Advertisement
Menu

Nie pójść do piekła

Raz można, dwa – już nie zawsze. Za trzecim natomiast idzie się prosto do piekła.

Foto: Nie pójść do piekła
Kylian Mbappé. (fot. Getty Images)

Mylić się jest rzeczą ludzką. Gorzej jednak, gdy podobna pomyłka powtórzy się po upływie zbyt krótkiego czasu. Wówczas może paść podejrzenie, że to już nie tylko dzieło przypadku, lecz początek jakiejś złowrogiej serii możliwej do opisania za pomocą ciągu arytmetycznego. Jeśli założysz koszulkę na lewą stronę lub dwie różne skarpetki, zapomnisz o dorzuceniu rodzynków do sernika, czy też zjesz pizzę z ananasem tylko raz, da się jeszcze to zrzucić na zwyczajny moment nieuwagi lub nieudany eksperyment. 

Kiedy jednak podobny incydent przytrafia się komuś dwukrotnie w niewielkim odstępie, zaczynają się rzucane ukradkiem krzywe spojrzenia. Nawet jeśli w rzeczywistości wciąż był to jedynie niefortunny splot zdarzeń, ludzie i tak już wiedzą swoje. By nie zostać na stałe zaszufladkowanym, trzeba teraz trochę się napocić, żeby to odkręcić. 

W Realu Madryt mieli okazję przekonać się setki, jeśli nie tysiące razy, że brak zwycięstwa w dwóch kolejnych meczach niejednokrotnie urasta do rangi katastrofy, po której należy oczekiwać już tylko armagedonu. Z jednej strony świadczy to o niewątpliwej wielkości klubu, z drugiej jednak w chwili otrzeźwienia pozwala sądzić, że znajdujemy się w jakimś domu wariatów. Tak naprawdę cykl życia niemal każdego trenera Królewskich wygląda bardzo podobnie. Najpierw cmokanie z zachwytu, chwalenie rozwiązań, na jakie poprzednik na pewno nie wpadłby w ciągu tysiąca najbliższych lat i ogólne poczucie kruszenia betonu. Wszystko fajnie do pierwszych dwóch wpadek następujących po sobie, choć czasami wystarczy i jedna. 

Wtedy to trener jednak nie ma posłuchu w szatni, piłkarze są rozwydrzeni, zdezorientowani, zaczynają nimi targać wątpliwości, nie czują się kochani, a zespół zależy wyłącznie od Mbappé. Wszystko to podlane statystykami, najlepiej zaawansowanymi i z wyliczeniami oczekiwanych goli, dobranymi specjalnie pod konkretną tezę. A jak to jest z zaawansowanymi statystykami, każdy wie. Są fajne i wiarygodne głównie dlatego, że są zaawansowane. 

Trudno czasem nie pomyśleć sobie, że jedną z ważniejszych rzeczy dla szkoleniowca Realu Madryt, która jest w stanie uchronić go od popadnięcia w szaleństwo, jest umiejętność pozostawania obojętnym na sygnały z zewnątrz lub odpowiednie ich filtrowanie. Równie ciężko oprzeć się też wrażeniu, że żaden inny klub nie pozwala zrozumieć lepiej maksymy mówiącej, iż jesteś tak dobry, jak twój ostatni mecz. 

Faktem pozostaje, że w konfrontacjach z Liverpoolem i Rayo Vallecano Królewscy zaprezentowali się wyjątkowo mizernie. Nie zamierzamy usprawiedliwiać drużyny, która na boisku nie dała ku temu niemal żadnych argumentów. Gdyby bardzo nam na tym zależało, zapewne napisalibyśmy, że wystarczyło tylko, by Asencio wpisał się na Vallecas na listę strzelców. Wówczas mówilibyśmy o zwycięstwie futbolowego pragmatyzmu, a potyczkę na Anfield o wiele łatwiej byśmy sobie zracjonalizowali. Nie chodzi też o to, by niepokojące sygnały puszczać mimo uszu, bo spadek obrotów był widoczny gołym okiem. 

Problemem w takiej sytuacji jest przede wszystkim postrzeganie dotychczasowej całości przez pryzmat jakiegoś niewielkiego wycinka i wyciąganie na jego podstawie jednoznacznych wniosków. W pułapkę tę skutecznie pomagają nam wpadać ludzie, którzy dziwnym trafem przy niemal każdym gorszym punktowym momencie nagle okazują się mieć dostęp do poufnych informacji z szatni. Fakt, że nie da się ich w żaden sposób zweryfikować, schodzi na dalszy plan. Z dużym prawdopodobieństwem można jednak stwierdzić, że zespół piłkarski rzadko kiedy jest tak dobry lub tak zły, jak akurat ujmuje się to w danej chwili. 

Pech Realu polegał na tym, że oba potknięcia przytrafiły się akurat przed przerwą na reprezentacje. Przez naturalny brak możliwości szybkiego odkucia się spirala negatywnej narracji z nudów stale się więc nakręcała. Dziś jednak wreszcie nadchodzi szansa, by zmienić ton na nieco korzystniejszy lub chociaż odrobinę spokojniejszy. Okazja ku temu jest nie najgorsza, ponieważ zmierzymy się na wyjeździe z rywalem przynajmniej w teorii dobrze skrojonym pod powrót na właściwy tor. Elche jest tegorocznym beniaminkiem, powracającym po dwóch latach do La Ligi. Na ten moment ekipa ze wschodu Hiszpanii zajmuje zaś 12. miejsce w tabeli. Trudno ją więc nazwać nieoczekiwaną rewelacją sezonu, ale i daleko jej do postrzegania w kategoriach ciała obcego na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. 

Zadanie stojące przed Xabim i jego podopiecznymi prezentuje zatem raczej przeciętny poziom trudności. Ma to swoje oczywiste plusy, zwłaszcza w kontekście odzyskania zachwianej równowagi. Z drugiej strony jednak ewentualna kolejna wpadka z całą pewnością sprawiłaby, że gadanina o kryzysie z czystego przyzwyczajenia i genetycznej skłonności do dramatyzowania mogłaby się przekształcić w mówienie całkowicie na poważnie podparte już znacznie trudniejszymi do obalenia argumentami. 

Wierzymy jednak, że minionych dwóch tygodni Xabi Alonso nie poświęcał na analizowanie prasy, lecz na złapanie oddechu, wykrycie usterek i myślenie wyłącznie o tym, co dopiero przed nim. Kryzysy w Realu Madryt często mają to do siebie, że na szczęście kończą się równie szybko, jak się zaczynają. Niech i tym razem będzie podobnie. 

* * *

Mecz z Elche rozpocznie się dzisiaj o godzinie 21:00, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale CANAL+ Sport w serwisie CANAL+.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!