„Czy to kolejna «niebezpiecznie przygotowana» liga?”
Santiago Siguero, redaktor dziennika MARCA, w najnowszym tekście dzieli się swoimi przemyśleniami na temat pomysłu tęgich głów hiszpańskiego futbolu, by Barcelona rozegrała jeden z najtrudniejszych wyjazdów na neutralnym terenie. Przedstawiamy opinię dziennikarza.

Lamine Yamal w pojedynku z Sergim Cardoną. (fot. Getty Images)
Przeciwko wszystkiemu i przeciwko wszystkim, heroiczna Barça Joana Laporty będzie musiała pokonać kolejną nikczemną pułapkę, by wygrać kolejną ligę: rozegrać więcej meczów u siebie niż na wyjeździe, co – jak wszyscy doskonale wiemy – zaszkodzi chłopcom Flicka. Tak jak w poprzednim sezonie zaszkodziło im zarejestrowanie Olmo przez Krajową Radę Sportu, czy jak w czasach już niemal zapomnianych La Liga wkładała im „dźwignie” między szprychy, by oddalić ich od chwały, na którą tak bardzo zasługują i tyle razy po nią sięgali, mimo że, jak mawiał Piqué, za sznurki hiszpańskiego futbolu pociąga się tylko w loży Bernabéu.
Tego hiszpańskiego futbolu, który uznał za normalne to, że jedno z niewielu spotkań, w którym wiecznie uciśniona Barça, która musiała nawet uciekać się do bolesnych wpłat dla wiceprezesa Komitetu Sędziów, by zagwarantować sobie sędziowską neutralność w zgniłym systemie, gra z kibicami przeciwko sobie, będzie grała z kibicami, którzy ją wspierają. Villarreal, domniemany pokrzywdzony decyzją La Ligi i Federacji, teraz milczy, choć kiedy pojawił się temat Superligi, był jednym z tych, którzy najbardziej protestowali. „Piłka nożna dla kibiców”, „wywalcz to sobie na boisku”. Pamiętacie? Ależ to były czasy…
A Real? Cóż, Real, niestety, pogodził się ze swoim losem. Z systemem, którego nie był w stanie zmienić. Reakcja jest taka sama jak wtedy, kiedy Louzán zmienił szefostwo sędziów. „To mniej więcej to samo”, mówią w Valdebebas, przyzwyczajeni do częstszego wygrywania Pucharów Europy niż mistrzostw swojego kraju.
W tym momencie słowa Simeone o „niebezpiecznie przygotowanej lidze” brzmią nawet komicznie. Wydaje się, że to było wczoraj, ale to było w 2015 roku (co ciekawe, między dwoma przegranymi przez Cholo finałami Ligi Mistrzów przeciwko Królewskim). Nie trzeba dodawać, że Real nie wygrał tamtej ligi. Nie trzeba dodawać, że tym razem trener Atlético na pewno będzie bardziej ważył słowa.
I tak to się kręci.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze