Advertisement
Menu
/ as.com

„Mam nadzieję, że Real Madryt będzie miał broń do walki z NBA”

Juan Carlos Sánchez, dyrektor sekcji koszykarskiej Realu Madryt, wziął udział w programie Real Madrid Conecta realizowanym przez klubową telewizję. Odpowiadał na pytania związane z klubem i powiedział, jak wyglądało odmienienie oblicza koszykarskiej drużyny w ostatnich latach.

Foto: „Mam nadzieję, że Real Madryt będzie miał broń do walki z NBA”
Od lewej: Juan Carlos Sánchez (dyrektor sekcji koszykarskiej Realu Madryt), Florentino Pérez i Jordi Bertomeu (prezes Euroligi) (fot. Getty Images)

Przyjście do klubu w 2010 roku:
– To był magiczny moment. Chciałem, żeby Florentino Pérez powierzył mi tę sekcję. Później po trwającym ponad trzy godziny obiedzie z ludźmi, którzy nie mieli nic wspólnego z koszykówką, prezes powiedział, żebym pojechał na Bernabéu podpisać kontrakt. Rozwiązał to w 30 sekund po obiedzie, który trwał trzy godziny… To był moment, kiedy koszykówka Realu Madryt była bardzo dotknięta. Za nią było czternaście czy piętnaście przeciętnych lat, a sytuacja sportowa była dziwna. Niewiele ludzi przychodziło nas oglądać, liczba osób z karnetami była śmieszna. Wtedy powstał plan, żeby zhiszpanizować kadrę zawodnikami zaangażowanymi, identyfikującymi się z klubem, wychowankami i też wielkimi graczami.

O co prosił Florentino Pérez?
– Żeby umieścić Real Madryt na miejscu, na którym był w przeszłości. Nie pod względem ekonomicznym, ale jeśli chodzi o nadzieję. Żeby ludzie ponownie w nas uwierzyli. Przestano mówić o Realu Madryt, nie liczyliśmy się. Teraz wszyscy mówią o nas jako o sympatycznej i radosnej drużynie. Jestem dumny z tego, na co klub postawił i z tego, co zrobił Florentino. Bez niego nie byłoby to możliwe. Real Madryt teraz zawsze jest obecny, zawsze rywalizuje i odzyskał zwycięski gen. Mamy wsparcie karnetowiczów, socios, kibiców… To niesamowite, że w czwartek 12 tysięcy osób przyszło oglądać nasz mecz w Eurolidze, a widziałem spotkania Barcelony, na które przychodziło 2,5 czy 3 tysiące osób. Teraz ludzie dobrze się u nas czują. Mieliśmy okres piętnastu lat bez zwycięstwa w Eurolidze, a w ostatnim czasie wygraliśmy 18 tytułów.

Pablo Laso:
– Był kluczowy. Wniósł swoją osobowość, wiedzę i wielkie chęci. Przywrócił ten zwycięski gen, który zawsze mieliśmy, ale który był mniej więcej martwy w tamtych latach. Pablo rozbudził ten gen i sprawił, że znów go widać na parkiecie. To była trudna decyzja, ponieważ Laso przychodził z San Sebastián, z dolnej części tabeli, a w dodatku nie miał doświadczenia w europejskich pucharach. Jednak chcieliśmy na niego postawić, a prezes dał temu zielone światło. Powiedział mi, że jeśli uważam Laso za najlepszą opcję, on się zgadza. Pablo przyszedł w 2011 roku i nigdy się nie pokłóciliśmy, a rozmawiamy o koszykówce od przyjścia do biura o 8:30. On ma większy charakter ode mnie, ponieważ jest z Vitorii. Rozumiemy się wzajemnie.

Najtrudniejszy transfer:
– Wszystkie są skomplikowane, ale wykonaliśmy zdecydowany krok w przód po sprowadzeniu Rudy’ego Fernándeza. Nie chodzi o to, że chciały go inne drużyny, one go wręcz prześladowały. On podjął najlepszą decyzję dla swojej kariery, rodziny i dla nas. Kolejną ważną operacją było przekonanie Llulla, żeby odrzucił opcję z NBA i jako madridista został na zawsze w klubie. Również wyróżniłbym kolejne przedłużenia kontraktu z Felipe Reyesem. To wielki zawodnik i nie każdy może się pochwalić, że ma takiego gracza u siebie przez szesnaście lat.

Cantera i Luka Dončić:
– Kiedy przychodziliśmy do klubu, nie byliśmy mistrzami Hiszpanii w żadnej kategorii, więc późniejsza praca okazała się dobra. Z Alberto Angulo zrobiliśmy analizę i stworzył się projekt na średni i długi termin. Sprowadzaliśmy najlepszych młodych zawodników z Europy, a teraz wielu z nich chce trafić do Realu Madryt ze względu na jego wartości, za pracę z młodymi graczami, ich edukowanie i kształcenie. Dončić jest tego najlepszym przykładem. Gra w NBA, ale jest na bieżąco z Realem Madryt. Mówi, że będzie oglądał play-offy, jeśli nie będzie mieć meczu, trenuje przy hymnie Realu Madryt… To wyjątkowy przypadek. Przeżywałem jego rozwój w NBA z ogromną dumą, ponieważ on jest częścią naszej rodziny i bardzo go kochamy, ale też czujemy gniew, ponieważ gdyby nie było NBA, moglibyśmy się cieszyć Luką przez piętnaście lat. Teraz mamy Garubę i Nakicia, którzy już weszli w rotację pierwszego zespołu i zapowiadają się bardzo dobrze. Mam nadzieję, że w przyszłości będziemy mieć broń do rywalizowania z NBA, żebyśmy mogli zatrzymywać takich zawodników.

Tytuł, który najbardziej napawa dumą:
– Pierwszy. Puchar Króla wywalczony w Palau Sant Jordi w lutym 2012 roku. Mieliśmy za sobą 19 lat bez zdobycia tego pucharu i nawet nie byliśmy faworytami… Barcelona dominowała przez lata, a tym tytułem zaczęliśmy rozbijać trochę ich projekt.

500 zwycięstw Pabla Laso:
– Pamiętam o Eurolidze z 2015 roku. Tutaj w Madrycie. Jechaliśmy autobusem na mecz i prawie nie dało się przejechać. Trzy tysiące ludzi było na ulicach. Nigdy nie myślałem, że takie coś może wydarzyć się w koszykówce, to była scena z piłki nożnej. Aż przechodziły mnie dreszcze. Pamiętam również o porażce 0:3 z Fenerbahçe w ćwierćfinale. Pokonali nas, ale na dwie minuty przed końcem trzeciego meczu kibice w Palacio wstali i zrobili nam owację na stojąco mimo porażki. To jest dowodem na to, że coś zrobiliśmy dobrze.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!