Mariano: Rozśmiesza mnie, kiedy nazywają mnie GOAT
Mariano Díaz, który występuje w Deportivo Alavés, udzielił wywiadu dla The Athletic. Przedstawiamy najważniejsze wypowiedzi byłego piłkarza Realu Madryt.
Mariano Díaz. (fot. Getty Images)
– Sezon 2016/17? To był niesamowity rok. Mieliśmy poczucie, że wygramy każdy mecz w Lidze Mistrzów. Graliśmy naprawdę bardzo atrakcyjny futbol. W ataku był Cristiano, wszyscy byli w swojej najlepszej formie. Dużo się od Cristiano nauczyłem. Jeśli chodzi o rutynę, wcześniejsze przychodzenie na treningi, zabiegi, sposób trenowania, regenerację, przygotowanie do meczu – wszystko. Dotyczyło to też dotrzymywania słowa, bycia liderem. To była jedna z najlepszych drużyn, w jakich kiedykolwiek grałem, bo chodziło nie tylko o podstawowy skład, ale też o to, co prasa nazywała „Planem B” (rezerwowi tacy jak ja, którzy byli kluczowi w wielu meczach). To było trochę zabawne, ale prawda jest taka, że Plan B był jak Plan A. Dopóki jakaś drużyna nie wygrała na treningu, mecz się nie kończył. Czasami graliśmy dogrywkę, a potem złotego gola. Remontady były czymś, co trenowaliśmy, i mieliśmy poczucie, że Real Madryt zawsze ostatecznie wygrywa.
– Jeśli Endrick rzeczywiście odejdzie albo piłkarz, który ma mało minut, będzie musiał wyjechać za granicę, żeby grać, powiedziałbym mu, żeby bardzo się tym cieszył i docenił to, że jeśli ma być podstawowym zawodnikiem, to jest najlepsza rzecz, jaka może mu się przydarzyć. Trzeba próbować udowodnić swoją wartość, kiedy otrzymujesz takie zaufanie, bo to nie to samo, co wychodzić na kilka minut raz na trzy mecze. W kilka minut nie da się pokazać, na co cię stać. Ale jeśli ci ufają i grasz w pierwszym składzie, wtedy możesz udowodnić naprawdę wiele. W takim scenariuszu, jeśli on odejdzie, zawsze może też wrócić do Realu.
– Powrót? Ponieważ chodziło o Real Madryt, nie zamierzałem powiedzieć „nie”. Powiedziano mi jednak, że tym razem będzie inaczej (w porównaniu z moim pierwszym pobytem, gdy byłem w drugoplanowej roli) i to był jeden z powodów, dla których chciałem wrócić. Numer 7 może być najważniejszym numerem w historii Realu, bo nosili go tacy piłkarze jak Raúl, Cristiano i wiele klubowych legend. Założyć tę koszulkę było czymś wspaniałym, ale jednocześnie wiązało się z ogromną presją. Nie zajmowałem miejsca Cristiano, ale i tak była to bardzo ważna rola.
– Benzema grał na niesamowicie wysokim poziomie i zdecydowano, że to on będzie głównym napastnikiem. Ja byłem po to, żeby go zastępować, kiedy nie był w swojej najlepszej dyspozycji. Nie mogłem na to nic poradzić, starałem się wykorzystać każdą sytuację, kiedy on nie był w topowej formie. Nie wiem, czy są ludzie, którzy naczytali się mylących informacji w prasie i mają o mnie inne wyobrażenie, ale Mariano to pracuś i profesjonalista. Taki właśnie jestem, żyję futbolem. I taką właśnie wizytówkę chciałbym po sobie zostawić.
– Ramos? Poza tym, że wszędzie, gdzie był, był liderem, bardzo miłym wspomnieniem, które zabieram ze sobą, jest jego przyjaźń. Kiedy myślisz o liderze, o kapitanie, myślisz o Ramosie. Nawet jeśli po tylu latach trafił do nowej drużyny, to i tak w wielu momentach wyglądał jak kapitan.
– Dominikana? Moja mama jest bardzo szczęśliwa, a ja czuję tam ogromną sympatię ze strony ludzi. Rozśmiesza mnie, kiedy nazywają mnie GOAT. Myślę, że jestem dominikańskim piłkarzem, który zaszedł najdalej, i jestem z tego bardzo dumny.
– Trzeba mocno pracować nad głową, bo nigdy nie wiesz, kiedy padnie następny gol, albo czy w ogóle padnie. Zawsze musisz myśleć pozytywnie i pracować z nastawieniem, że stanie się to jak najszybciej. Jeśli nie jesteś na to przygotowany, możesz się załamać, a mnie coś takiego nie interesuje. Nie przeszło mi przez myśl, żeby kończyć karierę. Myślę, że nawet jak już skończę, to i tak będę grał w piłkę. Mam nadzieję, że jeszcze przez wiele lat. Bardzo podobają mi się Stany Zjednoczone jako kierunek na przyszłość. Byłem tam kilka razy i chętnie spróbowałbym gry w MLS. Moja rodzina jest bardzo szczęśliwa. Po tym, jak widzieli mnie przez rok pracującego samodzielnie, teraz to już nie to samo. Teraz widzą mnie w drużynie w telewizji, widzą, jak cieszę się grą, jak cieszę się z goli.
– W piłce wszyscy chcemy być bohaterami, dawać z siebie wszystko. Kiedy pojawia się sytuacja, że grasz mniej, może być tak, że jedni zawodnicy dzięki dodatkowej motywacji prezentują się wtedy dobrze, a innych to bardziej uwiera. To się zdarza, ale to jest kwestia, którą musi rozwiązać trener, bo to on ma ocenić, kto jest w najlepszej formie. Real Madryt jest największym klubem na świecie, ale nie każdy może tam być. Prawda jest też taka, że życie istnieje również poza Realem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze