Advertisement
Menu
/ marca.com

Don Florentino, dlaczego to pan nie ustala składu?

Pedro Morata to dziennikarz Marki i radia COPE z Walencji, który zajmuje się sprawami organizacyjnymi i finansowymi w hiszpańskim futbolu. Przedstawiamy pełne tłumaczenie jego felietonu, w którym ponownie bardzo krytycznie ocenia ostatnie posunięcia Florentino Péreza i Realu Madryt.

Foto: Don Florentino, dlaczego to pan nie ustala składu?
Florentino Pérez. (fot. Getty Images)

Florentino pozwala, by Xabi Alonso, jego wybraniec na ławkę, wykrwawiał się. Wystarczy poczytać niemal wszystkie media, które mają codzienny kontakt z najwyższymi władzami Realu Madryt, żeby zobaczyć, że prezes milcząco przyzwala na przekaz: „dziś Xabi Alonso gra o posadę”, a nawet „nawet jeśli wygra, może zostać zwolniony”.

Nie mówi tego jedno czy dwa media, tylko wiele. I piszą o tym ci, którzy mają bezpośredni dostęp do klubowej „wyroczni”. Stąd wniosek, że Florentino jest rozczarowany swoim wyborem.

W mojej pracy widziałem już sporo podobnych historii. To, co dziś wypływa w sprawie Xabiego, brzmi wiarygodnie, ale nieraz bywało tak, że po pewnym czasie ktoś, kto „wynosił” informacje o zwolnieniu trenera, z jakiegoś powodu nagle się wycofywał. A wtedy wszystkie tuby zostawały z kijem bez flagi i z „rewelacją”, która nie doszła do skutku. O transferze Mbappé dałoby się napisać osobną książkę.

Warto przypomnieć jedno: Florentino dał Xabiemu trzyletni kontrakt. Żeby to zrobić, wcześniej zwolnił Ancelottiego – najbardziej utytułowanego trenera w historii Królewskich (piętnaście trofeów) – mimo że temu zostawał jeszcze rok umowy. Ancelotti nie podał się do dymisji. Całe „porozumienie stron” było w praktyce teatrzykiem, który miał zamaskować zwolnienie. Ancelotti zaakceptował ten scenariusz z kurtuazji wobec Florentino, a także dlatego, że miał już dogadane objęcie reprezentacji Brazylii.

Jeśli cofniemy się dalej, Zidane odszedł, bo – jak tłumaczył – „nie czuł zaufania klubu”. To kolejny przypadek „zużywania” człowieka na ławce. Historię Ancelottiego znamy. Teraz oglądamy historię Xabiego. Powtarza się ten sam schemat, w ostatnich latach coraz wyraźniej.

Florentino kiedyś podał się do dymisji, tłumacząc, że „za bardzo rozpieścił piłkarzy”. Nie widać jednak, by wyciągnął wnioski z własnej diagnozy. Wszystko wskazuje na to, że bardziej chroni zawodników niż trenera. A to działa jak korozja: osłabia człowieka na ławce i osłabia klub.

Dwa przykłady:

  • Ancelotti nie mógł odebrać nagrody dla najlepszego trenera, bo Florentino zablokował jego obecność na gali, gdy nie przyznano Złotej Piłki „jego” Viníciusowi.
  • W głośnej sytuacji ze zmianą Viníciusa, który schodził wściekły, a pretensje kierował do Xabiego Alonso, klub umył ręce, mówiąc: „to sprawa szatni, nie klubu”. Znów zostawił trenera bez wsparcia i po raz kolejny postawił piłkarza ponad autorytetem Xabiego. Wystarczy porównać to z tym, jak podobną sprawę rozwiązano w Liverpoolu przy Arne Slocie i Salahu.

Florentino należy do tych, którzy uważają, że trener nie jest aż tak ważny, skoro na boisko można posłać gwiazdy. Dlatego Arrigo Sacchi powiedział kiedyś, że „Florentino nie zwraca uwagi na obrońców i bardzo trudno było mi przekonać go, żebyśmy sprowadzili Sergio Ramosa”.

To zdanie dobrze pokazuje profil prezesa, który stoi okrakiem między trenerem a dyrektorem sportowym.

W tym lecie, gdy wielu powtarzało, że potrzeba piłkarza, który odgrywałby rolę Kroosa albo Modricia (a w tym sezonie nie miało już być ani jednego, ani drugiego), Xabi Alonso położył na stole nazwisko Zubimendiego. Tymczasem – według wszystkich informacji, które docierały do mnie od osób będących „odźwiernymi” i megafonami Florentino – przekaz do Xabiego był jasny: Arda Güler ma „zagrać Kroosa”, bo tak ma wyglądać projekt klubu, czyli w praktyce projekt Florentino.

I właśnie tu Xabi Alonso popełnił duży błąd, z nieśmiałości albo z wdzięczności. Nie naciskał wtedy, gdy miał najsilniejszą pozycję, tuż po przyjściu, by klub sprowadził brakujący element. Vitinha, Rodri czy Pedri nie wchodzili w grę, ale Zubimendi był realny. Florentino świadomie odpuścił.

Jeśli cofniemy się jeszcze bardziej, do poprzedniej La Ligi 24/25, Florentino zaczynał z Mbappé (świetny transfer, tylko pięć lat spóźniony), ale bez trzech środkowych obrońców. Odszedł Nacho Fernández (prawy obrońca i stoper), Alaba był kontuzjowany, Militão balansował na granicy urazu. Potem na długo wypadł Thibaut Courtois. Wypadł też Carvajal. Kroos zakończył karierę, a Bellingham to zawodnik zupełnie innego typu. Modrić dostał nową umowę, ale wszyscy wiedzieli, że chodzi o piłkarza na dwadzieścia minut. Gdy w tych dwudziestu minutach, albo w pojedynczych meczach, „oliwił” zespół, wszystko działało. Gdy nie, drużynie brakowało spoiwa.

Efekt tamtego sezonu: Real Madryt przegrał La Ligę, Puchar Króla, Superpuchar Hiszpanii i nie zrobił nic w Lidze Mistrzów.

I co zrobiono? Zwolniono Ancelottiego, który sezon wcześniej, w rozgrywkach 23/24, zdobył pięć trofeów. Wtedy Kroos rozgrywał ostatni rok, przyszedł Bellingham, a Mbappé jeszcze nie było. Ancelotti znalazł Bellinghamowi miejsce, narodził się Sir Jude. Florentino rozdaje trenerom „naklejki”, a potem niech już sami to składają, porządkują i zgrywają.

Tyle że kluczowe decyzje strategiczne należały do Florentino. Jakie?

  • 22/23: ratowanie Barcelony finansowo – pięćset siedemnaście milionów euro ułatwione przez Florentino (Anas Laghrari – Sixth Street). Barcelona wygrała La Ligę i Superpuchar Hiszpanii. Real Madryt zdobył Puchar Króla i odpadł w półfinale Ligi Mistrzów.
  • 23/24: przyszedł Bellingham, Kroos nadal był w kadrze, a obrona omijała poważna plaga urazów. Wynik: Real Madryt z Ancelottim zdobył pięć trofeów (Liga Mistrzów, La Liga, Superpuchar Europy, Superpuchar Hiszpanii i Puchar Interkontynentalny).
  • 24/25: wreszcie przyszedł Mbappé, ale sezon grano bez Kroosa, bez sprowadzenia następcy do środka pola, a obrona i bramka były na krawędzi przez kontuzje. Upór, by nie kupić żadnego obrońcy, doprowadził do tego, że grali Vázquez (któremu potem nie przedłużono umowy) i Fran García. Mbappé strzelał mnóstwo goli, ale to nie wystarczyło, bo zespół rozpadał się przez rany, których nikt nie zaszył. Do tego dochodził rozchwiany Vinícius po tym, jak w czerwcu 2024 roku nie dostał Złotej Piłki.

Od kiedy Florentino uratował Barcelonę finansowo latem 2022 roku, by utrzymać Laportę w Superlidze, Barcelona wygrała dwie La Ligi i dwa Superpuchary Hiszpanii. Real Madryt w tym czasie ma po jednej La Lidze i jednym Superpucharze. W Pucharze Króla bilans jest remisowy.

W Europie Real Madryt znów wygrał Ligę Mistrzów, do tego Superpuchar Europy i Puchar Interkontynentalny. Barcelona w Europie pozostaje bez znaczenia.

I dochodzimy do teraźniejszości z Xabim Alonso. Powtórzę: Florentino po zwolnieniu Ancelottiego zatrudnił go na trzy lata, nie na rok . A dziś „analiza techniczna” po meczu z Manchesterem City ma dowodzić mniej więcej tego: skoro nawet przy dobrej postawie, w niezłej wersji i z właściwym nastawieniem zespół nie potrafi ograć City, to Xabi i tak nie wyciśnie z niego nic więcej.

W tej „głębokiej analizie” nie ma znaczenia, że rywalem był Manchester City, a nie Kopenhaga. Nie ma też znaczenia skala absencji: Alaba, Huijsen, Militão, Carvajal, Trent, Mendy, Camavinga, Mbappé.

Wiem, że mowa o Realu Madryt, ale wiem też, kto stał po drugiej stronie.

Ja widziałem drużynę żywą, z bardzo dobrym nastawieniem, którego zabrakło w meczu z Celtą. Widziałem Viníciusa, który pod nieobecność Mbappé chciał wziąć odpowiedzialność i być liderem. Widziałem, że zespół nie próbował sabotować Xabiego. Owszem: uściski Rodrygo czy Viníciusa, słowa Thibaut Courtois albo Mbappé mogły brzmieć jak wyuczone frazesy pod kamerę, ale murawa nie kłamie. A na murawie nie widziałem drużyny odwróconej od Xabiego Alonso. Zresztą mogliby mu „podłożyć nogę”, a wtedy porażka wyglądałaby znacznie gorzej.

Problem w tym, że dziś oficjalny przekaz, aprobowany przez Florentino działaniem albo zaniechaniem, sprowadza się do „zabicia” Xabiego i zrzucenia na niego wszystkiego.

Uważam, że Xabi przeprowadził zbyt wiele testów jak na ten etap sezonu. Za dużo zmian, rotacji i przestawień systemu. Czasem wyglądało to tak, jakby wciąż nie miał jasnego obrazu drużyny. Ale od tego do zwolnienia, niezależnie od wyniku dzisiejszego meczu z Alavés, jest ogromna droga. Wyrzucenie go byłoby tanią, prymitywną głupotą. Florentino podpisał z nim umowę na trzy lata. To miał być projekt czy kaprys?

Jeśli Florentino zwolni Xabiego, moim zdaniem zacznie się początek końca „pontyfikatu Florentino”.

Bo mimo błyskotliwości w globalnym zarządzaniu ktoś wreszcie powinien zacząć zadawać pytania – i zadawać je Florentino – o decyzje, które wpłynęły na obecną sytuację Realu Madryt (i Barcelony) znacznie bardziej niż ewentualnie „rozstrojony kompas” Xabiego Alonso.

Oto kilka pytań:

  • Panie Florentino, dlaczego latem 2022 roku ułatwił Pan Barcelonie dokładnie pięćset siedemnaście milionów euro, za które Laporta sprowadził i opłacił Lewandowskiego, Raphinhę, Koundé, Ferrana Torresa, po czym Barcelona wygrała La Ligę i Superpuchar 22/23? Pomaga Pan Barcelonie w transferach, a jednocześnie nie robi Pan tych, których potrzebuje Real Madryt.
  • Panie Florentino, dlaczego uparł się Pan, by w poprzednim sezonie i w tym sezonie nie sprowadzić środkowego pomocnika, skoro po odejściu Kroosa i Modricia dosłownie wszyscy o tym mówili? Zespół kuleje i jest niezrównoważony mimo przyjścia Bellinghama i Mbappé. Ancelotti męczył się, by to zbilansować, a Xabi ma dziś identyczny problem.
  • Panie Florentino, jak to możliwe, że Real Madryt nie złożył żadnego zawiadomienia – dosłownie nic – w sprawie „fikcyjnych dźwigni” Barcelony, które pozwoliły jej grać z napompowanym Finansowym Fair Play i ściągać piłkarzy za pieniądze, do których istnienia Pan pośrednio się przyczynił, a potem Barcelona zdobywała tytuły kosztem Realu Madryt?
  • Panie Florentino, jak to możliwe, że Real Madryt przełknął, a wręcz niemal poparł „amnestię”, jaką Wyższa Rada Sportu przyznała Barcelonie, by Dani Olmo i Pau Víctor mogli dalej grać w grudniu 2024 roku, gdy La Liga odrzuciła te rejestracje, bo Barcelona przedstawiła kolejną „dźwignię”? Real Madryt i Florentino przełknęli to i milczeli. A Laporta wykonał wobec wszystkich ostentacyjny, obraźliwy gest.
  • Panie Florentino, czy to wszystko było warte tego, by otwarcie i finansowo pomagać Barcelonie, tylko ze względu na Pana obsesję na punkcie Superligi?
  • Panie Florentino, co Pan czuje, wiedząc, że dał Pan Barcelonie okręt ratunkowy w jej najgorszym finansowo momencie, a potem Laporta wbił Panu kołek i zostawił Pana samego w Superlidze?

Jasne, Florentino Pérez był, jest i będzie rozwiązaniem dla Realu Madryt, patrząc na globalne zarządzanie. Zaprzeczanie temu byłoby naiwnością.

Ale czy ktoś choć raz zada sobie pytanie, czy w sprawach kadry i ławki problemem nie bywa Florentino, a nie trener?

Wszystko powyższe jest, moim zdaniem, znacznie poważniejsze niż dzisiejsze ostre wystąpienia w sądzie w sprawie Negreiry, bo to już prehistoria. Na dzisiejszy Real Madryt realnie wpływają właśnie te wszystkie „dlaczego”.

A na tym tle wychodzi, że według oficjalnej narracji Florentino Xabi Alonso ma być skończony: zostanie zwolniony, jeśli przegra, i być może nawet jeśli wygra.

Naprawdę nikt nie czuje wstydu? Nikt nie czerwienieje, popierając taką anomalię i nie unosząc głowy?

No to proszę – grajcie dalej w bingo. I niech wchodzi następny.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!