Ser y estar fuerte
Być czy być?

Xabi Alonso daje wskazówki drużynie podczas ostatniego sparingu przed startem sezonu. (fot. Getty Images)
Real Madryt – Osasuna: Przewidywane składy
Język hiszpański w powszechnej opinii uchodzi za raczej jeden z łatwiejszych do nauki. Pewnie tkwi w tym sporo prawdy, nawet jeśli autor niniejszego tekstu upierałby się, że nie ma łatwych języków, gdy chce się któryś opanować na naprawdę wysokim poziomie. Na pewnym etapie w grę wchodzi już bowiem nie tylko dobra pamięć do słówek i odmian czasowników oraz zrozumienie gramatyki, lecz także kwestie takie, jak językowa intuicja, czy umiejętność myślenia w danym języku.
Już na początkowych etapach nauki można się jednak natknąć na smaczki, które potrafią sprawiać problemy. W przypadku hiszpańskiego (ale też na przykład portugalskiego) jednym z nich jest istnienie więcej niż jednego czasownika oznaczającego „być”. W mowie Cervantesa istnieją one aż trzy: ser, estar i w niektórych sytuacjach haber. Dziś interesować będą nas na szczęście tylko dwa pierwsze.
Gdybyśmy mieli w dużym skrócie wytłumaczyć podstawową różnicę między ser i estar, powiedzielibyśmy, że pierwszego z nich użyjemy do pary z jakąś, często niezmienną, cechą (na przykład sympatyczny, wysoki, nieśmiały), drugiego w połączeniu z jakimś, niejednokrotnie przejściowym, stanem (na przykład chory, zmęczony, zadowolony). Żeby jednak nie było zbyt łatwo, niektóre przymiotniki mogą łączyć się zarówno z czasownikiem ser, jak i estar, a wraz z tym zmienia się kontekst wypowiedzi.
Przymiotnikami takimi mogą być na przykład fuerte (silny) i débil (słaby). Możemy je połączyć z czasownikiem ser lub estar w zależności od tego, czy chcemy zaznaczyć czyjąś stałą cechę, czy też obecny stan. Na tej zasadzie możemy stwierdzić na przykład, że Mariusz Pudzianowski es fuerte (z odmienionym czasownikiem ser, jako cecha pana Mariusza), Lechia Gdańsk es débil (jako cecha klubu ze stolicy Trójmiasta), Konfederacja stety lub niestety está fuerte (z odmienionym czasownikiem estar, jako obecny stan w sondażach) czy że Manchester United está débil (jako stan, choć trzeba przyznać, że akurat wyjątkowo długotrwały).
W zeszłym sezonie o Realu Madryt przy zastosowaniu powyżej opisanej zawiłości gramatycznej można było powiedzieć, że es fuerte i jednocześnie está débil. O tym, że Królewscy są silni z natury, przekonywać nikogo nie trzeba, gablota z trofeami rozwiewa tu wszelkie wątpliwości. W kampanii 2024/25 był jednak także w stanie wyraźnego osłabienia, na które wpływ miało co najmniej kilka czynników. Być może niektórzy z was wezmą nas teraz za szaleńców, ale stwierdzimy, że w poprzednim sezonie Królewscy tak naprawdę osiągnęli maksimum możliwości. Nie chodzi jednak o maksimum wynikające z potencjału zespołu, lecz o maksimum w obrębie chronicznego osłabienia.
Transfer Kyliana Mbappé uśpił naszą czujność, przez co w ogóle nie wzięliśmy pod uwagę, iż sprowadzenie jednego zawodnika wcale nie musi oznaczać, iż pewien cykl nie ma prawa dobiec końca. Choć Francuz po początkowych kłopotach z adaptacją w ogólnym rozrachunku zrobił niemal wszystko to, czego od niego oczekiwano, to jednak okazało się to zbyt mało. Jeden gracz nie jest w stanie w pełni zamaskować ogólnego wypalenia całej drużyny. A Real Madryt w ostatnim roku pracy Carlo Ancelottiego był właśnie na niemal każdym poziomie wypalony. To naturalny i niezawiniony proces, który dopaść może każdego – od pisarza czy aktora, przez nauczyciela, po zespół piłkarski.
Nawet jeśli w gruncie rzeczy często nie ma się wpływu na to, kiedy dojdzie do wypalenia, wciąż można mieć wpływ na to, jak się na nie odpowie. Królewscy zareagowali w tej sytuacji w sposób typowy dla każdego klubu, czyli zaczynając od pożegnania trenera. Na osobę mającą wzniecić na nowo iskrę w zespole wybrano Xabiego Alonso. W klubie stwierdzono, że nic innego nie będzie w stanie wnieść większej świeżości, niż zastąpienie starego wygi jednym z najlepiej zapowiadających się i jednocześnie utytułowanym już trenerem.
Bask ma za sobą pierwsze przetarcie w postaci Klubowego Mundialu, ale pomimo pewnych zauważalnych zmian w grze mimo wszystko turniej w USA należy chyba uznać bardziej za zakończenie poprzedniego etapu niż jako taki start kolejnego. Można poniekąd stwierdzić, że Xabi odhaczył oficjalny debiut, jednak wciąż jeszcze oficjalnie nie rozpoczęła się jego era w roli szkoleniowca Realu Madryt. Licznik wystartuje tak naprawdę dopiero dziś.
Nowy Real z nowym głównodowodzącym i nowymi, budzącymi olbrzymie nadzieje zawodnikami ma ponownie wzbudzać ekscytację, cieszyć oko i, co najważniejsze, gromadzić trofea. Wszyscy liczymy na to, że nie będziemy musieli wzorem poprzedniego sezonu co kilka dni oszukiwać się, iż drużyna zaraz się rozkręci, bo przecież kiedyś musi. Zdecydowanie bardziej życzymy sobie tego, byśmy po każdym meczu mogli z czystym sumieniem powiedzieć, że Real Madryt es fuerte i está fuerte.
* * *
Mecze La Ligi można obstawiać w FORTUNA z kodem REAL, która na start sezonu przygotowała specjalny konkurs z wyjazdem na Klasyk.
WSPÓŁPRACA REKLAMOWA // FORTUNA to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem. Grać mogą tylko osoby pełnoletnie 18+. Podane kursy mogą ulec zmianie.
Mecz z Osasuną rozpocznie się dzisiaj o 21:00 i w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale CANAL+ Sport na platformie CANAL+.
WSPÓŁPRACA REKLAMOWA
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze