Vinícius cofnął się o 5 lat
Brazylijczyk ma serię 12 występów w klubie bez gola. To wyrównanie jego trzeciej najgorszej serii w klubie. Te najgorsze miały miejsce 4 i 5 lat temu.
Vinícius w meczu z Manchesterem City. (fot. Getty Images)
12 meczów z rzędu bez gola – taki jest obecny dramat Viníciusa od czasu bramki przeciwko Villarrealowi, którą zdobył ponad dwa miesiące temu na początku października. To wyrównanie jego trzeciej najgorszej serii w klubie, gdy nie trafił w 12 meczach na zamknięcie sezonu 2020/21. Teraz brakuje mu tylko czterech spotkań, aby wyrównać swoją drugą najgorszą serię w historii: 16 meczów bez gola na przełomie sezonów 2018/19 i 2019/20. Rekord to 25 meczów z sezonu 2020/21.
Teraz z pięcioma golami w 22 występach w obecnych rozgrywkach jego liczby przywołują obraz tamtego młodego, nieskutecznego zawodnika, który wyglądał na przytłoczonego. Najbardziej alarmująca jest inna bezlitosna statystyka z obecnego okresu: 41 strzałów z rzędu bez gola. 41 okazji, w których celność opuściła brazylijskiego napastnika. To najczytelniejszy sygnał całkowitego odcięcia od zdobywania goli.
W statystycznej zapaści pojawia się jeszcze więcej cieni tego momentu. 27 udanych dryblingów na 59 prób oznacza skuteczność na poziomie 45,7%. Ta liczba mieści się w jego historycznej średniej, co jest paradoksalne: nadal więc potrafi mijać rywali, ale już nie wie, co zrobić później. Zgubione piłki dopełniają ten obraz: w tym okresie to prawie 16 strat na mecz.
Porównanie z przeszłością jest druzgocące. W sezonie 2025/26 Vini ma na koncie 5 goli w 22 meczach, co daje 0,23 gola na spotkanie. Zaledwie dwie kampanie wcześniej, w sezonie 2023/24, trafiał w tempie 0,62 gola na mecz. Jego ofensywna produktywność spadła więc o 62%. Sezon 2024/25 zakończył z 22 golami w 58 spotkaniach, czyli średnią 0,38 bramki na mecz. Teraz ten wskaźnik runął do wartości przypominających jego najgorszy okres: kampanię 2020/21, gdy zdobył zaledwie 6 goli w 49 meczach. Wówczas notował średnio 0,12 gola na mecz. W pierwszym swoim sezonie 2018/19 ten wskaźnik wynosił 0,22, czyli odpowiada jego dzisiejszym osiągnięciom.
Wtedy na starcie przygody w Europie debatowano, że nie umie strzelać goli. Największy dołek zanotował przy serii 25 meczów bez gola, która była częścią jeszcze większej posuchy z zaledwie jednym trafienie między październikiem 2020 a kwietniem 2021, która objęła 31 spotkań. Wcześniej na przełomie pierwszego i drugiego sezonu w Madrycie zaliczył 16 meczów bez gola. Te liczby można było wtedy tłumaczyć jego wiekiem i nauką. Teraz ma 25 lat.
Pozostała tu tylko ironia. To piłkarz, który zaledwie sezon temu realnie aspirował do Złotej Piłki po niezwykłych sezonach. Teraz wraca do statystyk, które go prześladowały, gdy był niespełnioną obietnicą. Obliczenia są proste: cofnął się o 5 lat. I to dosłownie, bo znowu bardzo niepokojące jest to, co dzieje się z nim przy próbie zdobycia bramki. Te 41 strzałów z rzędu bez zdobycia bramki nie odzwierciedla problemu z mijaniem rywali, lecz z podejmowaniem decyzji w ostatniej tercji boiska. Kąt, siła, moment uderzenia: wszystko wydaje się błędne w umyśle, który prawdopodobnie od zbyt wielu meczów żyje obsesją na punkcie tej posuchy.
Teraz wygląda na zawodnika, który próbuje za bardzo i który ucieka w indywidualizm, ponieważ zespołowo nie znajduje rozwiązań. To symptom odłączenia zarówno mentalnego, jak i fizycznego. Jakby tego było mało, wszystkie gole strzelał w La Lidze. W Lidze Mistrzówna razie stoi na zerze, a przecież dotychczas tak dobrze szło mu w tych rozgrywkach.
Z 6 asystami we wszystkich rozgrywkach Vinícius pokazuje, że zostaje mu wciąż coś z kreatywności. Jednak ofensywne odłączenie jest głębokie: jakby sam gol się go bał. 41 kolejnych strzałów niecelnych to za dużo, by można było to wytłumaczyć pechem. To kryzys pewności siebie zamieniony w statystykę.
Na razie jest daleko od rekordu, ale zbliżył się na 4 mecze do drugiego najgorszego wyniku z przełomu pierwszego i drugiego sezonu. Vinícius przechodzi przez ten stan próżni, w którym ugruntowany piłkarz załamuje się pod ciężarem nieskuteczności. W ten weekend będzie miał nową szansę. Być może znowu bez Kyliana Mbappé u boku, więc to on znowu będzie musiał wziąć ciężar na siebie. To będzie też kluczowy pojedynek dla Realu Madryt. Na Mendizorrozie przeciwko Alavés i przy niepewnej przyszłości Xabiego Alonso. Brak zwycięstwa oznaczać będzie pożegnanie Baska, a większa część szans na zdobycie trzech punktów będzie zależała od formy Viniego.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze