Trent dołącza do grona „pechowców”
Gdy piłkarska dojrzałość okazuje się niewystarczająca, nawet wielkie gwiazdy mogą polec na początku przygody z Realem Madryt. Trent Alexander-Arnold przekonuje się o tym boleśnie, wpisując się na listę zawodników, dla których pierwszy rok w białej koszulce okazał się drogą przez mękę.
Trent Alexander-Arnold. (fot. Getty Images)
Trent Alexander-Arnold przybył w Realu Madryt z plecakiem pełnym oczekiwań. Reprezentant Anglii, gwiazda Liverpoolu, zahartowany w wielkich nocach Ligi Mistrzów i z dojrzałością piłkarską, która, teoretycznie, miała zagwarantować mu dobry start na Santiago Bernabéu. Jednak jego początki w pierwszym sezonie w stolicy Hiszpanii nie należą do najłatwiejszych. „Jestem naprawdę zdruzgotany”, napisał w mediach społecznościowych obrońca po tym, jak potwierdzono u niego kolejną kontuzję.
Brak rytmu meczowego, wątpliwości w defensywie, taktyczne niedociągnięcia i presja, która nie daje odetchnąć, wprowadziły go do małego „klubu”, do którego nie chce należeć żaden piłkarz, stwierdza MARCA. Hiszpański dziennik wymienia tutaj grono gwiazd, które cierpiały w swoim pierwszym roku w białej koszulce. Real Madryt wielokrotnie pokazał, że nawet gracze najwyższej klasy mogą przeżyć brutalne zderzenie z rzeczywistością. Było już kilku piłkarzy, którzy poznali surowość tego klubu od samego początku.
Eden Hazard – ze szczytu w otchłań
Belg jest prawdopodobnie najbardziej bolesnym przykładem. W Chelsea był jednym z najlepszych piłkarzy świata, absolutnym liderem Premier League, kandydatem do Złotej Piłki. Jego transfer miał być idealnym ruchem, który zastąpi Cristiano, ale pierwszy sezon, i wszystkie pozostałe, zamieniły się w swoistą drogę krzyżową pełną kontuzji, nawrotów i frustracji. Hazard przyjechał do Madrytu jako dojrzały, doświadczony, gotowy do przejęcia sterów zawodnik. Mimo to jednak zawiódł od pierwszego dnia w kwestii przygotowania fizycznego i nigdy nie odzyskał regularności niezbędnej do utrzymania poziomu swojej gry. To najbardziej wyrazista historia o tym, jak piłkarz w pełni ukształtowany może rozpaść się pod ciężarem madryckich wymagań.
Kaká – Złota Piłka uwięziona we własnym ciele
Zanim stanął na murawie Santiago Bernabéu, Kaká dotknął piłkarskiego nieba. Wygrał Ligę Mistrzów, był idolem Milanu i zdobywcą Złotej Piłki. Kolejny zawodnik u szczytu kariery. Jego przyjście do Realu miało wszelkie warunki do sukcesu, ale pierwszy sezon upłynął pod znakiem tego, czego obawia się każdy weteran: utraty przewagi fizycznej. Kontuzje wyniszczały go od samego początku, a seria problemów zamieniła adaptację w misję niemożliwą. Kibice czekali na Brazylijczyka z San Siro, jednak nigdy nie doświadczyli magii, jaką prezentował we Włoszech. „Problemem w Madrycie była regularność. Najpierw z powodu kontuzji. W pierwszym roku miałem problem z biodrem. Pracowałem, by zdążyć na mundial, a potem przyszedł uraz przywodziciela. Najpierw chodziło o fizyczność, a później o wybory trenera. Trzy lata próbowałem przekonać Mourinho, że zasługuję na szansę. Ale to była jego decyzja, poza moim zasięgiem”, powiedział Kaká w 2018 roku.
Michael Owen – światowa gwiazda, która nie odnalazła swojego miejsca
Anglik przeszedł do Realu z etykietą napastnika klasy światowej, zdobywcy Złotej Piłki i czołowej postaci swojej reprezentacji. Miał 24 lata, ale jego kariera była już w pełni ukształtowana. Doświadczenie i instynkt strzelecki miały być gwarancją jakości. Jednak jego pierwszy i jedyny sezon w Madrycie pokazał, jak trudna bywa adaptacja w tak wymagającym środowisku. Strzelił 16 goli w 45 meczach i miał kilka przebłysków, ale nigdy nie był niepodważalnym pierwszym wyborem. To klasyczny przypadek znakomitego piłkarza, który po prostu nie odnalazł swojego miejsca, stwierdza MARCA. Nie zawiódł z braku jakości, lecz po prostu nigdy nie stał się ważną częścią układanki trenera.
Jonathan Woodgate – najbardziej legendarny debiut w historii Realu
Gdy Jonathan Woodgate trafił do Realu Madryt w 2004 roku, postrzegano go jako wzmocnienie z najwyższej półki. Premier League go ukształtowała i w tamtym czasie uchodził za solidnego stopera. Nikt wtedy nie przewidywał, że jego debiut przejdzie do historii jako jeden z najbardziej pechowych w tym klubie. Przez niemal cały pierwszy rok leczył kontuzje, więc nawet nie miał kiedy się zaaklimatyzować. A gdy wreszcie był zdolny do gry, zaliczył historyczny debiut: gol samobójczy i czerwona kartka w tym samym meczu.
Luka Jović – gdy dojrzałość przychodzi za wcześnie
Choć był jeszcze młody, Luka Jović nie trafił do Madrytu jako obiecujący talent, lecz jako gotowy produkt. Po kapitalnym sezonie w Bundeslidze wszystko wskazywało na to, że był to transfer z najwyższej światowej półki. Os samego początku jednak wszystko zaczęło się komplikować. Mało minut, spadek pewności siebie, niedopasowanie do stylu drużyny i ogromna presja. Jego pierwszy rok był piłkarską posuchą. To był napastnik gotowy do gry w Europie, ale nie w środowisku tak wymagającym i bezlitosnym jak Real Madryt, kończy MARCA.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze