Advertisement
Menu
/ YouTube.com

Iker Bravo: Nie mam pretensji do kibiców Barcelony, którzy myślą, że jestem najemnikiem albo zdrajcą

Iker Bravo, który ostatniego lata przeniósł się z Castilli do Udinese, wziął udział w podcaście El After de Post United. Przedstawiamy najważniejsze wypowiedzi Hiszpana.

Foto: Iker Bravo: Nie mam pretensji do kibiców Barcelony, którzy myślą, że jestem najemnikiem albo zdrajcą
Iker Bravo. (fot. Getty Images)

– Może się wydarzyć tysiąc rzeczy, ale ja chcę zdobyć nagrodę Golden Boy i to jest mój cel.

Byłem dużym dzieckiem, przynajmniej jeśli chodzi o budowę ciała. Urodziłem się w 2005 roku, a często wystawiali mnie do gry z rocznikiem 2003. Byłem mały, to nie byli moi koledzy ze szkoły… i dopadła mnie trema. W pierwszych meczach w lidze osiedlowej w Katalonii zdarzyło się, że jechałem z mamą na boisko i powiedziałem: „Mamo, nie chcę grać”. Wbiłem sobie do głowy, że nie chcę i zostałem na trybunach jako widz. Ale mama zauważyła, że jestem podenerwowany, zeszła na dół i powiedziała trenerowi: „Daj mu koszulkę, bo jednak chce grać”. Zagrałem, rozegrałem świetny mecz i strzeliłem cztery gole. Od tamtej pory zacząłem strzelać i strzelać… A któregoś poranka, oglądając telewizję, pokazali mecze szkółki Barcelony i powiedziałem mamie, że chcę tam grać. Rodzice na początku mnie zignorowali, jakby to była dziecięca fanaberia. W końcu pojechałem na testy do szkółki Barçy. Spędziłem tam rok, a potem Barcelona mnie zakontraktowała.

– Dla mnie podpisanie kontraktu z Barceloną było czymś największym, co mogło mi się przydarzyć. Jestem dzieckiem z Barcelony, wychowałem się w Barcelonie i widziałem tylko Barcelonę. Etap w La Masii był najszczęśliwszym okresem mojego życia. Byłem dzieckiem, poznałem tysiące ludzi. Zobaczyłem tysiące miejsc, do których z racji sytuacji mojej rodziny normalnie bym nie dotarł.

– Zobacz – ja, będąc z rocznika 2005, nie pokrywałem się z rocznikiem 2002, który był jednym z najmocniejszych, ani z 2007, z Lamine'em, Cubarsím… Nie grałem też z Kaysem Ruizem, ale mogę powiedzieć, że to najbardziej utalentowany piłkarz, jakiego widziałem na boisku. Jego poziom techniczny był niesamowity. Co było potem, to już inna sprawa. Jest też Pablo Moreno. Jestem szczerym człowiekiem. Mówię wprost i przedstawiam rzeczy takimi, jakie są. Problem w Barcelonie polegał na tym, że trafił na nas, rocznik 2005, okres przejściowy. Źle mi się o tym mówi, ale nigdy nie prosiłem o więcej pieniędzy i nigdy nie kierowałem się nimi. Pieniądze są ważne, ale ja chciałem tylko grać w Juvenilu A. Rozgrywałem świetny sezon w Cadete A, miałem świetne statystyki. W pewnym momencie Jordi Roura powiedział mi, że przejdę do Juvenilu A, ale potem zmienił się dyrektor i przyszedł Alexanko. Ma do tego prawo, ale nawet nie wiedział, kim jestem. Moja mama poszła do biura, a on patrzył w papiery i nie miał pojęcia, o kogo chodzi.

– Pamiętam, że płakałem w domu z mamą, bo nie chciałem odchodzić, ale powiedziała mi, że muszę wyjść ze swojej strefy komfortu. Trzeba sprawdzić się w innych warunkach – i nie żałuję, że odszedłem do Bayeru Leverkusen. Dojrzałem, wiele się nauczyłem, zwłaszcza psychicznie, bo bywało naprawdę ciężko. To była zmiana, która mnie mocno dotknęła. Miałem 15 albo 16 lat i pojechałem sam do Niemiec. Zmieniło się wszystko: język, jedzenie… Bayer Leverkusen bardzo dobrze mnie potraktował. To klub na dziesiątkę. Wtedy tego nie doceniałem – byłem dzieciakiem. Leverkusen zaproponowało mi wynagrodzenie dostosowane do mnie. Nie odszedłem dla pieniędzy. Ludzie myślą, że się wtedy ustawiłem finansowo, ale to nieprawda. Zarabiałem tylko trochę więcej.

– Zagrałem bardzo dobry okres przygotowawczy w Bayerze, który ściągnął napastnika do pierwszego zespołu. Poprosiłem mojego agenta, żeby poszukał mi opcji powrotu do Hiszpanii. Zainteresowało się mnóstwo klubów. Miałem już przejść do Atlético, ale wtedy zgłosił się Real Madryt – wielki klub, w którym wiele się nauczyłem. To kwestia zawodowa – trzeba odłożyć klubowe sympatie. Porozmawiałem z agentem i z mamą, i podjęliśmy taką decyzję.

– W ogóle nie mam pretensji do kibiców Barcelony, którzy myślą, że jestem najemnikiem albo zdrajcą, jak wielu mi mówi. Doskonale ich rozumiem – w końcu Barça i Real to rywale. Ale podjąłem decyzję, czysto sportową. Gdybym kierował się opiniami ludzi, stałbym w miejscu.

– W moim pierwszym sezonie w Realu Madryt Castilla nie wydarzyło się absolutnie nic. Nie miałem żadnego konfliktu z Raúlem Gonzálezem Blanco, choć ludzie mogli tak myśleć, bo nie grałem. Nie mieliśmy konfliktu, ale też nie było między nami „chemii”. To trener, który robi to, co służy jego celowi – dotarliśmy do finału baraży. Nie było między nami tej relacji trener–zawodnik. Popełniłem błędy i wiele się nauczyłem. Byłem 17-latkiem z dużą osobowością. Jak przychodzą moi znajomi, lubię z nimi wyjść… i to się nie zmieni. Problem polegał na tym, kiedy się to działo. Raúl miał rację w pewnych sprawach, a w innych nie – ale to nie było tak, jak się mówi. Mówię szczerze – popełniłem błędy. Nigdy jendak nie pokłóciłem się z Raúlem.

– Zawsze byłem bardzo szczery wobec Álvaro Arbeloi. Ma niesamowite wartości. Jego podejście do pracy, sposób, w jaki cię traktuje… Nigdy nie lubiłem siłowni, ale jeśli trzeba teraz zrobić dodatkowe godziny, to je robię. Uczyli mnie z życzliwością. Przekonali mnie i bardzo się cieszę, że trafiłem na Arbeloę i jego sztab.

– Wiedziałem, że jak zagramy z Barceloną, będą mnie obrażać – ale nie, że przez całą drugą połowę. To normalne, że w piłce cię wyzywają. Wziąłem to na spokojnie. Mogą mi mówić, co chcą – mnie to nakręca. Motywuje mnie to. Jeśli przestaniemy wyzywać, futbol straci sens. Ale są granice, których nie można przekraczać.

Tito Floren to jedna z najlepszych rzeczy, jakie zabieram z Realu Madryt. Jako człowiek – super, jako biznesmen – inny poziom. Kiedy strzeliłem Barcelonie, Florentino powiedział mi: „No, już czas był, żebyś w końcu coś trafił”.

– Często trenowałem z pierwszą drużyną Realu i najbardziej imponował mi Toni Kroos. Decyzje podejmował idealnie, za pierwszym kontaktem. Dawał ci ciasteczka, nie koninę. Jeden z moich ulubionych piłkarzy Realu to Rodrygo. Z Benzemą nie miałem wielu okazji się spotkać.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!