Advertisement
Menu
/ as.com

Joselu: Zespół czuł, co znaczy nosić koszulkę Realu, dziś nie wiem, czy to gdzieś nie zniknęło

Joselu udzielił wywiadu dziennikowi AS. Przedstawiamy pełne tłumaczenie tej rozmowy z byłym napastnikiem Realu Madryt.

Foto: Joselu: Zespół czuł, co znaczy nosić koszulkę Realu, dziś nie wiem, czy to gdzieś nie zniknęło
Joselu w barwach Al-Gharafa. (fot. Getty Images)

Dlaczego zdecydowałeś się odejść z Realu Madryt do Kataru?
To była opcja, która pojawiła się na końcu. W grze była też Arabia Saudyjska. Miałem propozycje z Europy, także od kilku klubów, które w tym roku grają w Lidze Mistrzów. Dzwoniłem, pytałem, ludzie opowiadali mi, jak wygląda życie tutaj. Pomyślałem, że kolejny krok w mojej karierze może być już ostatnim. Chciałem stabilizacji.

Ale to był bardzo gorący moment w twojej karierze.
To prawda. Miałem za sobą wygrane trofea z Realem Madryt, do tego mistrzostwo Europy… To był czas, kiedy trzeba było się zastanowić: mam 35 lat, dostaję szansę przyjazdu do Kataru, oczywiście także dzięki temu, że byłem w Realu, bo to otwiera kolejne drzwi…

Jak zmienił cię pobyt w Realu Madryt?
Medialnie, pod względem rozgłosu, zmienia się wszystko. Klub stawia to przed tobą jak na tacy. Przechodzisz z sytuacji, w której możesz normalnie mieszkać w domu czy w mieszkaniu, do momentu, gdy nie da się tam żyć. Ktoś dzwoni do ciebie przez ogród, spotykasz piętnaście osób w garażu… Nawet w Katarze ludzie rozpoznają mnie na ulicy. Przypominają mi ten, kiedy zdobywaliśmy trofea i EURO. Patrząc na to, jaki miałem ostatni rok, sam pytam: dlaczego szansa z Realu nie przyszła wcześniej, żebym mógł się tym nacieszyć dłużej? W klubie wszyscy byli zgodni, że powinni podpisać ze mną kontrakt wcześniej.

Nie możesz już spokojnie pojechać nawet do swojego miasteczka, Silledy.
Ludzie, którzy przez dziesięć lat się nie odzywali, nagle zaczynają pisać. Proszą o bilety, do mojej żony też. Moja miejscowość jest mała. Silleda kibicuje głównie lokalnym klubom, Depor, Celcie, ale jest też ogromny głód Realu. Pamiętam, że gdy podpisałem kontrakt, pojechałem do domu i to był obłęd. Zrobiliśmy wydarzenie na boisku, przyjechali ludzie z całej Galicji. Trzeba umieć to udźwignąć. To zmiana: kiedyś mogłeś spacerować po Madrycie, a potem nie możesz wyjść o dowolnej porze ani pójść gdzie chcesz.

Jak wspominasz tamten moment z golem przeciw Bayernowi?
Bardzo świeżo, bo ludzie odświeżają mi to codziennie. Piętnaście dni temu byłem w Madrycie i prosili, żebym wrócił. Mam tylko słowa wdzięczności. To był niesamowity rok. Nie tylko przez te gole z Bayernem. Kiedy żegnaliśmy się z Carlo Ancelottim, rozmawialiśmy o tym, a on mówił mi: gole w La Lidze, gol w Superpucharze przeciw Atlético, codzienność, inne momenty, które dla drużyny były ważne…

Taka postać jak Joselu, jak kiedyś Llorente w Hiszpanii mistrzów świata z 2010 roku, trochę znika, prawda?
Tak, a to ważne. Przez pewien czas była moda na fałszywą dziewiątkę, a ja byłem, nawiasem mówiąc, przeciwko takiemu profilowi zawodnika. Moim zdaniem potrzeba piłkarza, który potrafi odblokować mecze, wiąże stoperów. Pamiętam w Realu, ile goli strzelił Bellingham, bo ja zajmowałem środkowych obrońców. Dużo o tym rozmawialiśmy, on świetnie wykorzystywał te przestrzenie. Teraz brakuje takiego profilu.

Gonzalo to taki profil?
Tak, to zawodnik do pola karnego. Rozmawiałem z nim na Klubowym Mundialu. To urodzony egzekutor. Tyle że Real to Real. Mbappé strzela po pięćdziesiąt goli w sezonie i nie możesz go po prostu zmienić. Dlatego profil klasycznej dziewiątki trochę zanika. Szkoda, bo taka dziewiątka potrafi rozwiązać wiele meczów.

Nadal oglądasz mecze Realu?
Tak, zawsze. I to bywa trudne, bo grają o 21:00, a tutaj jest różnica dwóch godzin, czyli kończy się o pierwszej w nocy. Oglądałem ostatnio mecz z City. Lubię ich oglądać. Rozmawiam o tym z ludźmi. Rozmawiam z piłkarzami z kadry, z pracownikami klubu. Czasem mam wrażenie, że nadal jestem w to wkręcony.

Taki Joselu przydałby się temu Realowi…
Każdy, kto zatrzymuje mnie w Madrycie, mówi, żebym wrócił, bo drużyna potrzebuje kogoś takiego jak ja (śmiech). To znaczy, że zrobiłem tam dobrą robotę. Osiemnaście goli w jednym sezonie to nie jest prosta sprawa. Ludzie to pamiętają.

Jaki był dla ciebie i dla zespołu Carlo Ancelotti?
Bardzo ważny. W szatni wyznaczał ton swoją powagą i tym, że zawodnicy czuli wobec niego zobowiązanie. Wiedział, że go nie zawiedziemy. Jego doświadczenie było kluczowe. Był bardzo otwarty na rozmowę. Zrozumiał, że w Realu żadne ego nie jest ważniejsze niż cała drużyna. To dało nam tytuły. Był jak ojciec dla zespołu, dla klubu i dla kibiców.

Jaka jest szatnia?
Gdy wszedłem pierwszy raz, to było coś w rodzaju… wow. Byli Kroos, Modrić, weterani, którzy spędzili w Realu 10 albo 12 lat, był Bellingham, który dopiero co przyszedł, był Vini, Fede, Carvajal, Lucas, Nacho, z nimi akurat znałem się wcześniej. Miałem dwa różne odczucia: pierwsze, kurczę, jestem w pierwszej drużynie Realu Madryt; drugie, ja już byłem w tej szatni z Carvą i Lucasem, trenowałem z Kroosem i Modriciem w pierwszym zespole, znałem magazynierów, fizjoterapeutów…

Co dzieje się teraz? To pytanie za milion…
Brakuje dziewiątki, prawda? (śmiech). Problem w tym, że ludzie porównują sezony, w których zdobywasz trofea, z tymi, w których ich nie ma. My przegraliśmy dwa mecze przez cały rok: jeden w La Lidze i jeden w Pucharze Króla. Zremisowaliśmy jeszcze sześć, a resztę wygraliśmy. To jest bardzo trudne do powtórzenia, obojętnie jaką masz drużynę: najlepsza Barcelona, najlepsze City, najlepszy Real… Powtórzenie takiego roku, kiedy zdobywasz tytuły, to ogromne wyzwanie. Tamta presja polegała na tym, żeby dalej wygrywać. Sprowadzili Mbappé, najlepszego napastnika świata, jeśli chodzi o gole, Vinícius jest globalnym punktem odniesienia, Rodrygo odzyskuje swoją wersję, Bellingham, Fede… Patrzysz na te nazwiska i myślisz: nikt nie ma prawa ich pokonać.

A jednak tak to nie wygląda.
Może brakuje odrobiny rywalizacji, tego „czucia”. W naszym roku osiemdziesiąt procent zespołu naprawdę czuło, co znaczy nosić koszulkę Realu, i to bolało, gdy coś szło nie tak. Dziś nie wiem, czy to gdzieś nie zniknęło. Gdy grasz z poczuciem, że naprawdę jesteś z Realu, wyciągasz z siebie coś ekstra. Gdy brakuje czegoś w grze, to poczucie musi zostać. Ja je miałem i widziałem, że Nacho oddałby za klub wszystko, że Carvajal oddaje wszystko nawet z połową kolana, Lucas Vázquez tak samo, Fede tak samo, Vini zostawia na boisku serce i jest za Realem na sto procent…

Szybko zyskałeś sympatię kibiców.
Kiedy patrzyłem na tych ludzi i zakładałem tę koszulkę, to miałem ochotę zjeść herb i trawę. Ilu ludzi może powiedzieć, że grało w Realu? Zero przecinek, zero, zero, zero, zero, jeden procent? Ja dostałem tę szansę i nie chciałem jej zmarnować.

Jak Carvajal? Cały madridismo cierpi przez to kolano…
Ja też. Bardzo chcę, żeby wrócił. To niezwykle ważna postać w szatni, kapitan, którego Real potrzebuje. Jego brak szkodzi drużynie. Teraz to jest symbol klubu. Człowiek, który wnosi charakter, jakiego klub potrzebuje. Chcę, żeby wrócił i żeby przestał mieć problemy zdrowotne. Straszna szkoda. Oglądałem ten mecz i nie mogłem w to uwierzyć. Gdy zobaczyłem powtórkę, od razu wiedziałem, że coś się stało. Niech dobrze przejdzie rehabilitację, niech da sobie czas. Jeśli ma wrócić dopiero na start drugiej części sezonu, to i tak będzie idealny moment, bo końcówka rozgrywek jest najważniejsza.

Czy postawienie na Xabiego Alonso było dla ciebie ryzykowne?
To bardzo dobry profil. To trener, który zakończył karierę niedawno i w Leverkusen robił świetną robotę, ale trenowanie Realu to zupełnie inna sprawa. Xabi grał w Realu i wie, czym Real jest, ale presji, jaką ma ten klub, nie ma Leverkusen ani żaden inny klub na świecie.

Nie pomaga też styl gry.
Ludzie są bardzo wymagający: jeśli przegrywasz, ale grasz dobrze, to też źle, a jeśli wygrywasz, ale grasz źle, też źle. Dlatego to najlepszy klub na świecie.

To rok mundialu. Jak to widzisz z dystansu?
Chciałbym dalej jeździć na kadrę, choć rozumiem, że stąd jest trudniej. Widzę drużynę głodną. Widzę ją inaczej niż wtedy, gdy wygraliśmy EURO, bo tam była świetna mieszanka młodych z bardziej doświadczonymi. Teraz wygląda na to, że młodych jest więcej.

Luis de la Fuente raczej o tobie nie zapomniał…
To on dał mi szansę zagrać dla kraju, strzelać gole i zdobywać tytuły. Na mundial potrzeba doświadczonych ludzi, którzy wprowadzają porządek w szatni. Nie wiem, jak De la Fuente to ułoży.

Zgłaszasz gotowość na mundial?
Jestem do dyspozycji, jeśli będzie potrzeba. W zeszłym roku byłem już tutaj, a mimo to jeździłem na kadrę i strzeliłem gole przeciw Szwajcarii. Nigdy nie wolno się poddawać. Ja nigdy nie zrezygnowałem z gry dla Hiszpanii. To skomplikowane przez ligę, w której gram, choć coraz więcej osób z Arabii i z tych krajów jeździ na reprezentacje i potrafi rywalizować na wysokim poziomie. Drzwi do kadry nie wolno zamykać. Jest wielu napastników, którzy dobrze grają w La Lidze i dostaną swoją szansę tak jak ja w swoim czasie, ale nigdy nic nie wiadomo. Moja motywacja nadal jest taka sama, a gole ważą tyle samo tutaj co w Europie.

Jak wygląda twoje życie w Katarze?
Musisz trzymać fokus na swoim, bo nadal grasz w piłkę i nadal jesteś profesjonalistą. Życie potrafi trochę oszukać: cały dzień dobra pogoda, plaża, basen… Słońce świeci przez 360 dni w roku. To bardzo przyjemny kraj, bezpieczny, stabilny. Piłkarsko też mocno się rozwija.

Nadal strzelasz gole…
To był ważny rok. Klub przez wiele lat nie zdobywał trofeów, a my wygraliśmy Puchar Emira, który tutaj naprawdę dużo znaczy. W tym sezonie prowadzimy w lidze. Oby dopisało nam szczęście i udało się sprawić niespodziankę, bo mój klub, Al-Gharafa, czeka na mistrzostwo od piętnastu lat.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!