Advertisement
Menu

Jedna szansa

Dla nas to nic takiego. Ot, Real leci do mniejszego miasta, by odbębnić swój obowiązek, a przy okazji dać trochę szans rzadziej grającym piłkarzom. Dla kibiców dość nowego klubu, którego nazwa jeszcze do poprzedniego tygodnia była mocno anonimowa, to najważniejszy mecz w historii.

Foto: Jedna szansa
Fot. własne

Zawodnicy Realu Madryt wybierają się do Salamanki, by po prostu wykonać swoje zadanie. Nie ma większego sensu, by opisać zwykłe spełnienie obowiązku. Sportowo nawet drugi zespół Realu Madryt mógłby być dziś na Las Pistas faworytem, a co dopiero pierwsza drużyna, która – bez względu na ostateczne decyzje Zinédine'a Zidane'a – wyjdzie w zaskakująco mocnym składzie. Francuz nie zabrał ze sobą żadnego zawodnika Castilli, a w 19-osobowej kadrze znaleźli się między innymi Courtois, Carvajal, Varane, Mendy, Casemiro, Valverde, Isco czy Benzema. Ze zdrowej części trzonu zespołu dziś odpoczywają jedynie Toni Kroos i Luka Modrić.

Jedną szansę mogą mieć ci, którzy zagrają dziś od początku. Z poprzednich lat pamiętamy, że właśnie takie mecze były czasem podstawą do tego, by trener postawił na kogoś odważniej. Marco Asensio, Lucas Vázquez czy Nacho potrafili pokazać sztabowi szkoleniowemu, że są do dyspozycji także na te ważniejsze mecze. A przecież nie zawsze tak było, bo kompromitacja w Pucharze Króla czy z przyczyn sportowych, czy organizacyjnych nie byłaby przecież dla nas niczym nowym…

Sytuacja Realu Madryt jest ostatnio jasna. Krótko mówiąc, są jakieś tam problemy, ale z grubsza jest całkiem w porządku i z meczu na mecz nadzieje na zdobycie kolejnych (!) trofeów nie maleją. A przecież niedawno wygrany Superpuchar Hiszpanii trudno traktować jako puchar pocieszenia. W końcu grały tam cztery największe ekipy w kraju, a jeśli ktoś miał jakieś wątpliwości, to Real chwilę po powrocie na Stary Kontynent pokonał u siebie Sevillę. Nie trzeba więc raczej nikogo przekonywać, że dramatu nie ma. Jest styczeń, prawie końcówka, a Real nie tylko nie stracił jeszcze szans na mistrzostwo, ale ma tyle samo punktów co lider!

Zdecydowanie inaczej należy oceniać nastroje panujące u dzisiejszego rywala Los Blancos. Nie chodzi wcale o to, że kibice Unionistas są rozpłakani z powodu rychłej porażki z najlepszą drużyną w Europie ostatnich lat. Nie chodzi oczywiście o butę czy lekceważenie przeciwnika. Trudno jednak mówić o równej walce, skoro sam trener gospodarzy mówi: „Nie ma sensu ich analizować, gdyż wszyscy ich znamy. Nie ma potrzeby szykować czegoś szczególnego. Musimy się tym cieszyć, wyjść z nadziejami, powalczyć... Ostatecznie Bóg, a raczej Real Madryt zdecyduje, co się wydarzy. To jest mecz, którym najmniej zaprzątam sobie głowę”.

Dotarcie to tego miejsca nie było dla Unionistas łatwe. Warto spojrzeć i na sytuację sportową, i organizacyjną. W 2013 roku po rozwiązaniu UD Salamanca (12 sezonów w Primera División) w mieście założono dwa nowe kluby: Salamanca CF UDS i właśnie Unionistas Salamanka. Drogi  obu zespołów do Segunda División B były długie, trudne i pełne zakrętów. Unionistas trafili do szóstej klasy rozgrywkowej, ale w ciągu czterech sezonów zanotowali trzy awanse i dziś znaleźli się na ustach wielu kibiców w Hiszpanii. 

A to nie tylko z powodu problemów w ostatnich latach, lecz… dzięki swojemu malutkiemu obiektowi. W rzeczywistości Unionistas grają na bocznym boisku Helmántico, czyli… Las Pistas del Helmántico. Długo władze miasta walczyły o to, by Unionistas zechcieli grać na większym obiekcie, w pewnym momencie pisano nawet o możliwości zagrania na Santiago Bernabéu, ale postawa władz klubu była jasna: chcemy grać w naszym domu. Nie patrzyli na pieniądze, nie patrzyli na wizerunek miasta, jaki zobaczy w telewizji świat. Mogli zarobić, ale od początku byli wierni swoim ideałom. Dziś na pewno trudno w ten sposób, bez dawania odpowiedniego priorytetu gotówce, zbudować wielki klub, jednak na takim etapie tak wyraźne zaznaczenie swojej godności i postawy może imponować.

Ostatecznie Unionistas to malutki klubik, znacznie mniejszy niż na przykład Alcorcón, z którym spotkaliśmy się lata temu bez najmniejszej przyjemności. Jedna szansa, jaką otrzymali w losowaniu, już została wykorzystana. Wreszcie usłyszano o ich problemach i wreszcie zainteresował się ktoś więcej niż socios. Nawet jeśli dziś na boisku jedenastu zawodników nie kopnie prosto piłki, już są swego rodzaju zwycięzcami.

Tytułowa jedna szansa dotyczy też nowego formatu rozgrywek. Jeśli przegramy, do widzenia. Jeśli zremisujemy, dogrywka. Jeśli wygramy… może i tak będziemy narzekać i krytykować z dużym niezadowoleniem. Przez ostatnie dni mówiło się przede wszystkim o sytuacji Unionistas, których stadion wczoraj zasypał śnieg. Prawie cały czas mają pod górkę, a droga jest bardzo oblodzona. Jednak właśnie takie szanse i taki Puchar Króla odkrywa sedno futbolu – pasję, ambicję, uporczywość i prawdziwe walory. Nie wymachiwanie flagami, nie 30 sekund okrzyku w odpowiedniej minucie. Walka o swoje i wykorzystanie każdej… jednej szansy, jaką daje los. 

Początek meczu o 21:00. Jego transmisję można obejrzeć na tvpsport.pl i w aplikacji mobilnej TVP.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!