Advertisement
Menu

Trzy punkty bez smaku

W meczu 17. kolejki La Ligi Real Madryt wygrał u siebie z Sevillą 2:0. Bramki dla Królewskich zdobyli Jude Bellingham i Kylian Mbappé.

Foto: Trzy punkty bez smaku
Kylian Mbappé. (fot. Getty Images)

Real Madryt i Xabi Alonso nie zaserwowali dziś wykwintnego dania. Ale może coś w tym skojarzeniu gastronomii z futbolem być trafnego: idąc do „dobrej knajpy” nie znajdziemy muchy w zupie ani przesolonej jajecznicy, a w knajpie goszczącej osoby o wątpliwej renomie nie dostaniemy najlepszej potrawy w naszym życiu. Dziś na Bernabéu nie chodziło o rozwinięcie pełni aromatu i kulminację doznań na podniebieniu, a o zwykłe najedzenie się. Żeby przeżyć.

Real Madryt nie planował wprowadzić swojej kuchni na wyższy poziom. A może planował, ale – jak zawsze ostatnio – nie dawał rady. Na początku meczu to Sevilla była groźniejsza i konkretniejsza, a zanim Królewscy się otrząsnęli, minęło już dobre pół godziny. Były w tym czasie niezłe okazje Frana Garcíi i Deana Huijsena, ale obaj obrońcy pokazali, dlaczego są obrońcami, a nie napastnikami.

Wreszcie do głosu doszedł sędzia – no i też sam Real. Alejandro Muñiz Ruiz najpierw postanowił ukarać Marcão za bandycki faul tylko żółtą kartką, ale gospodarze natychmiast pokazali, że nie będą się tym przejmować. Sam poszkodowany, Rodrygo, dograł idealnie do Bellinghama, a Jude – wcale nie gorzej – wykończył akcję. Chwilę później arbiter pomylił się kolejny raz, gdy Rodrygo został ukarany żółtą kartką za symulację, choć Marcão ewidentnie wyciągnął rękę, która uderzyła w biegnącego zawodnika Realu. Nie twierdzimy, że to musi być przewinienie i rzut karny, ale kara dla zawodnika atakującego to w tym wypadku zwykła kompromitacja arbitra. A mogło być jeszcze gorzej, bo chwilę później Rodrygo sfaulował Marcão, który miał problemy zdrowotne i aż dziwne, że Muñiz znów nie wyciągnął kartki, choć miał ku temu dobry powód.

Druga połowa zaczęła się od bardzo intensywnego pressingu Realu, ale nie trzeba było długo czekać, by okazało się, że obrona nadal przecieka. Real miał swoje okazje z przodu, ale marnował je Kylian Mbappé (fatalna decyzja o uderzeniu i poprzeczka głową). Sevilla też, ale Alexis Sánchez i Isaac Romero zerknęli się ze ścianą, czyli z Thibaut Courtois. W ciągu 15 minut drugiej połowy mieliśmy sporo niezłego futbolu, który jednak nie przyniósł trafień. Dobrze dysponowany bramkarz Realu i złe wykończenie sprawiły, że wynik pozostawał bez zmian.

Po intensywnym początku drugiej połowy trzeba było się uspokoić, ale nie wszyscy sobie z tym poradzili. Marcão wjechał w Bellinghama i wyleciał z boiska z drugą żółtą kartką i z pretensjami do całego świata – choć gdyby wyleciał pół godziny wcześniej, pretensji nie powinien mieć do nikogo. Gra w jedenastu na dziesięciu miała ułatwić zadanie Realowi Madryt. Ale i wtedy były kłopoty i nie bez powodu pojawiały się gwizdy. Na szczęście dla Królewskich ponownie przebudził się Rodrygo, który wywalczył rzut karny. Na gola zamienił go Mbappé, który tym samym wyrównał wyczyn Cristiano Ronaldo.

Patrząc na statystyki, Real Madryt ma za sobą bardzo dobry mecz w ofensywie. Stworzył dużo okazji, oddał prawie 20 strzałów, a bramkarz rywali notował bardzo dużo dobrych interwencji. I to wszystko jest prawdą – Real potrafił być bardzo groźny. Nie wykorzystywał jednak dobrych momentów, nie potrafił pokazać swojej dominacji nawet w przewadze. A przede wszystkim znów przeciekał z tyłu. Czyste konto może być zmyłką. W futbolu trudno mówić o tym, że ktoś na coś zasłużył, ale Sevilla po prostu może mieć pretensje do losu, swoich napastników i Courtois, że wyjeżdża z Madrytu bez choćby jednego gola.

Nie jest tak, że Real był bardzo blisko porażki czy nawet remisu. Koniec końców nie było też takiego momentu, że gol dla Sevilli wisiał w powietrzu. Było jednak poczucie braku kontroli lub – co może gorsze – utraconej kontroli. Gdy Real Madryt zamyka nieudany rok u siebie, a rywal gra w dziesięciu, jako sympatycy, kibice i ludzie, którzy żyją tym klubem na co dzień, możemy oczekiwać tego, że zachce się trochę bardziej. Dziś taka wygrana nie cieszy tak, jak mogłaby cieszyć. Dopisujemy trzy punkty do tabeli, ale czy nasz nastrój wobec drużyny ulega poprawie? Czy z większym optymizmem patrzymy na 2026 rok niż jeszcze tydzień temu? Optymizmu niestety brak przy odpowiedziach na te pytania.

Real Madryt – Sevilla FC 2:0 (1:0)
1:0 Bellingham 38' (asysta: Rodrygo)
🟥 Marcão 68' (czerwona kartka po dwóch żółtych)
2:0 Mbappé' 86' (rzut karny)

Real Madryt: Courtois; Asencio (90'+4' David Jiménez), Rüdiger, Huijsen, Fran García; Tchouaméni, Arda Güler (72' Camavinga), Bellingham; Rodrygo, Vinícius (83' Gonzalo), Mbappé
Sevilla: Odiseas Wlachodimos; Juanlu, Carmona (84' Kike Salas), Gudelj, Marcão (68' 🟥), Suazo (60' Oso); Agoumé (84' Januzaj), Batista Mendy (84' Alfon), Sow; Alexis, Isaac (70' Peque)

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!