Pierwsza porażka we własnej hali
W 11. kolejce Euroligi Real Madryt przegrał z Panathinaikosem. Królewscy byli drużyną wyraźnie słabszą w pierwszej połowie, a później nie potrafili odrobić strat.
Andrés Feliz rozegrał całkiem niezły mecz, ale to było za mało na Panathinaikos. (fot. Getty Images)
Zakończyła się dobra passa koszykarzy w Movistar Arenie. Przegrali na własnym terenie po raz pierwszy w tym sezonie. Akurat porażka z Panathinaikosem nie jest niespodzianką, z rywalem tej klasy nie można być zawsze pewnym zwycięstwa. Jednak w tym momencie Królewscy potrzebowali wygranej, żeby utrzymać się w górnej połówce tabeli. Mimo że zdołali zneutralizować Nunna, to pozostałe indywidualności Panathinaikosu błyszczały na parkiecie.
Mecz zaczął się bardzo dynamicznie. Od razu oba zespoły wskoczyły na wysokie obroty i wiele akcji kończyło się punktami. Po stronie gości szybko pokazał się TJ Shorts. Do stanu 9:10 wszystko wyglądało nieźle, ale wtedy madrytczycy się zatrzymali. Ani razu nie trafili do kosza przez niemal cztery minuty. Nie można sobie pozwolić na taki przestój w starciu z Panathinaikosem, o czym wspominał Scariolo. Seria 9:0 pozwoliła gościom zbudować przewagę, którą przed przerwą udało się trochę zmniejszyć (16:22).
W drugiej kwarcie Real Madryt próbował gonić. Całkiem dobre wejście na parkiet zanotował Łeń, a Królewscy krok po kroku zbliżali się do rywali. Kiedy strata wynosiła tylko cztery oczka, wtedy z dystansu trafił weteran Sloukas i znów madrytczycy na moment się zacięli. Gdy z obwodu trafił Lyles, Panathinaikos natychmiast odpowiedział tym samym. Ofensywa gości rozkręciła się na dobre i uzbierała imponujący dorobek 52 punktów w połowie meczu, co w Movistar Arenie nie zdarza się często (38:52).
Do odrobienia takiej straty potrzebna była znaczna poprawa gry. Pewne aspekty udało się wynieść na wyższy poziom, ale wystarczyło to tylko do tego, by prowadzić wyrównany bój z Panathinaikosem, który mógł dzięki temu utrzymywać swoją przewagę. Goście w pewnym momencie mieli nawet 19 oczek więcej na koncie. W żadnym momencie nie dało się wyczuć, że Real Madryt jest w stanie wrócić do gry (59:57).
Ostatnia część była najbardziej waleczna i najmniej efektowna w ofensywie. Oczywiście odpowiadało to Panathinaikosowi. Nawet kiedy się przeprowadzić dwie skuteczne akcje z rzędu, to brakowało kontynuacji. Zbyt wiele było też błędów. Goście wygrali całkowicie zasłużenie, a Real Madryt zakończył podwójną kolejkę Euroligi z dwoma porażkami.
77 – Real Madryt (16+22+21+18): Lyles (7), Campazzo (4), Deck (4), Tavares (20), Feliz (16), Abalde (8), Okeke (3), Hezonja (5), Maledon (6), Garuba (0), Llull (0), Łeń (4).
87 – Panathinaikos (22+30+21+14): Shorts (19), Rogkavopoulos (7), Nunn (8), Faried (16), Hernangómez (5), Kalaitzakis (-), Osman (13), Sloukas (15), Samodurov (0), Grant (0), Grigonis (-), Mitoglou (4).
Poza kadrą znaleźli się:
- Izan Almansa – decyzja trenera
- Gabriele Procida – decyzja trenera
- David Krämer – decyzja trenera
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze