W ciągu pięciu lat bez dźwigni Real Madryt traci ponad 300 milionów, a Barça ponad 600
Pedro Morata to dziennikarz Marki i radia COPE z Walencji, który zajmuje się sprawami organizacyjnymi i finansowymi w hiszpańskim futbolu. Przedstawiamy pełne tłumaczenie jego felietonu, w którym analizuje ruchy finansowe Realu Madryt i Barcelony.

Kylian Mbappé i Lamine Yamal podczas Klasyku. (fot. Getty Images)
W moim ostatnim artykule zaskakujące było to, że w ostatnich pięciu sezonach Real Madryt, bez dźwigni finansowych, zanotowałby stratę w wysokości 337 milionów euro, a Barça między 580 a 600 milionów.
Teraz wyjaśnię ścieżkę ekonomiczną, która prowadzi do tych ostatecznych liczb.
Na początek: choć to Barça ma opinię klubu stosującego „dźwignie” (co samo w sobie nie jest ani dobre, ani złe), Real Madryt też z nich korzysta. Różnica polega na tym, że siła finansowa Realu i Barçy jest zupełnie inna – wyraźnie na korzyść Realu – ze względu na zgromadzony kapitał własny. Real Madryt ma nieco ponad 598 milionów euro dodatniego kapitału własnego, a Barça na dzień 30 czerwca 2024 roku miała kapitał własny ujemny w wysokości 94 milionów.
Kapitał własny to wskaźnik kondycji i siły ekonomicznej przedsiębiorstwa, na który szczególnie wpływają zyski lub straty z ostatnich lat.
Skupmy się jednak na sednie artykułu.
Real Madryt: z dźwigniami i bez dźwigni
Zgodnie z własnymi sprawozdaniami i oficjalnymi komunikatami Real Madryt osiągnął zysk netto (po opodatkowaniu) w wysokości 65,5 miliona euro, licząc ostatnie pięć sezonów (od 20/21 do 24/25 włącznie).
20/21: 0,9 miliona
21/22: 12,9 miliona euro
22/23: 11,8
23/24: 15,6
24/25: 24,3
W tych pięciu sezonach Real Madryt oficjalnie poinformował, że przeprowadził nadzwyczajne operacje polegające na wcześniejszym rozpoznaniu przychodów z tytułu:
-
Sprzedaży procentu „nowych” biznesów na Bernabéu (niuans „nowych” jest ważny, bo oznacza, że to, co odstępuje, nie obejmuje już dotychczas uzyskiwanych wpływów);
-
W sezonie 23/24 – wcześniejszej sprzedaży loży VIP jako „licencji na osobiste miejsce na stadionie” za 75 milionów euro;
-
W sezonie 24/25 – z tego samego tytułu (choć w swoim komunikacie klub nie precyzuje kwoty, a jedynie stwierdza, że jest mniejsza). Dosłownie w komunikacie napisano: „W sezonie 2024/25 kontynuowano również sprzedaż »licencji na osobiste miejsce na stadionie«, choć przyniosła ona niższe przychody niż rok wcześniej, ponieważ liczba sprzedanych miejsc była mniejsza”. Włożono sporo wysiłku w to, by nie przyznać, że to kolejna mała dźwignia.
Ponieważ Real Madryt nie chciał być w tej kwestii transparentny, nie możemy podać dokładnej kwoty, ale szacunek będzie bardzo zbliżony. Oszacujmy to na nieco ponad połowę: 60 milionów euro. Mogłoby to być jednak i 70, i 25.
-
Nowej dźwigni „sportowej”: udziału w Klubowym Mundialu, który rozgrywany był między 15 czerwca a 15 lipca, a rok obrachunkowy zamyka się 30 czerwca. Należy więc założyć, że jeśli trzymano się rygorów, to 50% uzyskanych zysków ujęto w sezonie 24/25, a pozostałe 50% zostanie ujęte w obecnym sezonie 25/26 (warto zapoznać się z artykułem: Ile ostatecznie Real Madryt zarobił za udział w Klubowym Mundialu? – dop.).
Real Madryt uzyskał z tytułu udziału przychody rzędu 84 milionów euro.
Bez sprzedaży zawodników
Nie zaliczyłem do dźwigni sprzedaży piłkarzy, ponieważ uważam, że to przychód mieszczący się w zwykłej działalności klubów.
Superliga
Z tego powodu – między innymi (takimi jak chęć niedopuszczenia do wzrostu La Liga i reszty zespołów, aby mieć mniejszą konkurencję i większą przewagę ekonomiczną) – Real Madryt (i Barça) tak bardzo potrzebują Superligi. Bo potrzebują Klubowego Mundialu co roku albo Superligi co roku.
FC Barcelona
Jeśli chodzi o Barcelonę, w ostatnich pięciu sezonach jej wyniki ekonomiczne bez dźwigni były bardzo negatywne. Barcelonie również nie zaliczyłem sprzedaży piłkarzy do dźwigni – z tego samego powodu, co w przypadku Realu.
W swojej księgowości od sezonu 20/21 do 24/25 Barça ujęła dźwignie, które audytorzy uznali, na łączną kwotę 717 milionów euro.
– 22/23 i 23/24: 667 milionów euro ze sprzedaży 25% praw do transmisji telewizyjnych. Na potrzeby Finansowego Fair Play La Liga zaliczyła tylko 517, bo pozostałe 150 to złożona inżynieria finansowa, którą Barça sama sobie „wyprodukowała” (operacja Locksley): Barça uczestniczyła w spółce, która kupowała 25% praw telewizyjnych, wykładając 150 milionów euro ze swoich środków, a równocześnie uznała, że sprzedała te 25% firmom Sixth Street i Locksley za 667 milionów, z czego 150 z tych 667 pochodziło z pieniędzy samej Barçy.
– 23/24: operacja Barça Studios, w ramach której Barça zaksięgowała 200 milionów ze sprzedaży 49%, ale z czego faktycznie otrzymała 50. Grant Thornton, audytor za 23/24, skorygował księgi do stanu rzeczywistego i odjął wszystko, czego nie otrzymano (150). Dlatego Barça wykazała w poprzednim sezonie stratę.
Oficjalne wyniki Barçy po opodatkowaniu (25% dla urzędu skarbowego) wyglądały następująco:
– 20/21: (-481) straty
– 21/22: +98 zysku (z dźwignią polegającą na sprzedaży 15% praw telewizyjnych na 25 lat)
– 22/23: +304 zysku (efekt kolejnych 10% sprzedaży praw telewizyjnych + 408 ze 100% Barça Studios, choć faktycznie otrzymano 50 za 49%)
– 23/24: (-91 straty) – audytor odjął wszystko, czego nie otrzymano, z tytułu 49% Barça Studios
– 24/25: Barça nie podała jeszcze danych. Czeka się na to, czy będzie można zaksięgować jako przychód 100 milionów ze sprzedaży loży VIP.
Bez tych 100 milionów Barça prawdopodobnie zakończyłaby sezon mniej więcej na zero, w równowadze.
Jeśli uda się „włożyć” te 100 milionów do przychodów (minus 25% podatku dla urzędu skarbowego), wynik wyniósłby 75 zysku.
Ponieważ nie wiemy, czy mowa o 0, czy o +75, wykonajmy obliczenia bez uwzględniania sezonu 24/25.
W poprzednich czterech sezonach suma i różnica dają wynik -170 milionów strat.
Aby być fair, trzeba dodać, że Barça, mając te dźwignie i sprzedawszy 25% praw telewizyjnych na 25 lat, nie otrzymuje 25% tego, co La Liga wypłaca z tytułu praw telewizyjnych.
To znaczy: jeśli rocznie przypada 160, klub nie otrzymuje 40 milionów rocznie, które – gdyby nie zastosował dźwigni – by wpływały. I nie wpłynęły przez ostatnie trzy sezony. 40 × 3 = 120 milionów łącznie.
Policzmy:
717 (dźwignie) – 120 = 597 × 25% podatku (149,25). Różnica 597 – 149,25 daje 447,7 + 170 strat = 617,7 miliona.
Barça, bez swoich dźwigni o łącznych 717 milionach brutto ujętych przychodów, zanotowałaby 617,7 miliona euro strat w 4 z ostatnich 5 sezonów.
Dla Barçy obraz może być jeszcze gorszy
Gdyby chcieć być bardziej rygorystycznym, doszlibyśmy do 773,6 miliona strat bez dźwigni i zabiegów księgowych, bo dodalibyśmy 156 milionów dodatkowych strat wynikających z „bluffu” Barça Studios – spółki, którą Barça miała w bilansie 22/23 wycenioną na:
408 milionów przychodu za 100%, podczas gdy faktycznie do dziś otrzymała 50 za 49%.
Barça sprzedała 49% za 200 milionów, z czego otrzymała 50. A pozostałe 51% nadal utrzymuje w księgach po kwocie 208.
Jak to możliwe? Proszę zanotować klucz techniczny zwany „przychodem finansowym”, który – w realnej gospodarce – nie jest faktycznym wpływem gotówki, lecz wyceną aktywa z założeniem przyszłego przyrostu wartości (zysku kapitałowego), która kiedyś może stać się przychodem.
Na dziś do kasy wpłynęło 50. Dlatego audytor Grant Thornton już odjął 150 nieotrzymanych z 200 za sprzedaż 49%. Mimo to Barça wciąż utrzymuje w księgach przychód finansowy w 22/23 i 23/24 po stronie przychodów/kosztów za swoje 51% w kwocie 208 milionów euro jako wycena spółki Brideburg (Barça Studios).
Barça „wstrzyknęła” sobie – jak to nazywam – „placebo-przychód” w tak monstrualnej wysokości. Do banku nie wpłynęło 408 milionów. I tu tkwi klucz do „napompowanego”, nierealnego zysku 304 milionów w sezonie 22/23; bez tego zabiegu strata wyniosłaby 34.
Krok po kroku. 304 miliony zysku oficjalnie podane przez Barçę w 22/23 po podatkach oznacza 424 miliony zysku brutto przed podatkami.
Aby dojść do tych 424, Barça zaksięgowała 408 z tytułu wyceny Brideburg (Barça Studios). Dlaczego? Bo „wrzuciła” jednorazowo 200, które podpisała (ale nie otrzymała) za sprzedaż 49% Barça Studios, oraz – ponieważ pozwala na to norma rachunkowa – „wrzuciła” również wartość 51%, które wciąż posiada. To daje 208 milionów. Czy to legalne? Tak. Czy może to zrobić? Księgowo – tak. Może ująć to według wartości rynkowej, jeśli zachowuje większościowy pakiet i współzarządza spółką. Jaka jest wartość? Barça uznała, że Barça Studios warte jest 408 milionów i dlatego „sprzedała” 49% firmom Socios.com i Jaume Roures za 200. Choć otrzymała 50.
W rzeczywistości mamy 50 otrzymanych z 408.
W części dotyczącej sprzedaży 49% audytor Barçy skorygował w minionym sezonie 23/24 te 150 nieotrzymanych i uznał tylko 50 faktycznego wpływu. Stąd oficjalna strata 91 milionów przy zamknięciu roku obrotowego 23/24.
Mimo to Barça nadal utrzymuje dziś 208 fikcyjnych milionów w księgach z tytułu „swoich” 51% Barça Studios. Warto podkreślić, że audytor umieścił adnotację/zastrzeżenie o nieprawidłowości księgowej – widnieje to w Notach 10.2 i 10.3 w publicznych sprawozdaniach Barçy.
Zatem, będąc i rygorystycznym, i realistycznym: jeśli dodamy te nierealne 208 przychodów, których również nie otrzymano, i odejmiemy 25% hipotetycznego podatku (52), który zostałby zapłacony, otrzymamy 156 milionów dodatkowej straty (208 – 52). Dodajemy to do 617,7, co daje łącznie 773,7 miliona strat w 4 z ostatnich 5 sezonów, przyjmując, że w 24/25 wynik był zrównoważony.
W tym „pogorszonym” obrazie Barça, bez swoich dźwigni o łącznej kwocie 925 milionów (717 + 208) brutto ujętych przychodów, zanotowałaby 773,6 miliona (617,7 + 156) strat w 4 z ostatnich 5 sezonów.
Płynność
Powiem tak: prędzej czy później te 358 milionów euro (208 za 51% Barça Studios oraz 150 z Locksley), które Barça utrzymuje w księgach jako przychód, a które są dymem, dadzą o sobie znać w płynności finansowej klubu. Jeśli powiedziałeś sobie, że masz 358 milionów, a ich nie masz, to wcześniej czy później wypłynie potrzeba gotówki.
Swoją drogą dźwignia w postaci sprzedaży 25% wpływów z praw telewizyjnych na 25 lat firmie Sixth Street za rzeczywiste 517 milionów euro oznacza dla Barçy rezygnację z 1 000 milionów euro – taka jest kwota wynikająca z tego, że przez kolejne 25 lat nie będzie wpływać 40 milionów rocznie (w wartości dzisiejszej i zakładając, że prawa TV przez 25 lat nie wzrosną szybciej niż inflacja).
To coś podobnego do tego, co zrobiły inne kluby La Ligi w porozumieniu z CVC – w zamian za rezygnację z 10% przez następne 50 lat.
Przykład: Valencia otrzymała z góry 120 milionów. Ale przestanie inkasować ok. 7–8 milionów rocznie × 50 lat = 350–400 milionów. Różnica jest taka, że umowa CVC–kluby La Ligi zobowiązuje Valencię i pozostałe kluby do wydania 70% na inwestycje generujące większe przychody, na przykład Nuevo Mestalla, podczas gdy Barça wydała to na piłkarzy.
Wszystko powyższe prowadzi nas do wniosku, że bogaci też płaczą.
PS: Czy dźwignie są dobre czy złe?
Czym jest „dźwignia”? To przyspieszenie przyszłych wpływów – wzięcie ich do teraźniejszości i wydanie już dziś – pieniędzy, które powinieneś otrzymać w przyszłości.
Czy dobrze jest wziąć dziś 25% pensji z najbliższych 25 lat, żeby kupić sobie mieszkanie przy plaży?
Czy dobrze jest wynająć pokój w swoim domu i przez kolejne 20 lat mieszkać z kimś obcym, by kupić lepszy samochód?
Czy dobrze jest się zadłużyć i wydawać pieniądze z przyszłości, żeby mieć lepszą teraźniejszość?
To już pozostawiam każdemu z Państwa do oceny.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze