Kroos: To nie było zasłużone zwycięstwo City, grali statycznie, Real był groźniejszy
Toni Kroos w podcaście Einfach mal Luppen nagrywanym ze swoim bratem Felixem skomentował środowy mecz Realu Madryt z Manchesterem City. Przedstawiamy wypowiedzi legendy Królewskich w tym temacie.
Toni Kroos. (fot. Getty Images)
– Po pierwsze, było to oczywiście w pewnym sensie inne spotkanie, bo trzeba powiedzieć, że w ostatnich latach Real grał z Manchesterem City bardzo często, ale zawsze w fazie pucharowej. Zawsze był to albo ćwierćfinał albo półfinał, gdzie naprawdę stawka była najwyższa. To było trochę widoczne w intensywności. Szczególnie, moim zdaniem, w intensywności Manchesteru City, chociaż właściwie i tak stawka była duża, szczególnie Realu.
– Uważam, że Real był wczoraj w swojej grze znacznie intensywniejszy. Jakość można jeszcze zbudować, ale intensywność też była ważna. Chodziło o odzyskanie pewnego uczucia w tym okresie, więc stawka była większa niż w przypadku City. I nawet jeśli nie był to mecz pucharowy, uważam, że było to właściwie niezwykle ważne spotkanie, jeśli spojrzeć na tabelę Ligi Mistrzów. Myślę, że żaden z tych wielkich klubów nie chce mieć potem baraży, które są za 8. miejscem. Dostajesz dwa dodatkowe mecze i to ryzyko, że może w ogóle nie wejdą do fazy pucharowej. Myślę, że każdy po prostu chce tego uniknąć, mieć o dwa mecze mniej przy tym terminarzu i jakoś znaleźć się w pierwszej ósemce. A ponieważ obydwa kluby krążą w tych regionach, było to jednak już w pewnym sensie bardzo, bardzo ważne spotkanie. Nie był to półfinał Ligi Mistrzów, ale mimo wszystko to było to niezwykle ważne spotkanie. Przy tym w kwestii momentu być może dla Realu nawet o poziom ważniejsze niż dla City. I uważam, że było to widoczne w meczu, że Real był bardziej intensywniejszy. W City uderzyło mnie to, że prowadzili swoją grę podobnie jak zawsze, to znaczy mieli piłkę, ale było to naprawdę ekstremalnie statyczne. To znaczy, w ogóle nie wchodzili w przestrzenie, zwłaszcza zwłaszcza w pierwszej połowie, gdzie można powiedzieć, iż oni dawniej z wielką dynamiką wskakiwali się w przestrzenie i ta piłka krążyła tam bardzo szybko. Wtedy miałeś wrażenie, że od każdego gracza na boisku emanuje pewne zagrożenie, że te przestrzenie będą atakowane. Była wtedy w tym jakość De Bruyne'a i innych. Gra toczyła się skrzydłami i nagle zawodnicy środka pola wchodzili z drugiej linii, szczególnie Gündogan czy ktoś inny. Uważam, że to, co robił teraz Manchester City, było ekstremalnie statyczne i niegroźne z piłką. W przeciwieństwie do tego, uważam, że Real zagrał naprawdę przyzwoity mecz. Mecz, którego też oczekiwałbym od Realu, że przynajmniej częściowo pozwolą City mieć piłkę. Ale uważam, że wtedy byli bardzo, bardzo dobrze ustawieni, byli zwarci w obronie, to trzeba przyznać. Bardzo dobrze bronili niebezpieczne przestrzenie, w które City właściwie prawie nigdy nie weszło, zwłaszcza w pierwszej połowie. Później zrobiło się trochę bardziej otwarcie w niektórych w niektórych sytuacjach, również ze względu na wynik, ale uważam, że Real właściwie zagrał naprawdę dobrą pierwszą połowę. Myślę, że też można było całkiem dobrze zauważyć, co przygotowali. Myślę, że Xabi przygotował dokładnie taki mecz, w którym dosyć dobrze obronili się przed mocnymi stronami City i sami stwarzali zagrożenie, szczególnie oczywiście przede wszystkim poprzez grę z kontry oraz dobrze wykorzystywali przestrzenie. Rozmawialiśmy o tym ostatnio w przypadku meczu City przeciwko Leverkusen, że jeśli bronisz się blisko siebie, to przeciwko City dostajesz te przestrzenie przy przejściach do ataku. Real też je dostał. A potem po prostu było to momentum przeciwko Realowi, że dostajesz tuż przed przerwą dwie bramki ze stałych fragmentów i one właściwie całkowicie niszczą ci całkiem dobrą pierwszą połowę, a przede wszystkim dobrą pozycję wyjściową na drugą połowę.
– Dobra atmosfera na Bernabéu już przed meczem? Faktycznie, ale ta atmosfera też zawsze była zarezerwowana dla tych wyjątkowych meczów. To też nie musi być koniecznie tak dobre, że czujesz to już w meczu fazy ligowej, prawda? [śmiech] Powiedzmy tak, że kibice poczuli, że faktycznie zawodnicy potrzebują już teraz trochę pomocy, tak to ujmę.
– Zabrakło kogoś, kto uporządkowałby grę po 1:2 i czy [mówi to Felix Kroos] nie powinien być to Fede Valverde, który jednak grał na prawej obronie? Tak i trzeba mocno podkreślić, że Fede musiał sam bronić zdecydowanie najgroźniejszego zawodnika City, prawda? City też bardzo się męczyło, żeby wypracować sobie szanse. Tam też albo były to stałe fragmenty, albo naprawdę jedynym był Doku, który w pojedynku jeden na jeden zrobił coś wyjątkowego i tworzył im jakąś przewagę. Dla mnie w City zdecydowanie najlepszym graczem był Doku, bo naprawdę miałeś wrażenie, że jeśli robi się niebezpiecznie na korzyść City, to tam zawsze był zaangażowany on. I oczywiście jeśli ty jesteś tym, który musi go bronić, to musisz się na nim mocno skupić. Do tego może on jest mały, ale jest czołgiem [śmiech]. Jest niesamowicie szybki, więc to oczywiste, że prawy obrońca musi się w pełni na nim skupić.
– City nie miało struktury przez brak Rodriego, ale jednak Real cierpiał przez to bardziej? Cóż, myślę, że przede wszystkim dynamika meczu ogólnie zmieniła się w drugiej połowie przede wszystkim przez te dwie bramki, ok? Właściwie od początku wszystko szło bardzo dobrze dla Realu. Myślę też, że mecz, który przygotowali z tym, żeby najpierw stać głęboko, a potem przechodzić do ataku, dał im wspaniałe momenty. Potem oczywiście mieli jeszcze jeden moment zaraz po przerwie z szansą Bellinghama, gdzie też odbierali piłkę głęboko, ale naprawdę szybko przeszli do ataku, gdzie mieli wielką szansę na 2:2. Wtedy nastąpiła też jakaś zmiana myślenia u City i to bardzo świadoma. Do tego dosyć sprytna, bo od tego momentu City grało naprawdę bardzo, bardzo głębokim blokiem. Naprawdę bardzo, bardzo głęboko się broniło i wtedy moim zdaniem ujawnił się raczej inny problem Realu. Bo oczywiście są niesamowicie dobrzy w przechodzeniu do ataku, to już widzieliśmy, ale też zobaczyliśmy, że aktualnie nie są niesamowicie dobrzy w grze przeciwko nisko ustawionej obronie. Były potem jeszcze dwie okazje po dośrodkowaniu i co zabawne, jedną była główka Viníciusa. Wtedy to były ich najgroźniejsze akcje, ale podsumowując, przez pryzmat całego meczu nie było to zasłużone zwycięstwo City, nawet jeśli potem pod koniec otworzyło im się jeszcze kilka przestrzeni. To była już wtedy typowa gra, w której właściwie powinieneś dostać tego gola na 3:1, ale uważam, że Real zagrał absolutnie rozsądny mecz pod względem przeciwdziałania grze City. Nie było tam czekania, co się wydarzy, a wręcz dla mnie Real był groźniejszą drużyną właściwie przez przez prawie cały mecz. Przy tym było oczywiście widać, że przez około 55 minut dostawali taki mecz, jaki chcieli, ale potem City było na tyle sprytne, żeby powiedzieć: ok, jeśli będziemy grać dalej tak, to gdzieś gramy bardziej pod nich, dając im przestrzenie. Chcieli mieć piłkę, ale tak naprawdę wtedy City nie grało tak, jak gra City i po prostu sami powiedzieli: ok, prowadzimy 2:1, nie wiadomo nawet jak, ale teraz zagramy głęboko w obronie. W ten sposób Real potem rzeczywiście grał od pewnego czasu naprawdę przeciwko dziesięciu broniącym zawodnikom i miał problemy, bo wtedy po prostu nie masz naturalnie przestrzeni dla zawodników. Wtedy trudno jest im stworzyć prawdziwe sytuacje jeden na jeden. Wtedy większość drużyn podwaja krycie na takim graczu jak Vinim, bo wiedzą, że tak jak to było po drugiej stronie z Doku, tak kiedy grasz przeciwko Realowi i sam stoisz głęboko, wtedy musisz oczywiście bronić tych lepszych zawodników, którzy mogą sami w jakimś momencie stworzyć przewagę. Takim piłkarzem jest Vini, do tego może 1-2 innych. Wtedy widziałeś, że Real ma z tym trudności. Jak mówię, były dwa dośrodkowania i dwie główki Endricka oraz Viniego, ale mieli stosunkowo dużo trudności, by przedrzeć się przez to swoją grą.
– City kolejny raz na Bernabéu nie miało tak dużej kontroli, jaką miało w przeszłości w meczach domowych z Realem, o czym sam się przekonywałeś? Tak, tak, absolutnie. Nie było w ich grze żadnego spokoju, ale też żadnego takiego poczucia w przypadku obu drużyn, że kiedy rywal stoi głęboko w obronie, to oni mogą jakoś naprawdę temu zagrozić. To były w większości momenty kontry albo jak City poprzez stałe fragmenty. Plus na koniec pewnie przez wynik otworzyło się im trochę więcej przestrzeni, ale naprawdę było niewiele szans wypracowanych z posiadania piłki i dotyczyło to obu stron. Jak rozmawialiśmy o tym ostatnio po meczu City przeciwko Leverkusen, już wtedy powiedziałem, że nawet kiedy grali u siebie, to uważałem ich grę za stosunkowo nieskoordynowaną. Widziałem, że to już nie ta intensywność, której sam doświadczyłem, kiedy graliśmy przeciwko nim. Ma też znaczenie, że grali na wyjeździe. Do tego całkowicie się przebudowali i wczoraj kontuzjowany był Rodri, ale patrząc na to, co prezentują teraz na boisko, co reprezentują swoją grą, to dla mnie dzisiaj nie są faworytem do wygrania Ligi Mistrzów. Mimo wszystko są w stanie ciągle wygrać taki mecz. Co do pytania wyjściowego, to była już moja ogólna obserwacja, którą też poczyniłem w trakcie mojej kariery, że wszystkie drużyny z Anglii grają niesamowicie mocno, kiedy mają mecze u siebie, ale są naprawdę zupełnie innymi drużynami, kiedy są poza wyspą. Tak było zawsze, czy to był Arsenal, czy to był Liverpool, te myśli miałem już wtedy. To jest zupełnie inna intensywność. Na Anfield czy na wyjeździe z City byliśmy naprawdę atakowani od pierwszej sekundy, jak gdyby to był ostatni mecz w ich życiach, ale kiedy graliśmy z Liverpoolem czy City u siebie, a nawet w finale, to były inne spotkania. Naprawdę. Nie wiem dlaczego, nie umiem tego wyjaśnić, bo to są przecież same topowe drużyny, ale te drużyny grają na wyjeździe inaczej z odczuwalnie nieco mniejszą intensywnością niż u siebie. Tak po prostu jest i tak było też w tym meczu z City. Myślę, że gdyby w tym konkretnym momencie nie natrafili na Real w takim okresie, to po prostu przegraliby ten mecz.
– Pep podsumował to, że innym razem grali lepiej, a nie wygrywali? Dokładnie, ma pełną rację [śmiech]. On może to ocenić najlepiej, ale czasami sam nie wiem, co on preferuje [śmiech].
– W tym roku wszyscy giganci mocno walczą o ósemkę, a rok temu tabela wyglądała zupełnie inaczej? Tak. Oczywiście to żadna niespodzianka, kto jest na czele, ale może teraz lepiej zrozumieli ten format i przekonali się, że nie jest tak fajnie grać w barażach. Z drugiej strony, rok temu wygrała drużyna z baraży [śmiech]. Ponad wszystkim myślę, że każdy chce uniknąć dwóch dodatkowych meczów przy tym pełnym terminarzu. Jednak ktoś tam znowu spadnie, bo w tabeli będzie tam bardzo ciasno. Jeden czy dwóch gigantów musi się tam po prostu znaleźć, ale oczywiście każdy chce tego uniknąć.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze