Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

RealMadryt.pl w Manchesterze: Święto piłkarskie w powietrzu

Relacja prosto z Anglii!

Niezwykle intensywny dzień rozpocząłem od wylotu z Gdańska. Już w samolocie spotkałem pierwszego dziś fana piłki nożnej. Czarnoskóry chłopak z czapką Liverpoolu na czole nie miał wątpliwości. „Nienawidzę United i Realu, ale Manchesteru bardziej. Ile będzie jutro? 0:0… A nie, wtedy United wyjdą. W takim razie 1:0 dla Realu!” Hiszpańska rodzina z Majorki była podzielona. „Real czy Barca?” Cisza. Starszy łysiejący pan nie odzywał się ani słowem, jego dzieci także. Wreszcie zaskoczyła żona: „Real jest najlepszy na świecie”, spotykając się z podejrzliwym wzrokiem małżonka.

Wysiadam z samolotu, idę na pociąg, a tam wreszcie sami swoi. Dwóch chłopaków z Andaluzji stawia na 3:3. Jeden z Anglików, mijając nas – ubranych w koszulki i szaliki Realu – krzyczy: „Rooney hat-trick!” Okej, nie mamy nic przeciwko, jeśli mecz skończy się „naszym” remisem. Dosiada się dwóćh chłopaków ze Szwecji: „Manchester wygra 3:1”. „Niemożliwe, Real wygra”, odpowiada natychmiast drugi. Ulubiony piłkarz? „Ramos, Cristiano, Xabi Alonso”, wymienia cała trójka madridistas. „Nie lubię Marcelo, bo jest gruby. Tak jak Pipita”.

Wreszcie opuszczam zatłoczony dworzec Piccadilly, szybko melduję się w hostelu i ruszam na Etihad. Manchester nie jest tak duży jak się wydaje, dlatego zrezygnowałem z autobusu czy pociągu i poszedłem pieszo. Z daleka stadion Manchesteru City wydaje się być wielki, od kiedy pomyślałem „uf, wreszcie” szedłem jeszcze co najmniej kilkanaście minut. Sam obiekt nie robi z zewnątrz większego wrażenia, w środku zresztą też. Oczywiście to wielki stadion, ale nie przyciąga niczym szczególnym i nie ma zbyt wielu znaków charakterystycznych.

Wrażenie zrobiła jednak liczba dziennikarzy, którzy udali się na część otwartego dla mediów treningu. Tuż przed udaniem się na stadion, w oczekiwaniu na otwarcie wejścia na stadion, podsłuchałem rozmowy dwóch niemieckich dziennikarzy. O dziwo, nie dyskutowali o jutrzejszym spotkaniu, a za plecami usłyszałem słowa „Lewandowski” i „Bayern” w jednym zdaniu.

Piłkarze Realu rozpoczęli ćwiczenia, o ile można to tak nazwać, z co najmniej kilkuminutowym opóźnieniem. Z piętnastu minut treningu, na które dziennikarze z całego świata mogli popatrzeć, około dziesięciu Królewscy spędzili na rozmowach. Podziały? Nie ma mowy. Rzeczywiście Benzema i Varane właściwie cały „czas wolny” spędzili na konwersacji, do której raz na jakiś czas włączał się Essien. Nieco większą grupę tworzyli Hiszpanie (w tym Casillas), ale co jakiś czas podchodzili do nich Cristiano czy inni Portugalczycy. Na dość szczęśliwego, jak zawsze, wyglądał Marcelo, zaś najbardziej „wyalienowani” byli Modrić i Özil. Ramos i Cristiano popisali się kilkoma sztuczkami, po czym na murawę wszedł Mourinho i zarządził koniec zabawy z piłkami. Piłkarze rozpoczęli trening po drugiej stronie murawy, a około 5 minut później media musiały opuścić Etihad.

Taksówkarz z Manchesteru, prywatnie sympatyk klubu z Old Trafford nie owija w bawełnę: „Zagrają dwa najlepsze kluby świata, trudno przewidzieć wynik. Jeśli Real strzeli jedną bramkę, United może awansować. Jeśli Real strzeli dwa gole, Manchester będzie bez szans”.

Co sądzi o jutrzejszym meczu Rhiannon Jones z RealMadrid TV? „Nie lubię typować, nie jestem w tym dobra. Bardzo się denerwuję, ale wiem, że to będzie wielki mecz”. José Luis Sánchez z La Sexty, dobrze znany przez fanów z Twittera, uważa, że remis 2:2 jest w zasięgu Realu. „Możemy awansować”, mówi.

Sprzedający gadżety pod stadionem na pytanie „Cristiano jest najlepszy na świecie?” odpowiada krótko: „Tak. Mam nadzieję, że do nas wróci. On albo Bale, znów potrzebujemy kogoś takiego. Widzisz ten szalik? Rano miałem 31, teraz, o piątej, mam ich chyba 7. Tutaj ludzie go kochają”.

Wreszcie, po wielu trudach z akredytacją, docieram na konferencję Mourinho. Cytując jedną z dziennikarek telewizyjnych, „Jak wielki jest ten mecz? Tak wielki", stwierdziła wskazując na wiele kamer zamieszczonych na końcu sali prasowej. Grubo ponad stu dziennikarzy słuchało szkoleniowca Królewskich. Mourinho chętnie żartował, a media chętnie odpowiadały w podobnym tonie. Ogólnie jednak cała sala słuchała Portugalczyka bardzo uważnie, a kiedy tylko wyszedł z konferencji, całkiem sporo dziennikarzy nie czekało na Xabiego Alonso, ale też od razu opuścili pomieszczenie. Udział w show Portugalczyka z pewnością zapamiętam do końca życia. Bask miał lekką chrypę i co jakiś czas kasłał, ale mimo wszystko sprawiał wrażenie gotowego na jutrzejsze starcie.

Co mnie zaskoczyło w Manchesterze? Hiszpańscy dziennikarze, którzy mówią po angielsku znacznie lepiej niż ludzie poruszający się po Madrycie na co dzień. Dziennikarz A Bola, który także miał niemałe kłopoty z akredytacją na konferencję prasową, po tym jak uporał się ze swoją wejściówką, został ze mną i chętnie mi pomógł. Mały kłopot pojawił się, kiedy panowie z UEFA nie wiedzieli, kto jest za co odpowiedzialny i musieliśmy z portugalskim dziennikarzem kilka razy okrążać Old Trafford, a kilka razy odsyłano nas z powrotem. Ten mały chaos jednak w żadnym stopniu nie wpływa na ocenę otoczenia stadionu United, które wygląda mimo wszystko nieco bardziej okazale niż Etihad.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!