Advertisement
Menu

¡Feliz cumpleaños, Xabi!

Wszystkiego najlepszego, trenerze!

Foto: ¡Feliz cumpleaños, Xabi!
Xabi Alonso. (fot. Getty Images)

Gdy dziś Xabi Alonso obchodzi 44. urodziny, na Santiago Bernabéu świętuje je nie tylko człowiek, który przez lata był jednym z najpiękniejszych symboli środka pola Realu Madryt, ale też obecny trener Królewskich. Chłopak z Tolosy, urodzony 25 listopada 1981 roku, przeszedł drogę od dzieciaka z piłkarskiej rodziny w Kraju Basków do jednego z najbardziej cenionych pomocników swojej generacji i jednego z najciekawszych młodych trenerów na świecie. Dziś znów jest w domu – w klubie, z którym zdobywał puchary jako piłkarz i w którym teraz próbuje budować nową erę jako szkoleniowiec.

Piłka była w jego życiu obecna od zawsze. Ojciec, Periko, sam był piłkarzem i reprezentantem Hiszpanii, więc Xabi dorastał na stadionach, w szatniach i przy analizowaniu meczów zamiast bajek przed snem. Pierwsze poważne kroki stawiał w Realu Sociedad – klubie, który jest sercem jego rodzinnej Gipuzkoi. Przebijał się w drużynach młodzieżowych, a po krótkim wypożyczeniu do Eibaru wrócił do San Sebastián już jako zawodnik gotowy do prowadzenia zespołu. Szybko został kapitanem Realu Sociedad i w sezonie 2002/03 był jedną z głównych postaci drużyny, która sensacyjnie walczyła z Realem Madryt o mistrzostwo Hiszpanii, kończąc rozgrywki na drugim miejscu.

W 2004 roku przeniósł się do Liverpoolu Rafy Beníteza, gdzie świat na dobre poznał jego nazwisko. Finał Ligi Mistrzów w Stambule w 2005 roku stał się jedną z legend współczesnego futbolu, a Xabi był w samym centrum wydarzeń – trzymał środek pola w ryzach i strzelił gola na 3:3, dobijając własny, obroniony rzut karny. Z The Reds sięgnął też po Puchar Anglii i stworzył jedną z najpiękniej uzupełniających się par pomocników z Stevenem Gerrardem. To wtedy kibice zaczęli mówić o nim jak o quarterbacku europejskiej piłki – gościu, który jednym podaniem potrafi narysować cały mecz od nowa.

Latem 2009 roku Xabi trafił do Realu Madryt, do drużyny, w której trwała wielka przebudowa z Cristiano Ronaldo, Kaką i Karimem Benzemą. Wśród wszystkich błyskotek właśnie on miał być mózgiem. I został. Przez pięć sezonów w białej koszulce rozegrał 236 oficjalnych spotkań, zdobył sześć trofeów i był jednym z fundamentów drużyny, która wreszcie dopięła marzenie o La Décimie – dziesiątym Pucharze Europy. Nawet jeśli w finale w Lizbonie nie zagrał z powodu zawieszenia, nikt nie ma wątpliwości, że bez jego pracy w drodze do decydującego meczu tamten Real nigdy nie wspiąłby się na szczyt.

Po odejściu z Madrytu w 2014 roku Xabi dołączył do Bayernu Monachium. W Bundeslidze pokazał to, co kibice Królewskich znali już doskonale – spokój, elegancję, czytanie gry na kilka podań do przodu. Z bawarskim gigantem zdobył kolejne mistrzowskie tytuły i zakończył karierę w 2017 roku, żegnany jak prawdziwy maestro środka pola. Równolegle przez lata był filarem reprezentacji Hiszpanii – z La Roją sięgnął po EURO 2008, mistrzostwo świata w 2010 roku i ERO 2012, rozgrywając łącznie ponad sto spotkań w koszulce kadry. 

Już jako piłkarz Xabi uchodził za kogoś, kto patrzy na mecz oczami trenera. Miał szczęście (albo przeznaczenie) pracować z największymi – od Rafaela Beníteza, przez José Mourinho, Carlo Ancelottiego i Pepa Guardiolę, po Vicente del Bosque. Każdy z nich zostawił w nim jakiś ślad: organizację gry i precyzyjne plany Beníteza, obsesję na punkcie detalu u Mourinho, spokój i zarządzanie szatnią u Ancelottiego, kontrolę przestrzeni i rytmu meczu u Guardioli, czy zaufanie do piłkarzy, które charakteryzowało Del Bosque.

Kiedy zakończył karierę, droga na ławkę trenerską była tylko kwestią czasu. Pierwszy krok zrobił tam, gdzie jego relacja z Realem Madryt nabrała nowego wymiaru – w akademii Królewskich, gdzie prowadził drużynę U-14, zdobywając z nią ligę i turniej mistrzów. Później przyszła propozycja z Realu Sociedad, który powierzył mu rezerwy. Z Sanse Xabi awansował do Segunda División, spełniając jedno z marzeń klubu i pokazując, że potrafi przełożyć swoje piłkarskie myślenie na realne wyniki na ławce. 

Największy skok nastąpił jesienią 2022 roku, gdy objął Bayer Leverkusen. Drużynę przejął w kryzysie, balansującą nad strefą spadkową, a w krótkim czasie zamienił ją w jedną z najbardziej fascynujących ekip w Europie. Leverkusen Xabiego grało odważnie, z intensywnym pressingiem, trójką środkowych obrońców, wahadłami i dużą liczbą schematów rozegrania piłki od tyłu. Kulminacją tej pracy był sezon 2023/24, w którym zespół sięgnął po pierwsze w historii klubu mistrzostwo Niemiec, zdobył krajowy puchar, a jednocześnie przeszedł przez ligę bez porażki – coś, co natychmiast wyniosło Xabiego do ścisłej czołówki europejskich trenerów.

25 maja 2025 roku stało się to, o czym madridismo mówiło od lat: Real Madryt ogłosił Xabiego Alonso nowym trenerem pierwszej drużyny. Podpisał trzyletni kontrakt i przejął zespół po Carlo Ancelottim, rozpoczynając oficjalnie swoją przygodę jako szkoleniowiec Królewskich. Klub podkreślił w komunikacie, że wraca do nas jedna z największych legend Realu i światowego futbolu – ktoś, kto zna tę instytucję od środka jako piłkarz i jako trener akademii, a teraz ma ją poprowadzić z ławki. 

Debiut Xabiego na ławce przypadł na Klubowy Mundial w Stanach Zjednoczonych. Pierwszy mecz z Al-Hilal zakończył się remisem, kilka dni później przyszło premierowe zwycięstwo nad Pachucą, a turniej przyniósł też pierwszą porażkę – z Paris Saint-Germain w półfinale. Jednak prawdziwy test miał dopiero nadejść wraz z rozpoczęciem sezonu ligowego. Start w La Lidze był obiecujący – komplet zwycięstw w sierpniu przyniósł mu nagrodę trenera miesiąca i poczucie, że projekt naprawdę ruszył z miejsca. 

Kolejne tygodnie przyniosły to, co w Realu jest normą: mieszankę wysokich oczekiwań, wielkich zwycięstw i momentów, w których cały świat pyta, czy „to na pewno właściwa droga”. Xabi w krótkim czasie musiał zmierzyć się z kontuzjami, napiętym kalendarzem, adaptacją nowych gwiazd i naturalnymi tarciami w szatni pełnej wielkich osobowości. Zderzenie z realiami pracy w klubie, gdzie każde potknięcie urasta do rangi dramatu, bywa bolesne, ale też właśnie w takich chwilach najłatwiej zobaczyć, z jakiego materiału zrobiony jest trener.

Styl gry, który próbuje zaszczepić drużynie, nosi wyraźne piętno jego piłkarskiej przeszłości. Real Xabiego Alonso chce dominować piłką, ale nie za cenę utraty pionu. Ma być zorganizowany i zwarty, a jednocześnie gotowy do szybkich przejść i intensywnych skoków pressingowych. Preferowana trójka z tyłu, elastyczny system 3-4-2-1 lub jego warianty, rola kreatywnych „dziesiątek” za napastnikiem, duże znaczenie głęboko ustawionego rozgrywającego – wszystko to widać w jego Realu tak samo, jak wcześniej było widać w Leverkusen. Jednocześnie Xabi nie jest dogmatykiem: potrafi zmienić ustawienie, gdy wymaga tego mecz, rywal albo forma konkretnych zawodników.

W opowieściach piłkarzy i osób, które z nim pracowały, bardzo często pojawia się jedno słowo: spokój. Xabi nie jest typem trenera, który krzykiem próbuje przykryć brak pomysłów. Jego autorytet bierze się z tego, co zrobił na boisku, ale też z tego, jak potrafi rozmawiać z zawodnikami – jasno, konkretnie, z szacunkiem, nie uciekając od trudnych decyzji. W szatni Realu, gdzie obok siebie funkcjonują legendy klubu, gwiazdy i nastolatkowie stawiający pierwsze kroki, taki profil szkoleniowca jest bezcenny. 

Dla wielu kibiców ważne jest także to, że Xabi naprawdę rozumie, czym jest madridismo. Przeżył na boisku zarówno wielkie triumfy, jak i bolesne porażki. Wie, jak smakuje noc z trofeum w rękach, i wie, jak wygląda dzień po odpadnięciu z Ligi Mistrzów. Pamięta, co znaczy usłyszeć hymn Ligi Mistrzów na Bernabéu jako zawodnik, a teraz słyszy go jako trener. To doświadczenie daje mu perspektywę, której nie da się kupić na rynku.

Nie oznacza to oczywiście, że droga Xabiego na ławce Królewskich jest pozbawiona wątpliwości czy krytyki. Część madridismo domaga się szybszego postępu, inni obawiają się o wyniki tu i teraz. Ale nawet nasze ostatnie ankiety na portalu pokazują, że w projekt Xabiego Alonso nadal wierzy zdecydowana większość głosujących. To zaufanie, połączone z ogromnym szacunkiem do jego kariery piłkarskiej, tworzy fundament, na którym można budować coś więcej niż tylko chwilowy sukces.

Dziś jednak, choć tabelę i terminarz mamy wszyscy w głowie, warto na moment odłożyć analizy i tabele xG na bok. 44. urodziny Xabiego Alonso są dobrą okazją, by spojrzeć na jego historię z lekkiej perspektywy i po prostu powiedzieć: dziękujemy. Za spokój w środku pola, za długie podania, po których Bernabéu wstawało z miejsc. Za to, że wrócił na ławkę w momencie, w którym klub potrzebował nowego impulsu. Za to, że bierze na siebie ciężar oczekiwań, które w Realu Madryt nigdy nie są małe.

W imieniu madridismo możemy życzyć Xabiemu przede wszystkim zdrowia i zwykłego ludzkiego spokoju w tym szalonym klubie. Niech nigdy nie zabraknie mu cierpliwości do pracy z młodymi i odwagi w rozmowach z największymi gwiazdami. Niech jego Real rozwija się z miesiąca na miesiąc, a szatnia – mimo naturalnych napięć – pozostaje miejscem, w którym zawodnicy wierzą nie tylko w herb na piersi, ale i w człowieka stojącego przy linii bocznej.

¡Feliz cumpleaños, Xabi!

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!