Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Liga ACB: Barça za mocna

Regal FC Barcelona 87:67 Real Madryt

Spotkania Barcelony z Realem Madryt zawsze przynoszą sporo emocji, gdziekolwiek i w cokolwiek by grano. Pierwsze koszykarskie derby w tym sezonie miały należeć do wyjątkowych z tego względu, iż oba zespoły prezentowały wysoką formę i zaliczały zwycięstwo za zwycięstwem. Sobotniego wieczoru ktoś musiał jednak przegrać...

Sto dwadzieścia sekund otwierających spotkanie było godne tak wielkiego meczu, jak Gran Derbi. Worek z punktami otworzył Lubos Barton, celnym rzutem za trzy. Królewscy nie przejęli się początkową przewagą gospodarzy, konsekwentnie kończąc swoje dwupunktowe akcje. Kiedy czeski skrzydłowy po raz drugi zaskoczył zawodników Realu Madryt trójką, ci postanowili odpłacić się pięknym za nadobne. W niecałą minutę celne rzuty z obwodu oddali Jeremiah Massey, Marko Tomas (dwukrotnie) oraz Alex Mumbrú, nie tylko uciszając publiczność w Palau Blaugrana, ale i obejmując prowadzenie (12:18).

Joan Plaza bał się ruszać tak dobrze funkcjonujący mechanizm i nie dokonywał zmian tak często, jak to ma w zwyczaju. W momencie, gdy Barça zbliżyła się do jego drużyny na tablicy wyników (20:20), z ławki rezerwowych podniósł się wielki nieobecny, Louis Bullock, a wraz z nim Axel Hervelle i Quinton Hosley. Zanim jednak doszło do zmiany, Juanowi Carlosowi Navarro udało się trafić z dystansu, czym ustalił wynik na zakończenie pierwszej kwarty (27:24).

Błędy w jej końcówce przełożyły się na niepewną grę w drugiej części spotkania, mimo wspomnianej dostawy świeżych zawodników. Strata prowadzenia wprowadziła w szeregi Realu Madryt trochę nerwowości i nie do końca przemyślanych rzutów, co kończyło się stratami piłki. Wyglądało to tak, jakby goście bali się odważniejszych akcji, grali bardzo asekuracyjnie. Barcelona natomiast, zupełnie niewzruszona, efektywnie kończyła większość akcji, chwilami nawet nadając im przymiotnik „efektowne" (chociażby świetny alley-oop Frana Vázqueza po podaniu Víctora Sady). Po serii bloków na koszykarzach Los Blancos i spudłowanych rzutach spod kosza, Plaza zmuszony został do ponownego skorzystania z usług Felipe Reyesa, który ledwo co odpoczął po niełatwej pierwszej części meczu.

Prawda jest taka, że Real Madryt grał fatalnie. Podkoszowi zbyt często nadziewali się na ręce przeciwników, bądź też nie trafiali z łatwych pozycji (tak jak Hervelle, mający przed sobą tylko obręcz). Rozgrywający pod presją nie raz zapędzali się pod kosz, jednak przebiegali pod nim, bo rzut był zbyt ryzykownym rozwiązaniem, a koledzy byli świetnie kryci przez statystycznie najlepszą defensywę w Hiszpanii.

Królewscy, tracąc już do Katalończyków dziewięć punktów (36:27), zaczęli polegać na indywidualnościach. Joan Plaza sięgnął po rozwiązanie, przy którym jego podopieczni tak dobrze prezentowali się w pierwszych minutach - wydelegował do gry Pepe Sáncheza. I rzeczywiście, coś w tym musiało być - co prawda Argentyńczyk nie zachwycał podaniami czy sposobem rozgrywania, lecz Królewscy zaczęli grać podczas jego obecności lepiej. Przez chwilę. Za trzy trafił Gianluca Basile, chwilę później David Andersen, niszcząc motywację gości i powiększając dystans między nimi (44:33).

Wynik był jak najbardziej sprawiedliwy - koszykarze z Madrytu ustępowali przeciwnikom i w obronie, i w ataku. Aby myśleć o zwycięstwie, potrzebowali całkowitej odmiany gry.

Niestety, druga połowa rozpoczęła się od powiększenia przewagi Barçy (52:37). Drużyna Plazy wyglądała na załamaną, nie miała pomysłu na grę, Raúl López z Reyesem atakowali na siłę, ponieważ nikt się specjalnie do tego nie kwapił. Jeszcze gorzej sytuacja wyglądał w defensywie, gdzie zawodnicy w białych koszulkach często zostawiali rywali na wolnych pozycjach, z czego ci nie omieszkiwali nie skorzystać (57:41).

Nadzieja na sukces malała z każdą akcją. Regal Barça grała mądrze, przemyślanie, spokojnie, długo rozgrywając i skutecznie kończąc. Dla Realu Madryt było to najgorsze, co mogło ich teraz spotkać - nie dość, że tracili cenny czas, to i jeszcze cenniejsze punkty. Sytuacja wyglądałaby oczywiście inaczej, gdyby koszykarze poprawili grę na obu frontach...

Wyzwanie na ostatnią kwartę to osiemnaście punktów do odrobienia (65:47). Rzekomo „impossible is nothing", ale nie tego dnia. Los Blancos nie poddawali się, walczyli do upadłego, jednak ciągle czegoś im brakowało. Barcelona ośmieszyła pomysł Plazy na grę bez centra (jedynym w zespole jest Venson Hamilton, który nie zagrał ani sekundy). Gra podkoszowa krzyczała donośnie: „Pomocy! Potrzebuję wysokiego centra!". Centra, nie silnego skrzydłowego, grającego z przymusu na „piątce".

Koszykarze Barcelony bez trudu dowieźli dwudziestopunktową przewagę do końca. W samej końcówce spotkania doszło do nieprzyjemnego w skutkach zdarzenia, kiedy w tłoku pod tablicą Felipe uderzył łokciem kolegę z zespołu, Hervelle'a. Belgijski skrzydłowy doznał kontuzji nosa, długo nie podnosząc się z parkietu, trzymając twarz w małej kałuży krwi. Kiedy schodził do szatni wraz ze sztabem medycznym, kibice z Palau Blaugrana pożegnali go brawami.

Brawa należały się komu innemu. Jedynymi, których warto pochwalić, to Felipe Reyes i Alex Mumbrú. Pierwszy, król nad królami i kapitan nad kapitanami, dostarczał kolegom ochoty do gry, grał za dwóch i tradycyjnie walczył do samego końca. Wraz ze swoim rodakiem zdobyli ponad połowę punktów, a także ponad połowę wszystkich zbiórek całego zespołu. Czego chcieć więcej? Jeszcze kilku takich Alexów i Felipe...


87 - Regal FC Barcelona (27+17+21+22): Sada (5), Navarro (16), Barton (6), Ilyasova (11), Santiago (4) - Andersen (22), Basile (8), Vázquez (7), Grimau (8), Barrett (-).

67 - Real Madryt (24+9+14+20): Sánchez (2), Tomas (6), Mumbrú (15), Reyes (20), Massey (6) - López (2), Hosley (-), Hervelle (9), Llull (-), Bullock (7).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!