Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Sevilla bliżej wygrania Superpucharu

W pierwszym meczu przegrywamy 1:0

W słabym stylu Real Madryt przegrał pierwsze spotkanie Superpucharu Hiszpanii. Chociaż Sevilla nie ustawiła poprzeczki zbyt wysoko, różnicą jednej bramki ekipa Schustera poległa na Estadio Sánchez Pizjuán, a i tak powinniśmy się cieszyć, że Casillas tylko raz wyciągał piłkę z siatki. Gol na wagę zwycięstwa to dzieło duetu Duda-Luis Fabiano. Po faulu na tym pierwszym w 28. minucie sędzia podyktował rzut karny, który został zamieniony na bramę przez Fabiano. Królewscy nie potrafili stworzyć poważniejszego zagrożenia pod bramką Palopa i z odrabianiem strat trzeba poczekać do meczu rewanżowego.

Na początku był chaos
Nie minęły trzy minuty, a zagrożenie pod bramką Casillasa stworzył Luis Fabiano, który odebrał piłkę jednemu z Królewskich i natychmiast oddał strzał. Nie po raz pierwszy refleks Ikera uratował nas przed szybką stratą gola. Początkowe dziesięć minut charakteryzowało sporo niedokładnych, nerwowych zagrań po obu stronach barykady. To prawym skrzydłem szarżował Jesus Navas, aby zatrzymać się na naszych obrońcach, to dośrodkowania Sergio Ramosa były w łatwością wybijane przez rywali. Wszystkich zastanawiała pewnie dyspozycja Raúla, który został wystawiony na szpicy. Że było to niegłupie posunięcie, przekonaliśmy się w 8. minucie, gdy el capitan zaatakował defensora Sevilli w jego polu karnym, wyłuskał piłkę, już chciał minąć bramkarza, jednak jego szablonowy zwód został odczytany przez Palopa, który czysto wygarnął futbolówkę spod nóg snajpera. Była to chyba ostatnia dogodna sytuacja Raúla tego wieczoru. Trzy minuty później nadeszła odpowiedź ze strony gospodarzy: po lekkim zamieszaniu jednemu z sevillistas udało się oddać niezbyt groźny, ale niemal efektowny strzał przewrotką.

Sevilla łapie wiatr w żagle
Debiut w oficjalnym meczu sparaliżował chyba Pepe, który często nie radził sobie z zatrzymywaniem przeciwników, jak w 17. minucie, kiedy w pobliżu szesnastki Ikera ratował się faulem na Puercie. Szczęśliwie, rzut wolny nie wyrządził nam żadnej krzywdy. Takiego uśmiechu losu zabrakło niestety dziesięć minut później. Świetne podanie do Dudy zaskoczyło Sergio Ramosa, który spóźniony wystartował za rywalem i gdy ten składał się do strzału, wybił go z uderzenia, co nie umknęło czujnemu oku pana Burrulla i ten wskazał na wapno. Formalności dopełnił Luis Fabiano, pewnie pokonując zmylonego Casillasa. Po pół godziny gry, sytuację bramkową próbował stworzyć Robinho, zagęszczonym środkiem pola pchając się ze swym dryblingiem między czterech Andaluzyjczyków. Jedynym pożytkiem z tej akcji był rzut wolny, za którego wykonanie zabrał się Guti. Niestety huknął on w mur, a dobitka w niewielkiej odległości minęła słupek. Mimo chaotycznego początku obu drużyn, gra Sevilli z czasem się poprawiła i uspokoiła, Realu natomiast wręcz przeciwnie.

Błędy, faule…
Bardzo aktywny w szeregach gospodarzy był Duda, który często oddawał strzały na bramkę Ikera. Albo po indywidualnych akcjach, albo wykorzystując prezenty od przeciwników. Mam oczywiście na myśli nonszalanckie zachowanie Gutka oraz błąd Pepe, który dał sobie odebrać piłkę jak uczulone na futbol dziecko. Po pierwszym zagraniu, uderzenie Dudy wybronił z problemami Iker, po drugim – dośrodkowanie panicznie przeciął Diarra. Tuż przed zejściem do szatni o faul pokusił się Pepe. Wrzutka w pola karne zmusiła Casillasa do niepewnego wybicia, na szczęście nie wykorzystał tego Luis Fabiano, którego strzał minął się z bramką.

Chwilowe przebudzenie
W przerwie doczekaliśmy się jednej zmiany: w miejsce Gago (przy piłce był bodaj raz i uczcił to niecelnym podaniem) wszedł Baptista, który swoją posturą i zadziornością miał zwiększyć siłę przebicia Blancos. Kto spodziewał się, że drugą odsłonę spotkania rozpoczniemy z przytupem, ten się nie pomylił. W iście zapaśniczym stylu Navasa powalił canterano, Balboa. I to by było na tyle, jeśli chodzi o przytup… Dwie okazje do popisu miał Guti, etatowy – o zgrozo! – wykonawca stałych fragmentów gry, jednak dwukrotnie pewnie interweniował Palop. Jeśli jakaś akcja zapowiadała się ciekawiej, to znaczyło, że przeprowadza ją Sevilla: Navas piętką do Renato, Alves i Navas z klepki, ośmieszając Balboę i Torresa… Nie wiem, jakim cudem, ale udało nam się jakoś odpowiedzieć na owe ataki, zmniejszyliśmy też niepodważalną dotychczas dominację gospodarzy w środku pola. Efektem tego było zagranie Robinho do przepychającego się w polu karnym Raúla, długa piłka od Gutiego do Baptisty, któremu tuż przed oddaniem strzału defensor wybił futbolówkę czy zagranie piętą Robinho, niestety bez adresata.

Kto uleczy strzelecką impotencję?
Po godzinie gry, Schuster zdecydował się na kolejną zmianę i wydelegował na boisko Saviolę, ściągając Balboę. Pierwszy kontakt Argentyńczyka z piłką skończył się nieudanym dryblingiem, jakby nie panował on nad swoimi dolnymi kończynami. Druga sytuacja El Conejo wzbudziła spore kontrowersje, bowiem w 65. minucie w polu karnym po starciu z obrońcą upadł na murawę. Arbiter nie odgwizdał faulu, trudno orzec, czy słusznie. Osobiście wolę wierzyć, że zareagował poprawnie, bo nie lubię tłumaczyć porażki faktem, iż sędzia okradł drużynę. Kiedy komentatorzy emocjonowali się jeszcze akcją Javiera, Luis Fabiano był bliski podwyższenia prowadzenia po chirurgicznie precyzyjnym dośrodkowaniu Daniego Alvesa. Mogliśmy już zapomnieć o chwilowej dominacji Realu, a raczej o chwilowym zbliżeniu się do poziomu Sevilli. Królewskim znów nogi trzęsły się jak galareta, gdy tylko pomyśleli o pressingu rywali, nawet Baptista, który przecież miał walczyć, jak na Bestię przystało, tracił piłkę za piłką.

Ostatni zryw
Jedyną deską ratunku były ciągłe wrzutki w pole karne, a nuż się uda wbić piłkę do bramki. Warto jednak przypomnieć, że na boisku nie było van Nistelrooya, Raúl bawił się w kotka i myszkę z Palopem, a Robinho notorycznie się wywracał, z wyrzutem zerkając w kierunku sędziego. Zdarzały się jednak krótkie niczym mgnienie oka przebłyski jak wtedy, gdy ładną akcję zapoczątkował Robinho, piętą oddając piłkę do Torresa, ten do środka, później na skrzydło do Ramosa, który wysiłek kolegów zniweczył złą centrą. Ostatnie minuty nadziei dla sympatyków Realu upłynęły, owszem, pod znakiem akcji, którym jednak brakowało wykończenia, bo albo Diarra strzelił niecelnie, albo źle przyjął Robinho, albo Saviola, czując oddech rywala na ramieniu, wpadł w panikę i zgubił piłkę.

Wprawdzie wynik sobotniego meczu jeszcze o niczym nie przesądza, ale nie mamy też prawa czuć się pewnie przed rewanżem na własnym terenie. Bo co z tego, że Blancos będą grali przed wielotysięczną, madrycką publicznością, jeśli publiczność ta będzie zmuszona pomachać piłkarzom białymi chusteczkami w podziękowaniu za słabiutką postawę? O ile po porażkach w spotkaniach towarzyskich można było się pocieszyć faktem, iż Schuster eksperymentował, dawał szansę młodym, o tyle teraz trudno usprawiedliwiać drużynę. Gdyby nawet Niemiec chciał coś zmienić, to de facto nie ma zawodników, którymi mógłby się posłużyć. Wystarczy spojrzeć na rezerwowych wczorajszego meczu… Tymczasem Królewscy w jednym z silniejszych zestawień nie mogą sprostać Sevilli, która – nie oszukujmy się – fenomenalnego pojedynku nie rozegrała, prezentowała się co najwyżej przyzwoicie. No, panie Schuster, tydzień na złapanie formy i znalezienie optymalnego składu wystarczy? Czy nadal czekamy na Kakę?

Sevilla FC: Palop; Dani Alves, Boulahrouz, Dragutinovic, Puerta; Keita, Martí, Navas (Maresca, min. 70.), Renato (De Mul, min. 56.), Duda (Diego Capel, min. 66.); Luis Fabiano.

Real Madryt: Casillas; Sergio Ramos, Pepe, Cannavaro, Torres; Diarra, Gago (Baptista, min. 46.), Balboa (Saviola, min. 62.), Guti, Robinho; Raúl.

Bramki:
1-0, min. 26.: Luis Fabiano (karny)

Sędzia: Alfonso Pérez Burrull

Widzów: 40.000

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!