscy bardzo cię kochamy. I wiesz co? Miami jest jednym z miejsc, gdzie mieszka najwięcej Brazylijczyków, tysiące.
– A myślisz, że czemu założyłem drużynę właśnie tam?
– Fajnie, będziesz miał tam wielu brazylijskich kibiców, życzę ci powodzenia z twoim zespołem.

Ronaldo zadzwonił również do Christiana Vieriego i Gianniego Infantino, bo porozmawiać z nimi po włosku, ale w międzyczasie połączył się również z Ikerem Casillasem, który także dał mu znać, że jest obecny na czacie. Brazylijczyk komunikował się z bramkarzem już w języku hiszpańskim.

– Jesteś w Portugalii? W Porto?
– Tak, tak, jestem w Porto, zostałem tutaj.
– Dobrze, Porto jest spektakularne, co?
– Prawda, to piękne miasto. Inne niż Lizbona, ale je uwielbiam, ma niesamowitą magię.
– I jak tam mija kwarantanna? Siedzisz w domku?
– Tak, w domu, ale jest inaczej niż w Hiszpanii, gdzie jest stan alarmowy, co wiedzą ludzie. Tu jest stan wyjątkowy, można wychodzić trochę na ulicę, na powietrze, ale tak to jest prawie identycznie. Wszystko jest pozamykane, policja jest na ulicach i też radzą, że lepiej zostać w domach i za dużo nie wychodzić na ulicę. Na rua („ulica” po portugalsku).
– O, mówisz po portugalsku!
– Ty nawijasz w każdym! To imponujące.
– Staram się. Nie ma tu mojej dziewczyny, więc mogę gadać.
– Hahaha! Ależ masz szczęście!
– Jak diabli! Słuchaj, Iker, wiesz, że jesteś drugim piłkarzem, z którym grałem najwięcej podczas całej mojej kariery?
– A kto jest pierwszy?
– Roberto.
– Pfff. Gdybyś grał tylko ze mną, poszłoby ci dużo lepiej.
– Pewne jest, że ty i Roberto potrafiliście niesamowicie naznaczać mecze i razem wygraliście dużo więcej niż ja.
– Z Roberto? Wygraliśmy wiele. Zawsze mnie uspokajał, kiedy wyrzucałem szybko piłkę, zawsze mówił do mnie: „Iker, spokojnie, spokój, spokój, nie wznawiaj tak szybko, muszę odzyskać siły, muszę złapać oddech”. Zawsze mówił mi to samo, zawsze.
– Chciał poodpoczywać.
– Tak, tak, ale gdy trzeba było pracować, jego robota na boku była nieoceniona.
– Pamiętasz mój debiut w Realu?
– Tak, tak, pamiętam.
– Co pamiętasz z tego meczu?
– Co pamiętam? Twoje dwa gole przeciwko Alavés. Wygraliśmy 5:1.
– Tylko tyle? Tego dnia obroniłeś też karnego. Minutę przed tym, jak wszedłem.
– Pamiętam, pamiętam. A ty pamiętasz, jak do nas przyszedłeś? To było jakoś miesiąc po pretemporadzie, trwały już rozgrywki, bo dołączyłeś jakoś późno.
– Tak, bo transfer zrobiono w ostatnim dniu okienka i spędziłem jeszcze tam sporo czasu na samym trenowaniu.
– Kiedy przyjechałeś do Hiszpanii, do Madrytu, cholera, to był przywilej, że jesteś z nami, oglądaliśmy cię w Barcelonie, w Interze, a gdy przyszedłeś, twój styl i sympatia wpływała na nas wszystkich.
– Tak naprawdę to był mój najlepszy etap w życiu, to połączenie miasta i drużyny, nie ma lepszego miejsca niż Madryt, miasto jest wielkie i oferuje ci wszystko, a Real Madryt jest największy na świecie. Jeśli nie był to najlepszy, to na pewno jeden z najlepszych etapów w mojej karierze.
– Myślę, że dla ciebie, po tym wszystkim, co się wydarzyło, powrót i sposób w jaki wróciłeś na Mistrzostwach Świata w Japonii i Korei… Byłeś najlepszym piłkarzem turnieju, pomijając już wygraną i dwa gole w finale, ale najważniejsze było, że wróciłeś w sposób, w jaki na to zasługiwałeś i w jaki zasługuje taki piłkarz jak ty.
– Toczyłem wojnę z kontuzjami od wielu lat, ale prawda jest taka, że po pierwszej operacji spędziłem półtora roku na trenowaniu i ostatecznie osiągnąłem spektakularną formę fizyczną, gdy pojechałem na Mundial, a potem przybyłem tutaj. Dostałem drugie życie. Słuchaj, Iker, przestraszyłeś nas niedawno, gościu, że przeszedłeś zawał.
– Niedawno?
– Cztery miesiące temu.
– Niee, jedenaście miesięcy i osiem dni temu.
– Tak, tak, ale dobrze to pamiętamy.
– To był ogromny szok. Miałem szczęście, że przytrafiło mi się to na treningu w Porto. Doktor Nelson Púa zareagował bardzo szybko, co uratowało mi życie. Muszę podziękować lekarzom za to, co zrobili w szpitalu. To był szary dzień, ale doceniam wszystko to, że zdarzyło się to tam. Gdyby stało się to gdzieś indziej, prawdopodobnie nie rozmawialibyśmy teraz razem.
– Cholera, dobrze, że jesteśmy tu razem i możemy realizować inne projekty, i życzę ci w nich powodzenia.
– Bardzo dziękuję.
– Pozostajemy w kontakcie, aż zobaczymy się w Madrycie z naszymi wszystkimi przyjaciółmi, by móc powspominać dawne czasy.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!