Advertisement
Menu
/ theathletic.com

Opowieść o chłopcu z lodówki

Portal The Athletic w jednym ze swoich materiałów pokazał kulisy transferu Edena Hazarda do Realu Madryt, skupiając się na marzeniu Belga z czasów dzieciństwa oraz na rozmowach i działaniach Królewskich w tej sprawie w ostatnich latach. Przedstawiamy pełne tłumaczenie tekstu, jaki opublikowali Amerykanie.

Foto: Opowieść o chłopcu z lodówki
Fot. The Athletic

Gdy belgijski promotor sportowy Frederik Staelens podszedł tego poranka do swojej lodówki, zobaczył na niej patrzącego na niego Edena Hazarda w czarnej koszulce Realu Madryt. Ten schemat powtarza się od ponad dekady.

Latem 2008 roku Staelens pojechał odwiedzić swojego znajomego z rodzinnych stron Birgera Longueville'a, który grał z Hazardem w ekipach juniorskich Lille. W czasie wizyty w Centre de Formation trafił na wałęsającą się po korytarzach wschodzącą belgijską gwiazdę Lille w replice koszulki jego ulubionej drużyny. W tej erze preselfie stanęli razem do zdjęcia, dzisiaj proroczej fotografii, które wisi na lodówce Staelensa już 11 lat i niedługo może dostać do pary obrazek Hazarda z jego pierwszego oficjalnego występu w trykocie Realu Madryt.

To moment, na który obaj długo czekali z wielkimi chęciami: Staelens by dołożyć swoistą pieczęć do historycznego zdjęcia, a Hazard by spełnić dziecięce marzenie. Niektórze historie są zapisane w gwiazdach, inne na drzwiach lodówki.

***

Gdy Hazard podpisał umowę z Realem Madryt, katalońska prasa odkopała jego zdjęcie, gdy miał 7 lat, z piłką w koszulce Barcelony. Sprzedano informację jakoby on zawsze był fanem Barçy, co nie może być dalsze od prawdy.

Article photo

„Inni w tamtych dniach mówili o Manchesterze United czy Barcelonie, ale on zawsze ubóstwiał Real Madryt”, mówi Pascal Delmoitiez, menadżer generalny Stade Brainois, pierwszej ekipy Hazarda. „To naprawdę był jego klub. Zawsze porównywał siebie do Zidane'a, kopiował jego markowe zagrania, ciągle o nim opowiadał. On był dla niego odnośnikiem”.

Dowody na jego wieloletnie wspieranie Realu to przyklejone zdjęcie do tej lodówki w Maldegem, wsi między Gandawą a Brugią, oraz te pełne flirtu cytaty, które irytowały fanów Chelsea przez 7 lat. Taka jednak jest historia chłopca, który robił swoje i pracował na spełnienie marzenia. Teraz gra tam, gdzie zawsze chciał być i to na długo przed dołączeniem do Chelsea w 2012 roku. Bo Hazard tak często mówił o miłości do Realu Madryt, że można było odnieść wrażenie, że Hiszpanie raz za razem go odrzucali, ale tak nie było.

W klubie istniały wątpliwości co do jego determinacji, jego ciała i jego wartości komercyjnej w porównaniu do takich piłkarzy jak Kylian Mbappé, Cristiano Ronaldo czy Neymar, szczególnie ze strony prezesa Florentino Péreza. Jednak on nigdy nie zniknął z agendy Królewskich od momentu, w którym Zidane bez zahamowań skontaktował się z nim trakcie EURO 2016 we Francji.

Ziou zawsze był jego fanem – czy kiedy doradzał działaczom na Santiago Bernabéu, czy kiedy został trenerem. Francuz zawsze mówił klubowi, że pozyskałby Hazarda z zamkniętymi oczami. Ta historia jest podobna w wielu względach do tej z transferem Cristiano Ronaldo sprzed dekady. Królewskim zajęło ponad dwa lata, by ostatecznie go kupić. W przypadku Hazarda nie doszło jednak do żadnych sekretnych wstępnych porozumień. Nie było też ustalonego żadnego odszkodowania, jeśli transfer nie doszedłby do skutku.

Real zwiększył zainteresowanie Hazardem jesienią 2016 roku. Kilka godzin po meczu Belgii z Estonią w ramach eliminacji do mundialu José Ángel Sánchez, dyrektor generalny Realu Madryt, został zauważony w hotelu w Brukseli na spotkaniu z graczem i jego agentami. W głębi to było spotkanie zapoznawcze w stylu tysięcy takich rozmów przed każdym okienkiem transferowym. Real po prostu był klubem badającym grunt. Sánchez przedstawił atakującemu plany Królewskich na przyszłość, które ustalił razem z prezesem Pérezem i trenerem Zidane'em.

Prezentacja ze strony klubu tamtego wieczora była jasna: Real widział w Hazardzie jednego z głównych kandydatów do zastępienia Ronaldo. Dyskutowano o jego pozycji – miał grać na lewej flance – a wspomniano także o pieniądzach. Hazard skierował wtedy swoją przyszłość na ten transfer. Odejście z Chelsea zaczął wyobrażać sobie po drugim tytule mistrzowskim z Chelsea.

To był transfer, do którego jednak nie doszło kolejnego lata. Real wygrał Ligę Mistrzów drugi raz z rzędu z Cristiano odgrywającym kluczową rolę, a Hazard złamał kostkę na zgrupowaniu reprezentacji. Belg wypadł na trzy miesiące i musiał czekać kolejny rok na spełnienie dziecięcego marzenia. Tymczasem Chelsea, która nie wiedziała nic o wspomnianych rozmowach, wciąż miała nadzieję, że zwiążę Hazarda kontaktem, który uczyniłby go najlepiej opłacanym piłkarzem w historii klubu.

Gdy dyrektor Marina Granovskaia jesienią 2017 roku skontaktowała się w tej sprawie z Hazardem, odpowiedź ze strony jego doradców i ojca Thierry'ego była jasna. Opisano ją nawet w belgijskiej gazecie Le Soir: „Mogę potwierdzić, że Eden zignorował ofertę nowej umowy. Jeśli pojawia się przed nim szansa, to on chce dołączyć do Realu Madryt, bo widzi siebie grającego w Hiszpanii przez długi czas”.

Chelsea nie była jednak zszokowana wiadomością Thierry'ego Hazarda. To było publiczne potwierdzenie tego, co było czuć od jakiegoś czasu: Hazard nastawił się na Real, a kiedy hiszpański gigant wystosuje ofertę, trudno będzie go zatrzymać. Piłkarz nie ukrywał swoich zamiarów w wielu wywiadach, jakich udzielił. Był w tej sprawie szczery i chociaż trochę prowokował, to pozostając mądrym, nie zamykał drzwi przed Chelsea, podkreślając jak szczęśliwy był w Londynie, co też nie było kłamstwem.

Zawsze uwielbiał Londyn, Chelsea i Cobham, szczególnie ośrodek treningowy w hrabstwie Surrey. Hazard dorastał w Braine-le-Comte, małej wiosce leżącej około 30 kilometrów na południowy-wschód od Brukseli i zawsze cieszyły go społeczne interakcje w małych społecznościach jako chłopaka ze wsi, który znajduje się w ciele światowej gwiazdy. To nie jest gracz, który przemyka przez tłum w słuchwakach, ignorując każdego wokół. On lubi podejść, rozpocząć rozmowę i jest autentycznie zainteresowany drugą osobą. „Jest po prostu bardzo naturalny”, powiedział Gary Cahill w poprzednim roku. „I zawsze jest sobą”.

Gdzieś w głębi nigdy nie wyrósł z Braine-le-Comte. To piłkarz, którego życie prywatne JEST prywatne. Nie lubi popisywać się na portalach społecznościowych. On przyjmuje normalność. To znalazł właśnie w Cobham, gdzie lubił spacerować z żoną i dziećmi. W soboty jak normalny ojciec w spokoju oglądał swoich synów grających w piłkę w pobliskim Oxshott.

„Kocham Cobham”, mówił Eden wiele razy przez 7 lat. „Wszyscy mnie tam teraz znają. Nikt już nie prosi mnie o zdjęcia. Ciche i spokojne życie. No i uwielbiam te małe rozmówki”.

„Jak się masz?”.
„U mnie bez problemów, czuję się świetnie”.
„Hej, Eden, zagrałeś wczoraj dobry mecz”.
„Hej, Eden, dlaczego przegraliście?”.

„Uwielbiam też pojawienie się w szkole moich dzieci każdego kolejnego dnia. Normalne życie”. Na powyższe zapytania zazwyczaj odpowiadał uśmiechem czy mrugnięciem. Takich manier nauczyli go rodzice: okazuj innym szacunek, bądź miły, bądź przyjacielski. Jego prowokacje i jego żarciki czasami mogą robić z niego aroganta, ale rzadko stoją za nimi złe intencje.

„Chcę po prostu być normalny”, stwierdzał kilka razy. „Mam szczęście, że mogę zarabiać dużo pieniędzy dzięki piłce, ale nie lubię pokazywać światu, że jestem bogaty. Nie lubię też wydawać pieniędzy dla samego wydawania. To brak szacunku dla tych zarabiających mniej”.

Hazard idzie przez życie tanecznym krokiem z wielkim uśmiechem. Nie bierze też siebie zbyt poważnie. Autoironia to jego ulubione narzędzie w czasie rozmów grupowych. On ponad wszystkim chce, żeby wszyscy czuli się dobrze, jak gdyby życie było imprezą, a on jej gospodarzem. Chce bawić – jako piłkarz i człowiek poprzez swoje niegrzeczne i głupiutkie zachowania, ale także mrugnięcia i zaloty.

***

Real Madryt wykonał drugą poważną próbę pozyskania Hazarda w późnej fazie mundialu w 2018 roku, gdy był on głównym liderem Belgii. Atakujący zignorował kilka telefonów od Erica Abidala, dyrektora piłkarskiego Barcelony, bo myślał tylko o jednym klubie. Prowadzono rozmowy z Realem. Były też rozmowy z krótkookresowym następcą Zidane'a, Julenem Lopeteguim, który był zainteresowanym sprowadzeniem następcy Ronaldo.

Jednak gdy Hazard wygłosił swoje słynne już słowa w strefie mieszanej w Petersburgu po meczu o trzecie miejsce i zwycięstwie nad Anglią, wiedział już, że Chelsea nie chce go sprzedać. „Po sześciu wspaniałych latach w Londynie mogę być gotowy na nowe wyzwanie”, powiedział mrugając do dziennikarzy. „Barcelona? Dobrze znacie mój preferowany kierunek”.

Granovskaia jasno przedstawiła mu jednak, że nie ma pozwolenia na odejście, nawet za rekordową kwotę w historii futbolu. Hazard jednak się tym nie zdenerwował. Gdy nowy trener Maurizio Sarri zadzwonił do niego, poprosił Włocha o jedno: dzień urlopu więcej, by spędzić go z rodziną. Hazard wrócił do treningów w świetnym nastroju, jak gdyby nic się nie stało. Przy dwóch pozostających mu latach kontraktu wiedział, że to on trzyma w dłoni wszystkie karty.

Chelsea nie obiecała mu, że puści go za rok ani Real nie przekazał mu, że po niego wróci, ale on dobrze wiedział, że istnieje specjalny plan, by pozyskać go po sezonie 2018/19. Hazard spoglądał już na Hiszpanię, ale chciał przy tym opuścić Stamford Bridge jako legenda i podnieść ostatnie trofeum. Chciał dać z siebie wszystko ten ostatni raz w nadziei, że klub nagrodzi go wtedy jego wymarzonym transferem.

Real utrzymywał wszystkie linie otwarte. W styczniu 2019 roku Hazard otrzymał ostateczne potwierdzenie, że będzie jego głównym celem na zbliżające się lato. Dyrektor Sánchez poleciał do Londynu na dwudniowy pobyt. Spotkał się z Hazardem, jego ojcem, prawnikiem i doradcami finansowymi. Po raz pierwszy skontaktował się także Chelsea. Wtedy Hazard dał znać swojemu otoczeniu, że nikt nie powstrzyma już jego wymarzonego transferu na Bernabéu.

„Tak bardzo kocham Londyn, tak bardzo kocham Cobham, tak bardzo cenię ten klub, który dał mi wszystko. Mam niebieską krew, ale to czas na odejście”, powtarzał prywatnie.

Chociaż media – najpierw MARCA, a następnie L’Équipe – wiosną kilka razy ogłaszały porozumienie Realu z Chelsea, to pat między klubami utrzymywał się przez cztery miesiące. Pierwsza oferta w lutym została odrzucona. W marcu na spotkaniu z Chelsea doradcy zawodnika przekazali, że ten na pewno nie podpisze nowej umowy i chce dołączyć do Realu.

Tymczasem puzzle w tej układance wpadały na swoje miejsce. Zidane, który jako pierwszy wzbudził zainteresowanie klubu Belgiem, wrócił jako trener mniej niż rok po odejściu. Zatwierdził ten transfer i nawet dał znać graczowi, że wraca. Królewscy doszli do porozumienia z Hazardem w sprawie warunków indywidualnych.

Najtrudniejszą częścią pozostawało przekonanie Chelsea, która upierała się przy uzyskaniu za swoją gwiazdę ponad 115 milionów funtów, nawet pomimo pozostającemu mu roku kontraktu. Media w Madrycie wykrzykiwały jednak cały czas, że wszystko już ustalono. Zidane potwierdził publicznie zainteresowanie Hazardem… jednak wciąż było wiele do zrobienia.

Real miał nadzieję, że Hazard wymusi transfer w celu zmniejszenia oczekiwań Chelsea, ale on postawił na kompromis. Przed półfinałowym meczem Ligi Europy spotkał się w cztery oczy z Granovskaią bez udziału osób trzecich. Ta jednak nie pękła. Hazard wyszedł ze spotkania z jasnym przesłaniem: dostanie pozwolenie na odejście, ale tylko za odpowiednią cenę. Ze Stamford Bridge pożegnał się strzeleniem decydującego karnego, który dał Chelsea wygraną we wspomnianym półfinale. „Ja podjąłem decyzję. Dogadać się muszą kluby”, stwierdził.

Ostatnie 14 dni transferowej telenoweli były wypełnione stresem i ważnymi wydarzeniami. Hazard wiedział, że kluby dojdą do porozumienia, ale Chelsea zawsze pozostawała w jakimś punkcie nieprzewidywalna. Gdy szykował się do wyjazdu na finał Ligi Europy, jego żona i trójka dzieci w majowe dni wolne dla Brytyjczyków polecieli do stolicy Hiszpanii. Widziano ich nawet w muzeum Realu na Santiago Bernabéu, ale nigdy nie zostało to opublikowane w madryckich mediach, które nie chciały komplikować już trudnej sytuacji.

Pod ogromną presją Hazard zagrał wielką rolę w swoim pożegnalnym filmie. W finale Baku poprowadził ekipę do pokonania Arsenalu 4:1, zaliczając gola i asystę. Po wszystkim powiedział: „Myślę, że to jest pożegnanie”.

Pod koniec maja pozował do zdjęć z koszulką Realu na plaży w Marbelli, mając nadzieję, że w ciągu kilku dni rozmowy zostaną zakończone. Jednak kluby potrzebowały na to ponad tygodnia. Dyrektor Sánchez poleciał do Londynu 3 czerwca z nadzieją na zawarcie porozumienia. Granovskaia przekazała jego delegacji, że Chelsea oczekuje 130 milionów funtów. Przynajmniej tyle.

„To było typowe 50:50 do ostatniego dnia”, mówi źródło zbliżone do osób zaangażowanych w rozmowy. „Chelsea chciała po prostu pieniędzy, jakie sobie założyła przy tym transferze. Na końcu Real je zapłacił”. Kluby doszły do wstępnego porozumienia 5 czerwca. Dzień później na zgrupowaniu kadry doradcy Hazarda przekazali mu dobre wiadomości.

Koledzy mówią, że Hazard był podekscytowany. „Odleciał w chmury”, stwierdził jeden z nich. Dziecięce marzenie stało się dla niego w końcu rzeczywistością, nawet jeśli ziściło się z pewnym opóźnieniem. W głowie on był galáctico swoje całe życie. Teraz był nim oficjalnie.

Jego prezentacja była dniem pełnym emocji. Jego żona z powodu ciąży została w Londynie z dziećmi. Światłami na Bernabéu i 50 tysiącami ludzi cieszyli się jego rodzice i bracia. Jego mama co jakiś czas wycierała łzy.

Article photo

Na tę prezentację czekał od dziecka. Ci, którzy go znają, mówią, że pierwszy raz w życiu widać było u niego nerwy, co tylko pokazało, ile to dla niego znaczyło. Nie pokazał jednak tego w czasie konferencji prasowej. Przed wejsciem do sali prasowej żartobliwie podjudzał braci, rodziców i doradców, byli zadali mu jakieś pytanie.

W Belgii pisano, że był „lodowym królem” i „misterem cool”, ale tak naprawdę było inaczej. „Witam, nie jestem galáctico, jestem Eden Hazard, po prostu dobry zawodnik”, przedstawił się Hiszpanom. Już dwie godziny po prezentacji leciał do Londynu, by następnego dnia zjeść śniadanie z Natashą i dziećmi, co jest jego ulubionym momentem dnia.

***

Teraz ciche życie w Cobham to już przeszłość. Madryt to bardziej akwarium niż cicha wieś i wszyscy wiedzą tam wszystko o wszystkich. Prasa napisze, gdzie pojawił się na obiedzie. Opiszą jego nowy dom. To ciągłe życie pod mikroskopem, ale będzie musiał się do tego przyzwyczaić. Katalońskie media wyszukują historie o Realu i na odwrót.

Na przykład, historia o 7-kilogramowej nadwadze. Była w tym lekka przesada. Gdy wrócił po EURO 2016, ówczesny trener Chelsea Antonio Conte wydrukował wyniki przedsezonowych badań wszystkich zawodników, by każdy mógł je zobaczyć. Mierzący 1,74 metra Hazard ważył 76 kilogramów i był zaznaczony na czerwono, co oznaczało, że musi się poprawić. Jego masa tłuszczu była lekko ponad maksymalnym dopuszczalnym poziomem. Po prostu był to ten mały brzuszek, z którym grał. Hazard nie lubi chodzić na siłownię czy wykonywać specjalnych ćwiczeń stabilizujących czy siłowych. On po prostu jest chłopakiem, który lubi kopać piłkę.

Real wiedział o jego wadze, gdy go podpisywał. Dla nich nie było to zaskoczenie. Na filmikach ze świętowania Ligi Europy David Luiz łapie za brzuch Hazarda i potrząsa nim. Woła nawet na niego kilka razy do kamery „grubasek”. To nie przeszkadzało mu w prowadzeniu Chelsea do zwycięstw przez cały ten sezon. Jako że wakacje to dla Hazarda prawdziwy urlop, ma on tendencję do wracania z dodatkowymi kilogramami.

„W Anglii to nigdy nie był temat”, powiedział niedawno jego młodszy brat Kylian. „Nie rozumieliśmy, dlaczego to stało się tematem. Dlaczego? Ale też się z tego śmialiśmy. Muszę przyznać, że czasami się z tego śmiejemy i mówimy mu: «Eden, jesteś grubasem». Dla jasności, w ogóle nim nie jest. Jest za to w klubie, w którym chciał być jako dziecko. Mam nadzieję, że on się tym cieszy”.

Przyjmuje presję, akceptuje plotki i nie zmieni swoich nawyków. Na pewno niedługo doprowadzi Zidane'a do szaleństwa swoim podejściem do treningów. W Chelsea trenerzy narzekali, że Hazard wyjeżdżał jako pierwszy z ośrodka po lunchu, bo chciał odebrać dzieci ze szkoły. Jego rodzina to jednak dla niego źródło odprężenia. Jego trzej synowie (niedługo czterej) to jego najlepsi przyjaciele.

Michy Batshuayi, napastnik Chelsea, wspomina, że często dostawał telefony od Edena, by przyjechać do niego i pograć z chłopakami w ogródku. Dema Ba, były napastnik Chelsea, także jego bliski przyjaciel, ma podobną anegdotę: „Gdy graliśmy w soboty, to w piątki zawsze nocowaliśmy w hotelu. Po ostatnim treningu Eden wybiegał z szatni, by spędzić jak najwięcej czasu z dziećmi. A gdy do tego w pobliżu jest piłka, to on sam staje się małym dzieckiem”.

Gdy gra w piłkę, to ciągle ten sam chłopak z 2008 roku w czarnej koszulce Realu Madryt. Teraz jednak ta koszulka nie jest repliką. Jest spełnionym marzeniem, które wisi na pewnej lodówce od 11 lat.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!