McManaman: Real Madryt wrócił, ma szeroki skład
Były pomocnik Realu Madryt, Steve McManaman, udzielił wywiadu dziennikowi AS. Poniżej przedstawiamy zapis tej rozmowy z 53-letnim Anglikiem.

Steve McManaman. (fot. Getty Images)
Co pan sądzi o losowaniu Ligi Mistrzów z perspektywy Realu Madryt?
Myślę, że jeśli by przeanalizować wszystkie drużyny, to większość może powiedzieć to samo. Anglicy, Real Madryt… Pod pewnymi aspektami to dla nich trudne losowanie, ale są też mecze, które powinni wygrać. Juve w domu, Monaco w domu, nawet Olympiakos. Jedyny niewygodny wyjazd to Ałmaty. Z całym szacunkiem, ale nikt nie chce tak daleko lecieć tuż przed meczem ligowym. Ale ogólnie to są mecze, które powinni wygrać. Na papierze City i Liverpool wydają się najbardziej skomplikowanymi rywalami, ale o to też chodzi w tym nowym formacie – trochę meczów trudnych, trochę przystępnych i niektóre, które mogą pójść w każdym kierunku. Tak samo jest dla większości drużyn. W poprzednim sezonie podobał mi się ten format, dlatego nie mogę się doczekać, aby zobaczyć, jak to wszystko potoczy się tym razem.
W poprzednim sezonie Real Madryt nie dotarł do finału.
Mają wielką okazję. Myślę, że wszyscy znamy ich słabości sprzed roku, te wszystkie problemy z kontuzjami – Carvajal, Militão, Alaba, a lista tylko się wydłużała. Do pewnego punktu to było do zrozumienia, dlaczego tak bardzo cierpieli pod względem defensywnym i dlaczego byli tak wrażliwi z tyłu. Teraz to rozwiązali – wrócili piłkarze z doświadczeniem, a ponadto dodali głębi… Sprowadzili Trenta, Huijsena i Carrerasa. Znów powinni być silni. Wrócili, mają szeroki skład, z doświadczeniem. W tych dotychczasowych meczach widać było, że są w formie.
Jak dużą zmianę ma za sobą Trent?
Myślę, że sama różnica między klubami nie jest tak wielka. Liverpool to ogromny klub z niesamowitą historią. Tak samo Real Madryt. Jednocześnie oba te kluby są od środka bardzo rodzinne. Gdybym jutro tam wrócił, to spotkałbym niektórych pracowników, którzy byli tam za moich czasów te 25 lat temu. Z zewnątrz może się wydawać, że Real Madryt jest surowy, ale od środka jest bardzo rodzinny. Tą prawdziwą zmianą dla Trenta będzie miasto, kultura, język i styl życia. Ale spodoba mu się to. Pod względem piłkarskim adaptacja nie będzie trudna, ponieważ wiele osób mówi po angielsku. To mu pomoże i szybko się zintegruje. Ostatecznie będzie się osądzać jego grę, a Trent to fantastyczny piłkarz. Dlatego nie sądzę, aby miał problemy.
Dał pan jakąś wskazówkę Trentowi?
Sceptycznie podchodzę do zagranicznych zawodników, którzy przychodzą do Premier League. Chociaż znają język, to potrzebują czasu na integrację, nie wiadomo, jak wygląda ich życie rodzinne, czy muszą wozić dzieci do szkoły… Jedyne, co bym mu powiedział, to aby się jak najszybciej ustatkował. Niech znajdzie swoje miejsce do życia. Ostatnie, czego potrzebuje, to miesięcy spędzonych na walizkach w hotelu. Potrzebuje prawdziwego domu, bazy, miejsca, w którym będzie dobrze spał i będzie mógł się skupić na treningach. Ostatnie, czego potrzebuje, to miesięcy w hotelu. Dlatego niech jak najszybciej się ustatkuje i zaadaptuje. Ma przyjaciół jak Jude z reprezentacji Anglii, Xabi również ma swoją historię w Liverpoolu, więc wie, że może z nim porozmawiać. Jest wielu zawodników, którzy mówią po angielsku, dlatego adaptacja powinna być dla niego dużo łatwiejsza.
Jak sobie radzić z krytyką wypływającą z mediów? Czy w Anglii jest ona równie twarda jak tutaj?
To trudne, prawda? W Anglii mamy wiele gazet, ale nie sportowych. Z drugiej strony tutaj pierwsze dziesięć stron dzienników sportowych skupia się na tym, kto co jadł na śniadanie, czy kupił nowy samochód, czy zmienił fryzurę… Analizowany jest każdy detal gry, treningu. Dzieje się tak, ponieważ w jakiś sposób muszą codziennie zapełniać wszystkie strony. Nawet w dniach bez meczów. Tak to wygląda. A teraz przy tych wszystkich mediach społecznościowych to już prawdziwe szaleństwo, nie? Wszyscy mają swoje zdanie na każdy temat. Najważniejsze jest to, aby odnieść sukces. W poprzednim sezonie Real Madryt był drugi. Przegrał finały i spadła na nich mocna krytyka. Tak to tutaj wygląda – albo wygrywasz, albo ponosisz klęskę. I raz dotyka to jednej, a raz drugiej drużyny. Presja jest obecna w każdym sezonie i stanowi część tego wszystkiego. Dotknęło to również Garetha, ale zaczęło się dopiero po tych sześciu czy siedmiu latach. Pierwsze pięć lat było bowiem wspaniałych, a później pojawiły się tematy kontuzji, reprezentacji Walii… Ale myślę, że trzeba umieć tym zarządzić. Nie da się wygrywać każdego meczu. To normalne, że możesz się spodziewać krytyki, ale musisz pracować i się starać. To jest najważniejsze.
Czy w szatni Realu Madryt przed wielkim wieczorem Ligi Mistrzów można sobie pozwolić na uczucie strachu?
Oczywiście. I myślę, że to uczucie jest czymś zupełnie naturalnym. Rok temu Real Madryt przyjechał do Liverpoolu i przegrał. W tym roku będą mieć kolejną szansę. Dlatego uczucie strachu, nerwów, motylków w brzuchu, emocji jest czymś normalnym. O to w tym chodzi. Liverpool musi polecieć do Stambułu, Real Madryt do Ałmatów, to sześć czy siedem godzin lotu. Ale gdy rozglądasz się po szatni, to zaczynasz odczuwać również spokój. Patrzysz na Daniego Carvajala, który wygrał sześć Pucharów Europy. Patrzysz na innych kolegów, który wygrali kilka Lig Mistrzów i zaczynasz to rozumieć. Patrzysz też na Mbappé, który nigdy nie wygrał, ale chce to osiągnąć. To wielcy piłkarze i to wzbudza u ciebie spokój. Jeśli jesteś w małej drużynie, to możesz sobie pomyśleć: czyli znów przegramy? Ale gdy nakładasz koszulkę Realu Madryt, to patrzysz dookoła i zaczynasz rozumieć, co jest najważniejsze. Ponadto nigdy nie będziesz prawdziwym piłkarzem, jeśli nie poczujesz strachu, nerwów, motylków w brzuchu. To dzięki temu futbol jest wielki.
Myśli pan, że ta drużyna może odnaleźć równowagę taktyczną, aby wygrywać te największe mecze?
Nawet Barça, która była świetna w poprzednim sezonie, nie jest w stanie cały czas grać na najwyższym poziomie i liczyć na wygranie Ligi Mistrzów. Tutaj potrzeba stabilizacji i mam nadzieję, że obie drużyny ją odnajdą. Myślę, że wszyscy szukają tej równowagi między dawaniem widowiska, strzelaniem goli i wzbudzaniem emocji a jednocześnie zachowywaniem czystego konta, ponieważ nie zawsze da się wygrywać dwa, trzy czy cztery do zera. To nie miałoby sensu. Zawsze pojawi się jakiś rywal, który ci się postawi i cię pokona. Właśnie po to jest tutaj Xabi Alonso, aby dać tę równowagę. Mamy za sobą trzy mecze z Osasuną, Oviedo i Mallorcą, w których Real Madryt stracił tylko jednego gola. Zobaczymy, co się wydarzy w przyszłości.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze