Advertisement
Menu
/ abc.com

ABC: Klub domaga się od Xabiego pilnej reakcji, którą na zewnątrz przykrywa pozorami cierpliwości

Bilbao, Vigo i City zadecydują o przyszłości Alonso jako trenera Realu Madryt. W klubowych gabinetach wciąż wierzą w Baska, ale słabe wyniki z listopada stawiają go na krawędzi przepaści.

Foto: ABC: Klub domaga się od Xabiego pilnej reakcji, którą na zewnątrz przykrywa pozorami cierpliwości
Xabi Alonso. (fot. Getty Images)

Wcale nie jest pewne, czy Xabi dotrwa w roli trenera Realu Madryt do końca roku. Bask ma już ogromny nadmiar zaległych spraw, a wygrana w Pireusie – w kolejnym złudnym meczu, w którym zwycięstwo przykryło fakt, że jego zespół wciąż nie gra w piłkę – była jedyną w miarę pozytywną wiadomością w listopadzie, który najlepiej wyrzucić z pamięci: porażka na Anfield, remisy w Vallecas, na Martínez Valero i na Montilivi oraz wspomniany triumf w Grecji, opisuje Rubén Cañizares z dziennik ABC.

Xabi Alonso traci właśnie ostatnią siatkę bezpieczeństwa, a najgorsze jest to, w jaki sposób do tego dochodzi. Cofanie się w rozwoju jego Realu Madryt zaczyna budzić alarm. System defensywny to katastrofa, zespół w ataku jest skrajnie przewidywalny, środek pola nie panuje nad meczami, ławka nie przynosi żadnych rozwiązań, a trener oddala się od autokrytyki. Tylko Mbappé, Thibaut Courtois, Militão i Tchouaméni prezentują najwyższy poziom. Reszta kadry jakby nie istniała, na czele z Bellinghamem otwierającym zdecydowanie zbyt długą listę. To niepokojący obraz, który pokazuje pacjenta oddalonego już tylko o jeden naprawdę zły dzień od trafienia na OIOM, stwierdza Rubén Cañizares.

Real Madryt zremisował z Gironą, która przez wszystkie czternaście rozegranych kolejek tkwi w strefie spadkowej. To zespół, który stracił w tym sezonie najwięcej goli – 26 – a Królewscy zdołali wbić mu tylko jednego, i to z rzutu karnego. Zrobili to w składzie, pod którym każdy kibic Realu Madryt podpisałby się przed sezonem. Wszystkie gwiazdy na boisku, bez wyjątku, po to, by grać w piłkę przypominającą najgorszy okres poprzedniego sezonu za Ancelottiego, zauważa dziennikarz ABC.

Tymczasem w Valdebebas Xabi Alonso wciąż nie potrafi znaleźć właściwej kombinacji, a w klubie niecierpliwość, którą na pokaz ubiera się w szaty cierpliwości, zaczyna wyglądać groźnie. Przed Realem Madryt dziesięć kluczowych dni. San Mamés w tę środę, Vigo za tydzień oraz starcie w Lidze Mistrzów z City w kolejną środę pachną ultimatum. Jeśli Xabi nie zdoła wyjść z tych trzech meczów obronną ręką, nikt nie może zagwarantować, że pozostanie trenerem Realu Madryt. Trudno wyobrazić sobie sytuację, w której Florentino podejmuje tak drastyczne decyzje w środku sezonu i na samym początku nowego projektu, ale przeszłość przypomina, że w szafie ma już dwa trenerskie trupy: Beníteza z 2016 roku i Lopeteguiego z 2018.

Klub domaga się natychmiastowej reakcji. Zawiązany w Pireusie pakt – z sugestią Florentino, by Xabi bardziej zbliżył się do piłkarzy i z gotowością zawodników, by to zbliżenie przyjąć – świetnie nadaje się do tego, by odświeżyć szatnię i odmalować w niej ściany, może nawet trochę upiększyć łazienki. Ale bez gry i także bez wyników, żaden trener nie przetrwa takiej serii jak listopadowa przez wiele kolejnych tygodni. A Xabi, co uświadomił sobie po aferze z Klasyku z Viníciusem, wie już, że trafił do klubu piłkarzy i prezesów. Oni są stałymi mieszkańcami. Trenerzy tylko się tu przewijają, zwraca uwagę Rubén Cañizares.

Taki jest Real Madryt. Podczas gdy inne europejskie potęgi oddały trenerom klucze do swoich klubów (Arteta, Luis Enrique, Guardiola, Maresca, Simeone, Flick…), Królewscy zbudowali model sukcesu oparty na piłkarzach i na Florentino. I to się nie zmieni. Xabi już to zrozumiał i zdecydował się odłożyć własne pomysły na półkę, powierzając los drużyny indywidualnościom swoich gwiazd.

Vinícius, Bellingham i Mbappé są nietykalni, tak jak za czasów Ancelottiego. Nieważny jest kontekst meczu, ich ochota do grania czy poziom, jaki prezentują. Xabi już nie odważa się ani nimi rotować, ani zdejmować z boiska. Strach wziął górę i cała trójka gra pełne dziewięćdziesiąt minut, niezależnie od formy. To z góry ustawia zarówno wyjściowe jedenastki, jak i późniejsze zmiany. Wpuszczenie na Montilivi Gonzalo w 90. minucie, gdy Real Madryt potrzebował typowego egzekutora, nie przeszłoby nawet u Carletto. Alonso postawił na typowego napastnika, poświęcając Trenta, piłkarza o najwyższej jakości do dośrodkowań i grania piłek w pole karne. Tego wytłumaczyć się nie da.

Xabi wywiesił białą flagę przed swoimi gwiazdami i całkowicie im się oddał. Woli uniknąć grymasów i obrażonych minek, niż umrzeć przy własnych ideach. Jeśli sądzi, że w ten sposób jego drużyna zacznie grać lepiej w piłkę, na razie bardzo się myli. Skoro seria ośmiu kolejnych zwycięstw nie wystarczyła, by zdobyć szatnię, teraz tym bardziej się to nie uda, nawet jeśli sam stara się odsunąć od odpowiedzialności. Jest poluzowaną śrubką w silniku, który za chwilę się zatnie i może zostawić go bez samochodu, bez kierownicy i bez zespołu. W Realu Madryt „cierpliwość” zawsze była eufemizmem dla reakcji. Reakcji połączonej z ultimatum. Słabą grę jeszcze się toleruje, dopóki są wyniki. Słaba gra połączona z brakiem zwycięstw jest nie do przyjęcia. Wokół Xabiego panuje nerwowy spokój, podsumowuje dziennikarz ABC.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!