Advertisement
Menu
/ abc.com

Carvajal zgłasza gotowość po jedenastu miesiącach

Kapitan Realu Madryt, w pełni wyleczony po ciężkiej kontuzji, jest przekonany, że wróci do dawnej dyspozycji w sezonie pełnym wyzwań – jak choćby zostać pierwszym piłkarzem z siedmioma triumfami w Lidze Mistrzów.

Foto: Carvajal zgłasza gotowość po jedenastu miesiącach
Dani Carvajal. (fot. Getty Images)

5 października 2024 roku, ponad jedenaście miesięcy temu, kapryśny los futbolu stanął na drodze Daniego Carvajala. W najlepszym momencie kariery – z szóstą Ligą Mistrzów w kieszeni (to on otworzył wynik finału), piątą mistrzowską koroną, mistrzostwem Europy z Hiszpanią i poważną kandydaturą do Złotej Piłki, co u prawego obrońcy zdarza się rzadko (w istocie żaden piłkarz na tej pozycji nie zdobył nigdy najważniejszej indywidualnej nagrody w futbolu) – prawa noga zawodnika z Leganés nie wytrzymała.

Niefortunne wybicie w starciu z Yeremym Pino, podczas meczu Real Madryt – Villarreal, skończyło się bardzo poważną kontuzją: zerwaniem więzadła krzyżowego przedniego, więzadła pobocznego strzałkowego oraz ścięgna mięśnia podkolanowego w prawej nodze. Sezon się skończył, a przed nim zaczął się długi i trudny szlak, przy którym nikt nie mógł zagwarantować, że Carvajal z kampanii 2023/24 znów będzie sobą od startu kolejnych rozgrywek. Taki był cel od tamtej nocy, gdy doznał urazu. I pozostaje nim do dziś, opisuje Rubén Cañizares z dziennik ABC.

Po 277 dniach, 9 lipca, w końcówce półfinału Klubowego Mundialu z PSG, Carvajal wreszcie znów założył meczowy strój w oficjalnym spotkaniu. Wychowanek poleciał do Stanów z myślą, by nie wracać stamtąd, dopóki znów nie poczuje się piłkarzem – i choć stało się to w bolesnym 0:4, indywidualny cel został osiągnięty. Fundamenty pod wymagający sezon zostały położone: Carvajal jest pierwszym kapitanem po odejściu Luki Modricia i ma przed sobą kilka poważnych wyzwań. Na przykład zostać pierwszym graczem, który wygra siedem Pucharów Europy – i to przy konkurencji Trenta Alexandra-Arnolda, sprowadzonego do Realu Madryt jako jego następca. Albo naznaczyć historię kadry, zdobywając dla Hiszpanii drugi w dziejach tytuł mistrza świata.

Zanim jednak do tego dojdzie, czeka go jeszcze żmudna droga – jak cały proces rehabilitacji – tak, by czuł się w 100% wyleczony. W Miami, w pierwszych dniach Klubowego Mundialu, gdy już wracał do meczowych kadr, przyznał mediom, że nie boi się starć i że wiek pomógł mu przejść rekonwalescencję z należną dojrzałością i cierpliwością. Najpierw zdrowie psychiczne i rodzina: „Wykorzystałem ten czas, żeby być ojcem i mężem. Mówiłem ostatnio żonie, że nigdy nie tęskniłem za nimi tak jak podczas tej podróży” – wyznał w Palm Beach.

Daphne oraz mali Martín i Mauro byli paliwem napędzającym wymagające dni pracy Carvajala w Valdebebas. Tamten wpis w mediach społecznościowych z karetki nie był czczym gestem: „Nie mogę się doczekać, aż zacznę rehabilitację i wrócę jak bestia” – napisał Dani. I uczynił z tego swoje codzienne motto, zwraca uwagę Rubén Cañizares.

W milczeniu przełknął rozczarowujący ostatni sezon drugiej kadencji Ancelottiego w klubie, ale jednocześnie – gdy leczył kolano – odgrywał w szatni rolę kapitana i lidera zza kulis: „Od chwili kontuzji i wejścia do szatni wiedziałem, że będę tym, który podnosi morale kolegów. To było kolejne wyzwanie”. Wyzwanie trwa, teraz już z opaską, a jego celem jest maksymalnie utrudnić wybór Xabiemu Alonso i Trentowi: „Jestem przekonany, że to fantastyczna rywalizacja” – mówi trener, który w pierwszych trzech oficjalnych meczach raz wystawił Carvajala od pierwszej minuty. „Rywalizację traktuję tak jak w innych momentach kariery. Im większa konkurencja, tym lepiej gram. To ogromne wyzwanie, które uczyni nas obydwu lepszymi piłkarzami” – zapewnia.

Poziom, jaki na razie pokazuje Alexander-Arnold – zarówno na Klubowym Mundialu, jak i na starcie sezonu – jest daleki od jego najlepszej wersji, tej, która przyniosła Liverpoolowi tyle dni i nocy chwały. Carvajal wie jednak, że lekceważenie byłego gracza Liverpoolu byłoby błędem, którego nie popełni. W szatni panuje przekonanie, że przy szczytowej formie obu, Dani jest ponad Trentem Alexandrem-Arnoldem, ale dopiero się okaże, czy Hiszpan wróci na pułap sprzed dwóch sezonów – najwyższy w karierze – i czy Anglik nie zbuntuje się, jeśli w którymś momencie sezonu uzna, że w hierarchii Xabiego znajduje się za Carvajalem. Na razie tak nie jest, lecz w kolejnych tygodniach może się zmienić, zauważa Rubén Cañizares.

W klubie zakłada się, że Carvajal do listopada będzie domykał dochodzenie do pełni formy i – jeśli po drodze nie wydarzy się nic nieprzewidzianego, jak choćby uraz mięśniowy, częsty u zawodników wracających po poważnej kontuzji kolana – wtedy będzie gotów na 100%. Pomoże mu w tym także Luis de la Fuente. Selekcjoner mógł poczekać z powołaniem do października, ale uznał, że już wrześniowa nominacja scali szatnię i wyśle sygnał wsparcia jednemu z liderów kadry: „Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że znów są z nami. To najważniejsze. To nasi kapitanowie, najlepsi na świecie na swojej pozycji i dają nam ogromnie dużo, na boisku i poza nim” – mówił trener, odnosząc się również do powrotu Rodriego. Carvajal jest już z powrotem i zgłasza gotowość do gry, podsumowuje dziennikarz ABC.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!