Álvaro Rodríguez: Jeśli strzelę Realowi gola, chyba będę go celebrował
Były napastnik Los Blancos udzielił wywiadu dziennikowi AS. Kibice Królewskich mogą go wspominać choćby z gola w derbach Madrytu z sezonu 2022/23, gdy Urugwajczyk swoim trafieniem dał drużynie remis. Dziś Álvaro gra w ataku Elche.
Álvaro Rodríguez. (fot. Getty Images)
Jak Elche podchodzi do tego meczu? Wygląda na to, że czujecie się pewnie, patrząc ile macie punktów?
Ostatnio mieliśmy naprawdę słabą formę. To prawda, że wyniki nie były takie, jak oczekiwaliśmy, ale drużyna ma dobre odczucia. Czujemy się silni, czujemy się dobrze. Chcemy wygrać w niedzielę.
Z Realem Sociedad strzeliłeś swojego pierwszego gola w tym sezonie La Ligi. Czy czułeś frustrację z powodu długiej popsuchy bramkowej?
Mnie też się to zdarza, nie wiem, każdemu innemu chyba też, ale strzeliłem gola i już nie mogę się doczekać kolejnego tygodnia, żeby podtrzymać tę passę. Już mi się to zdarzyło. Czuję się dobrze, ten gol bardzo mi pomógł, dodał mi dużo pewności siebie. Postaram się zrobić swoje w niedzielę, jeśli nadarzy się okazja.
Czy mecz z Realem Madryt, w którym się wychowałeś, jest dla ciebie szczególny?
Nie jestem bardziej zdenerwowany ani spięty. Real Madryt to drużyna, którą kocham i szanuję. Mam tam przyjaciół. To trochę wyjątkowe spotkanie z tego powodu i naprawdę nie mogę się go doczekać.
Czy dostrzegasz wpływ Xabiego na drużynę?
Narzucił jej swój styl gry; różni się on od tego, który wcześniej stosował Real Madryt. Oczywiście piłkarze muszą się do tego dostosować i widzimy, jakie osiągają wyniki – wcale nie takie złe. Jednak my postaramy się grać po swojemu, wykorzystać słabości rywala i wygrać.
Co sądzisz o Mbappé?
Wszyscy napastnicy podziwiają Mbappé. To niesamowity zawodnik. Osobiście podziwiam też Fede Valverde; jest dla mnie jak starszy brat i bardzo go kocham. Mbappé jest obecnie najbardziej decydującym zawodnikiem.
Bardziej niż Courtois?
Puff… to trudno stwierdzić. Jeden broni, a drugi strzela gole. Obaj są bardzo decydujący. W tej chwili Thibaut jest najlepszym bramkarzem, bez dwóch zdań.
Valverde, twój „brat”, spotkał się w tym sezonie z krytyką, prawdopodobnie po raz pierwszy w karierze. Czy on ją rozumie?
Fede to zawodnik, który otwiera oczy każdemu, kto kocha piłkę nożną. Krytyka to coś normalnego dla tak elitarnego zawodnika, ale wiem, że on się nią nie przejmuje i jest całkowicie skupiony; to prawdziwy profesjonalista.
Real Madryt przyjedzie po dwóch wpadkach, z pewnymi wątpliwościami, ale też z potrzebą odkucia się. Czy to dobrze, czy źle dla Elche?
Szczerze mówiąc, nie obchodzi nas to zbytnio. Skupiamy się na tym, jak sobie radzimy, jak trenujemy każdego dnia, analizujemy naszych przeciwników i robimy swoje.
Jak wspominasz swoje przyjście do szkółki Realu?
To było moje marzenie, jak każdego dziecka, które marzy o grze w Realu Madryt i o piłce nożnej od urodzenia. Przyjazd tam w wieku 16 lat był spełnieniem marzeń, mimo że oznaczało to opuszczenie rodziny. Trochę się bałem; moja rodzina znaczy dla mnie wszystko, ale ostatecznie myślę, że to była najlepsza szansa, jaką dało mi życie. Od tamtej pory moja kariera naprawdę nabrała rozpędu. Wspominam to z wielkim sentymentem; zawsze będę to pielęgnował.
Mówisz o swojej rodzinie. Wiemy, że mama szczególnie cię wspierała.
Tak… (wzruszenie). Moja mama nauczyła mnie, że bez wysiłku nie ma nagrody, że kiedy jesteś na dnie, musisz być silny i zdeterminowany, by z tym walczyć i dążyć do swoich marzeń. By stać się tym, kim chcesz i pragniesz. By przynieść spokój ducha swojej rodzinie, która tak wiele wycierpiała.
Mówisz o stanowczości. To słowo masz wytatuowane na szyi.
Wiele dla mnie znaczy. Moja mama zawsze mi je wpajała, podobnie jak przekonanie, że bez wysiłku nie ma nagrody. Będę to nosił je w sobie do końca życia.
Nie zaszczepiła w nim jednak sympatii do Realu Madryt.
Nie, ona bardziej kibicuje innej drużynie. Zrobili to mój ojciec, który był piłkarzem, i moja babcia; oboje bardzo lubili Raúla. Od momentu moich narodzin ojciec podawał mi piłkę. I oboje chcieli mnie w Realu Madryt.
Zaliczyłeś mocne wejście do pierwszej drużyny. Dwie asysty w Pampelunie (jedna anulowana z powodu spalonego) oraz gol w derbach. Jak to wspominasz?
No cóż, wyobraźcie to sobie. Właśnie wróciłem z młodzieżowego Copa America i zaraz po przyjeździe powiedziano mi, że muszę dołączyć do pierwszej drużyny. I oczywiście byłem bardzo szczęśliwy. Ale nigdy bym nie przypuszczał, że to wszystko się wydarzy. Byłem w dobrej formie, trenowałem solidnie, z pokorą i te niesamowite chwile się wydarzyły.
Czy presja cię nie przytłoczyła? Wiele się o tobie mówiło jako o nadziei Realu.
Przeszedłem drogę od bycia kompletnie nieznanym do bycia obiektem westchnień w każdej restauracji, kiedy wychodziłem na kolację, albo spacerowałem na Gran Vía, gdzie wszyscy prosili mnie o zdjęcia… W chwili, gdy nie do końca to ogarniasz, myślisz: „To takie fajne”. Ale z czasem zdajesz sobie sprawę, że to ogromne i trochę przytłaczające. Ale myślę, że wtedy dobrze sobie z tym radziłem. To pierwsza drużyna Realu Madryt; nie każdy się tam dostaje. Przede mną byli zawodnicy, którzy musieli grać, a ja trafiłem do Castilli, jednak od tamtej pory byłem bardzo znany. Do dziś myślę, że radzę sobie z tym bardzo dobrze.
Ancelotti powiedział nawet, że w następnym sezonie będziesz częścią pierwszego zespołu. Ostatecznie tak się nie stało. Czy to cię rozczarowało?
Nie, ostatecznie zachowałem się dojrzale i z pokorą. Pomyślałem: „Nie uwierzę, dopóki się nie stanie”. To wielka sprawa. Myślę, że Carlo był podekscytowany i wyrzucił to z siebie. To były derby, przegrywaliśmy, a ja strzeliłem wyrównującego gola, minęło dużo czasu, odkąd wychowanek wszedł na boisko i strzelił gola… Postrzegam to jako efekt chwili, gorączki chwili. Na mnie to w ogóle nie wpłynęło.
Czy zmieniłbyś coś w swoim podejściu do tej sytuacji?
Z tą dojrzałością, którą mam teraz, wiem, czego mi brakowało. Może brakowało mi dojrzałości. Żeby grać przed 80 000 ludzi co weekend, trzeba być bardzo opanowanym, a miałem wtedy zaledwie 17 lat. To bardzo trudne.
Stopniowo piłkarze ze szkółki przebijają się do pierwszego zespołu, ale wydaje się to trudniejsze niż gdziekolwiek indziej. Czy to standard w Realu Madryt i czy musi tak pozostać?
Uważam, że Real Madryt to najlepszy zespół w historii; mają tam niesamowitych piłkarzy. Oczywiście, trudniej niż w innych klubach jest młodemu zawodnikowi przebić się do pierwszej drużyny i dobrze grać. Biorąc pod uwagę presję na Bernabéu, Ligę Mistrzów… to bardziej skomplikowane. Czy są piłkarze, którzy mogliby dostać więcej szans? Tak, ale takie rzeczy się zdarzają. Xabi dość często ogląda wychowanków na treningach; każdy ma swoje pomysły i robi to, co uważa za najlepsze.
Co dał ci Ancelotti?
Carlo to wspaniały facet. Nie był trenerem, który dużo mówił; pozwalał zawodnikom mieć swobodę. Nie rozmawiałem z nim zbyt wiele, ale to, o czym rozmawialiśmy, było świetne. On i Raúl pomogli mi postawić kolejny krok, spełnić moje marzenie. Najwięcej nauczyłem się od niego spokoju; jest człowiekiem małomównym i o spokojnym usposobieniu. Podczas meczów bywa trochę bardziej nerwowy, ale w tygodniu jest bardzo spokojny.
Spotkałeś też Raúla, swojego idola. Czy uważasz, że był niesprawiedliwie traktowany podczas pracy w Castilli?
Tak, myślę, że tak. To, co zrobił, miłość, jaką czuje do Realu Madryt, niewielu ludzi, jeśli w ogóle ktokolwiek, kiedykolwiek zrozumie. Odwaga, jaką wykazał, trenując grupę młodych ludzi żyjących w bańce przez sześć lub siedem lat, jest bardzo kosztowna. Udało mu się rozwinąć takich zawodników jak ja, Nico Paz, Mario Martín, Gonzalo, Asencio, Obrador, Miguel Gutiérrez, Rafa Marín, Mario Gila, Arribas, Dotor, Latasa, Marvin, Peter, Álvaro Martín… Spójrz na wszystkich, których wymieniłem, a wszyscy oni grają profesjonalnie w futbol. Tak, myślę, że był niesprawiedliwie traktowany. Ostatecznie jego prawdziwym celem nie był awans, ale raczej rozwój zawodników i pomoc im w dotarciu na szczyt. I osiągnął to ponad wszelką miarę.
Miałeś jakieś wątpliwości, kiedy opuszczałeś Real Madryt? Bo kiedy wyjeżdżasz, wiesz, że możesz już nie wrócić… Mógłeś pojechać na Klubowy Mundial, ale ostatecznie wybrano Gonzalo.
Nigdy nie przestałem marzyć, nigdy. Byłem wypożyczony i gdyby Real Madryt chciał, żebym pojechał na Klubowy Mundial, pojechałbym, ale trzeba docenić, że wielki Gonzalo strzelił ponad dwadzieścia bramek w Primera RFEF i spisał się niesamowicie dobrze. Cieszę się z jego powodu. I spójrz, dokąd mnie ta droga zaprowadziła – do Elche, które jest niesamowite.
Czy twoje marzenie o powrocie do Realu jest nadal żywe?
To nigdy nie przemija. Uwielbiam piłkę nożną, a marzeniem każdego, kto ją kocha, jest osiągnięcie poziomu elitarnego.
Chociaż jest życie poza Realem.
Możliwe, teraz tak myślę.
W zeszłym sezonie w Getafe nie szło ci najlepiej, prawda?
To był dla mnie wspaniały rok, bo nauczyłem się tak wiele. Chyba nie zdawałem sobie sprawy, jak wiele się nauczyłem. Dopiero później to dostrzegłem. Jak wiele się wtedy nauczyłem, ilu dobrych przyjaciół poznałem, ile wspaniałych chwil przeżyłem. To był piękny rok.
W terminologii piłkarskiej to jak przejście z nocy do dnia, od Bordalása do Sarabii.
Tak, to prawda. Ale tak jest zawsze. Nie ma dwóch takich samych trenerów; wszyscy są różni. To prawda, że w tym przypadku są bardzo różni., ale staram się uczyć od każdego trenera jak najwięcej i mam nadzieję, że wydobywają ze mnie to, co najlepsze. Pracowałem z Raúlem przez cztery lata, a z Ederem jestem od czterech miesięcy. Wciąż wiele się od niego uczę, a on z pewnością wiele może się nauczyć ode mnie.
Jak będzie z Realem? Barcelonie odebraliście piłkę. Pod względem statystyk nie przydarzyło się to żadnemu beniaminkowi od 2006 roku.
Naprawdę? Ta statystyka jest niesamowita. Mówi o nas bardzo wiele. Jesteśmy bardzo szczęśliwi i doceniamy to, że jesteśmy tutaj, w najwyższej klasie rozgrywkowej, mamy ten stadion, tych kibiców, wszystko. To sprawia, że gramy lepiej na boisku.
Elche nie pokonało Realu Madryt na własnym boisku od 1978 roku.
Czas to zakończyć. Mam nadzieję, że wygramy.
Nie ma lepszego sposobu na udowodnienie czegoś Realowi niż strzelenie mu gola.
Nie jestem tu po to, by cokolwiek udowadniać Realowi. To Elche mi płaci, Elche zrobiło wszystko, co możliwe, żeby mnie tu sprowadzić, ja chcę pokazać Elche, że podjęli właściwą decyzję, podpisując ze mną kontrakt. Są w Realu Madryt ludzie, na których bardzo mi zależy i będziemy się przytulać po meczu, ale na boisku będę chciał wygrać z Elche.
Jeśli strzelisz gola, będziesz go celebrował?
Nie wiem… Chyba tak. Gramy u siebie, to wyjątkowy mecz, przed naszymi kibicami. Czemu nie?
Niedawno celebrowałeś trafienie przyłożeniem palców do szyi.
To taki żart, który opowiedziałem znajomym. Oglądaliśmy stary mecz Realu Madryt ze Sportingiem, w którym był rzut karny dla Sportingu. Zawodnik Sportingu, który miał go wykonać, ułożył palce w ten sposób, jakby sprawdzał sobie puls… a potem oddał strzał i posłał piłkę na rzut rożny (śmiech) . Moi znajomi powiedzieli mi: „Celebruj w ten sposób”. I tak właśnie zrobiłem.
Skąd twój przydomek Toro (Byk)? Opowiedz nam jeszcze raz tę historię.
Mój kuzyn, Emanuel García, jest Argentyńczykiem, aktorem i wielkim fanem piłki nożnej. Przez te wszystkie lata, kiedy byłem nikim, zawsze wrzucał na mój Instagram takie rzeczy jak „Vamos Toro” czy „Venga Toro”. I tak zostało. Podoba mi się; myślę, że do mnie pasuje. Jest dobry.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze