Tebas: W esencję futbolu uderza Superliga, a nie mecz w Miami
Javier Tebas był gościem podcastu Misión 2050. Przedstawiamy najważniejsze wypowiedzi prezesa La Ligi z tej rozmowy.
Javier Tebas, prezes La Ligi. (fot. Getty Images)
– Florentino cały czas brnie w Superligę, ale struktura przemysłu piłkarskiego w Europie jest zupełnie inna od Stanów Zjednoczonych. Tam NFL ma swój jedyny rynek z 300 milionami konsumentów. W piłce nożnej czynnik krajowy jest bardzo ważny. Taki Espanyol nigdy nie miałby szans na grę w Superlidze i przemysł krajowy mocno by opadł. Jeśli tworzysz rozgrywki tylko dla 40-50 klubów... To jest taki tort i w świecie praw audiowizualnych tort nie rośnie. Trzeba się nim dzielić. Przy Superlidze piłka krajowa zmniejszyłaby się. My bronimy przemysłu krajowego, bo La Liga zarabiałaby połowę przy Superlidze. W koszykówce to samo chce tu zrobić NBA i to też jest zagrożenie dla koszykówki. Problem jest taki, że patrzy się bardzo krótkowzrocznie.
– Nowe rozgrywki źle wpływają na La Ligę. Jestem pewny, że bez reformy Ligi Mistrzów nasz wzrost byłby 12% zamiast 9%. Jestem tego pewny. Po prostu na rynek wprowadzono więcej meczów drużyn, które już grają w La Lidze i to wpływa na La ligę. Chce się zarządzać tym biznesem na podstawie 300 piłkarzy posiadających 7 Ferrari, by mieli ich 10. Będą też mieć 14 dietetyków zamiast 4.
– Jaki sens ma rozgrywanie meczów La Ligi w Stanach Zjednoczonych? To jeden mecz w każdym. Co więcej, kibice Villarrealu wyrazili na to zgodę. W oczywisty sposób chodzi o sprzedaż marki i to tylko jeden mecz w roku na 380 wszystkich spotkań. Ludzie z NFL i NBA mogą podbijać w Europie, dostajemy Halloween, o którym 20 lat temu nawet nie wiedzieliśmy, czym jest, mamy McDonald’s, KFC i nie wiadomo co jeszcze... Przyjeżdżają tutaj, zalewają nas wszystkim, a my, gdy chcemy pojechać rozegrać jeden mecz, słyszymy: „Nie, bo tradycja...”. Zostaniemy bez futbolu. 20 lat temu nie świętowaliśmy Halloween, tylko chodziliśmy oglądać do teatru na Juana Tenorio. Zobaczymy, czy za 20 lat nie będziemy chodzić oglądać NFL. To był mecz na naszym drugim najważniejszym rynku audiowizualnym. To była autentyczna promocja rozgrywek. Od momentu, gdy ogłosiliśmy mecz w Miami, przez cały rok w Hongkongu, Singapurze, Rijadzie -wszędzie pytali mnie, kiedy zagramy mecz u nich. Operator telewizyjny, czyli ESPN, był zachwycony, a jest to operator, który płaci nam mnóstwo pieniędzy, bo aż 200 milionów euro rocznie. Podam przykłady tego, co było przygotowane: dzień wcześniej miało odbyć się przyjęcie z udziałem 700 hiszpańskich przedsiębiorców w Stanach Zjednoczonych, którzy byli wniebowzięci. W Miami podchodziły do mnie rodziny dzieci hiszpańskich emigrantów, dziękując mi za możliwość zobaczenia Barcelony na żywo. Jaki jest problem? Czy kibice z całego świata nie są kibicami tych drużyn? Czy są nimi tylko ci, którzy chodzą na stadion? NFL szuka tego samego co my, z jedną różnicą: NFL ma w Hiszpanii średnią liczbę fanów, a my w Stanach Zjednoczonych mamy ich miliony i oni również zasługują na szacunek, by móc nas zobaczyć.
– Nie jestem spójny, gdy bronię przemysłu krajowego i wywożę mecz do Miami? Niespójnością byłoby, gdybyśmy wywozili połowę La Ligi, ale ja wywożę jeden mecz. Nawet ja w to nie wierzę, by wywozić więcej, bo nie da się przenieść więcej meczów poza Hiszpanię – istnieje przecież poczucie przynależności. Jednak jeden mecz nie niszczy tego poczucia przynależności. Mieliśmy wyprzedany cały stadion, bilety zostały sprzedane. Powstało wielkie zamieszanie wokół Miami, ale nie wtedy, gdy przeniesiono Superpuchar do Arabii Saudyjskiej, a to były dwie różne rzeczy, bo tam chodziło o kwestię praw człowieka, a nie o kwestię samych rozgrywek.
– Czy w 2050 roku Sprawa Negreiry będzie wyjaśniona, gdy prezes Realu Madryt twierdzi, że La Ligi to nie interesuje? Prezes Realu Madryt nie ma bladego pojęcia o tym temacie. Powiedział to, ponieważ odbyło się przesłuchanie Laporty, a La Liga w swojej kolejce zadała jedno pytanie. Ale oczywiście my, prawnicy od prawa karnego, wiemy, że w trakcie przesłuchania najpierw pyta sędzia, potem prokurator, potem pierwszy oskarżyciel posiłkowy, potem kolejny i potem następny. My byliśmy trzecim podmiotem, który przystąpił do sprawy. Najpierw prokurator zadał 19 pytań i właściwie wystrzelał się z większości amunicji. Potem jeden z sędziów zadał dwa pytania, a my jedno. Nie było już o co pytać, a ostatnim, który zadawał pytania, był adwokat Realu Madryt. Swoją drogą, dlaczego pytał jako ostatni? Bo jako ostatni przystąpił do sprawy i zajęło mu to dwa miesiące. Wtedy Barcelona była jeszcze jego sojusznikiem w kwestii Superligi i Real miał wątpliwości, czy w ogóle przystępować do oskarżenia. Teraz kiedy Barcelona odeszła z Superligi, Real zgrywa wielkiego obrońcę sprawiedliwości. Co więcej, te dwanaście pytań, które zadał, doczekało się już odpowiedzi ze strony Luisa Enrique i Valverde przy wcześniejszych pytaniach. To wszystko to teatr i wielki fałsz.
– Nasze pytania zadano wcześniej. Co więcej, to my skierowaliśmy sprawę do prokuratury, a nie Real Madryt. I to ja byłem pierwszym, który powiedział, że doszło tam do korupcji sportowej, ale nie do takiej, jakiej oczekuje Real Madryt, zgrywając obecnie w swoim stylu ofiarę i mówiąc, że gdy sędzia nie odgwiżdże im karnego, to przez Negreirę. Strategia Florentino Péreza – a ja sam jestem uśpionym madridistą – polega na tym, że on nie chce, aby La Liga funkcjonowała, ponieważ dla jego projektu Superligi potrzebna jest słaba liga. Jeśli liga będzie słaba, wtedy jego projekty będą miały sens. On chce powrotu do tego, co było 12 lat temu. Widzieliście już jego koncepcję futbolu: pozwólcie nam, wielkim, robić, co chcemy, a my damy reszcie to, co uznamy za stosowne. To właśnie uderza w samą esencję futbolu, a nie mecz w Miami.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze