Advertisement
Menu
/ marca.com

Chema: Mój etap w Realu się skończył i najlepiej było zmienić kierunek

Chema Andrés, który odszedł latem do Stuttgartu, udzielił wywiadu dziennikowi MARCA. Przedstawiamy pełne tłumaczenie rozmowy z wychowankiem Królewskich.

Foto: Chema: Mój etap w Realu się skończył i najlepiej było zmienić kierunek
Chema Andrés. (fot. Getty Images)

Jak oceniasz te pierwsze miesiące w Niemczech?
To były bardzo pozytywne miesiące – i pod względem osobistym, i piłkarskim. Dobrze się aklimatyzuję. Jestem w Niemczech dopiero trzy miesiące, więc to jeszcze wcześnie, ale na razie wszystko idzie dobrze. Koledzy, otoczenie i klub przyjęli mnie naprawdę świetnie.

Czy coś zmieniło się w twojej grze?
Drużyna, okoliczności i liga sprawiają, że się rozwijam. Staram się dostosować do wymagań trenera, które nie są tym samym, do czego byłem przyzwyczajony. Uczę się, poprawiam i próbuję być bardziej kompletnym piłkarzem.

W czym czujesz największy postęp?
Próbuję być bardziej ofensywny. Moim atutem jest defensywa – odbiory, bronienie – ale w ataku brakowało mi tej przebiegłości, żeby iść do przodu. Teraz nie gram wyżej, ale mam więcej swobody, by wbiegać w pole karne, kreować sytuacje, a gra głową wychodzi mi całkiem dobrze.

Strzeliłeś gola w debiucie w Bundeslidze.
Tak, to był mój pierwszy mecz, ale poza tym golem miałem też w innych spotkaniach sporo klarownych okazji. Nie wszystkie wykorzystałem, ale czuję, że częściej je sobie wypracowuję.

Jakie różnice widzisz między futbolem niemieckim a hiszpańskim?
Mało grałem w Hiszpanii, ale dużo oglądałem. Hiszpański futbol jest bardziej taktyczny, oparty na utrzymaniu piłki i cierpliwym ataku. W Niemczech zwykle dominuje jedna z drużyn: jedna kontroluje, a druga szuka twoich słabości, żeby cię ukłuć. Dużo jest kontr i stałych fragmentów. To dla nas ważne, bo często wysoko pressujemy i zostawiamy przestrzenie.

Czy fizyczność bardzo się w Niemczech odczuwa?
Tak. Futbol jest coraz bardziej fizyczny, a w Niemczech jest ta mentalność stawiania na siłę – zawodnicy są duzi, silni, nastawieni na pojedynki i starcia. Mocno to czuję.

Co najbardziej cię zaskoczyło po przyjeździe?
Kibice. Nie tylko nasi, którzy są niesamowici, ale w ogóle miłość do futbolu, pasja, to jak wspierają swoich piłkarzy nawet po porażkach. Zawsze cię dopingują, zaczepiają życzliwie na ulicy – to, ile ciepła dostajesz, jest wyjątkowe.

Twoja więź z Ángelo Stillerem.
Mamy świetny zespół i przyjęcie było super – i od kolegów, i od sztabu. Otworzyli przede mną ramiona, a Ángelo jest jednym z liderów drużyny. Prywatnie bardzo mi pomaga. Na boisku dobrze się rozumiemy, poza nim też. Fajny, otwarty chłopak.

Koledzy często wypytują cię o Real Madryt?
Tak, niektórzy pytają. Oglądamy mecze, dyskutujemy, kto jest najlepszy według kogo. Real budzi ogromne emocje i to czuć.

Jak tam postrzegają Real Madryt?
W zeszłym roku grali z nimi pierwszy mecz w Lidze Mistrzów i ciągle mówią, że stadion jest niesamowity. Real to tam dokładnie to, czym jest – największy klub.

Porównują cię do Rodriego Hernándeza.
Ludzie lubią porównania, ale ja za tym nie przepadam. On jest znakomitym piłkarzem, ale jesteśmy na zupełnie różnych etapach. On to światowa czołówka, a ja dopiero zaczynam karierę. To zaszczyt i szczęście, że ktoś widzi podobieństwa. Bycie porównywanym do takiej klasy to coś niesamowitego. Fizycznie trochę jesteśmy podobni, styl gry może mieć wspólne elementy, ale porównania w piłce rzadko są dobre.

Na kim się teraz wzorujesz?
Dużo oglądam Bundesligę. Patrzę na Kimmicha. Fizycznie nie jest do mnie podobny, ale z i bez piłki jest spektakularny. Odbiera i organizuje. Przez niego przechodzi wszystko, co robi Bayern.

Spełniłeś w Realu marzenie z dzieciństwa?
Bez wątpienia. Każdy canterano marzy, by kiedyś zagrać w pierwszej drużynie. Miałem szczęście to spełnić. Każdy rok tam przybliżał mnie do tego marzenia, które w zeszłym sezonie się ziściło – debiut.

Co jest najtrudniejsze w odejściu z Realu?
Real to miejsce, w którym każdy chce być i grać. Ale trzeba rozumieć, że życie składa się z etapów. Mój tam się skończył i najlepiej było zmienić kierunek, zacząć nowe życie, z innymi projektami i motywacjami.

Dlaczego wybrałeś Stuttgart?
Zbiegło się wszystko, czego szukałem: nowy kraj, nowa liga i klub, który stawia na młodych. Potrzebowałem się kształcić, grać, zbierać doświadczenie. Stuttgart dawał mi to wszystko.

Cieszysz się futbolem tak, jak na to zasługujesz?
Jestem w jednym z najszczęśliwszych momentów – sportowo i prywatnie. Nie spodziewałem się, że mój start w Niemczech będzie właśnie taki. To jak sen i bardzo mnie to cieszy.

Czego uczy La Fábrica, czego nie uczą inne akademie?
Real od podstaw wpaja wartości, ale wyróżniłbym też presję bycia tam. Piłkarzem Realu jest się 24 godziny na dobę. Wszyscy ci się przyglądają. Im wyżej, tym bardziej to czujesz. Kiedy odchodzisz, rozumiesz, dlaczego Real jest największym klubem świata.

Myślałeś, że odejście z Realu może być krokiem wstecz?
Dużo o tym myślałem, ale nigdy nie traktowałem tego jako krok w tył. Decyzje, które podjąłem, miały mnie poprawiać i pozwolić dalej rosnąć.

Liczysz po cichu na powrót?
Po siedmiu latach Real jest dla mnie bardzo ważny. Powrót to nie coś, o czym teraz myślę. Dobrze mi w Niemczech. Piłka jest wielka, klubów topowych jest sporo. Czasem ludzie patrzą tylko na Real, ale każdy ma własną drogę. Przyszłość pokaże.

Inspirował cię przykład Carvajala i jego świetny czas w Bundeslidze?
Carvajal wyjechał, zahartował się, złapał doświadczenie i wrócił. Ja teraz myślę o grze, czerpaniu radości, dalszym rozwoju i nauce jak najwięcej. Zobaczymy, jak się potoczy.

Jak wspominasz Xabiego Alonso jako trenera?
Z tego, co znam Xabiego, to niesamowicie ludzki, bliski człowiek. Ma jasny przekaz, treningi są intensywne, a jego styl opiera się na dominacji z piłką. Bardzo mi pomógł, gdy trafiłem do Realu – nie tylko piłkarsko, graliśmy na tej samej pozycji, ale też mentalnie i osobowościowo. W tamtym roku zachowywał się wobec nas kapitalnie.

Kto z Realu najwięcej ci doradzał?
Lucas Vázquez. To wzór dla wszystkich wychowanków. Prywatnie – świetny, pomocny, bardzo bliski. Już nie mogę się doczekać, aż zagram przeciwko niemu w Niemczech.

Co mu powiesz, gdy się zobaczycie?
Nic wielkiego – spróbuję podbiec na jego stronę i „przypadkiem” dać mu lekkiego kopa, i tyle.

Osobisty cel na ten sezon.
Mój główny cel to grać jak najwięcej w Stuttgarcie i zbierać doświadczenie. Żeby dużo się działo – poczuć prawdziwy futbol, ten z najwyższego poziomu. Jeśli mam to streścić jednym zdaniem: zbierać doświadczenie.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!