Mbappé: Gdy mówimy o tak dominującym piłkarzu jak Upamecano, każdy topowy klub będzie czujny
Kapitan reprezentacji Francji wziął udział w konferencji prasowej. Przedstawiamy pełny zapis z tego spotkania z dziennikarzami.
Kylian Mbappé. (fot. Getty Images)
Zanim zaczniemy konferencję, chciałbym w imieniu całej reprezentacji Francji – zawodników, sztabu i wszystkich osób wokół – powiedzieć kilka słów, bo nie wiem, czy każdy jutro będzie miał okazję się do tego odnieść. Wszyscy wiedzą, jak bardzo jutrzejszy dzień jest szczególny, niestety nie w pozytywnym sensie (Mbappé odnosi się do serii ataków terrorystycznych w Paryżu z 2015 roku, gdy zginęło 137 osób – dop.). Chcemy pamięcią objąć wszystkie osoby, które straciły bliskich, które zostały dotknięte i ranne, czy to psychicznie, czy fizycznie. Jutro spróbujemy oddać hołd tym wszystkim ludziom – w ciągu dnia i podczas meczu – próbując wywołać uśmiech na twarzach osób, które przyjdą na stadion, choć wiemy, że to nie jest radosny dzień. Chcemy dać do zrozumienia Francuzom, że mimo iż gramy o awans na mistrzostwa świata, są sprawy o wiele ważniejsze, a upamiętnienie tego niestety historycznego dnia do nich należy. Nie jesteśmy wobec tego obojętni. Chcieliśmy po prostu pomyśleć o wszystkich Francuzkach i Francuzach.
Rok temu nie było cię w kadrze. Dziś widzimy cię uśmiechniętego, decydującego. Zdarza ci się nawet wracać do obrony w Realu Madryt czy w reprezentacji. Czym Kylian z 2025 roku różni się od tego z 2024? Trochę humoru…
Zawsze trzeba się rozwijać – jako człowiek i jako piłkarz. Były rzeczy, nad którymi musiałem pracować. Zawsze próbuję być lepszy. Mam nadzieję, że Kylian z 2025 będzie słabszy niż ten z 2026 – w tym sensie, że będę bardziej kompletny. To koleje kariery i normalna ewolucja zawodnika, który chce iść do przodu.
Dwa krótkie pytania. Pierwsze: co daje wam przed takim meczem zawodnik i człowiek pokroju N’Golo Kanté, z którym macie wspólne doświadczenia – przed i w trakcie spotkania? Drugie, mniej boiskowe: to pan zaczął, publikując w mediach społecznościowych różnicę zdań z raperem Orelsanem, który dziś rano mówi, że tego nie rozumie. Ma pan coś do dodania i czy może pan wyjaśnić swoją motywację?
N’Golo jest bardzo ważnym piłkarzem. Daje kolegom na boisku mnóstwo pewności, bo to wartość stała. Zawsze gwarantuje wysoki poziom. Swoim zachowaniem, postawą i jakością pomaga każdej drużynie. Widać, że wrócił, że bardzo cieszy się, że jest z nami – a my chyba cieszymy się jeszcze bardziej. To zawodnik wielkiej klasy, który wnosi też doświadczenie do grupy, która – mimo jakości – jest bardzo młoda. To dla nas plus i liczymy, że zagra tak dobrze, jak zawsze grał w kadrze. Co do drugiego pytania: nie mam nic do powiedzenia, nie interesuje mnie to.
Rayan Cherki był już świetny w Lyonie, jest też bardzo dobry w City, może nawet lepszy. Co najbardziej ci się w nim podoba? Znasz go długo.
To wyjątkowy talent. Ma dar, który zaczyna w pełni wykorzystywać – talent wrodzony i bardzo efektowny. Świetnie się wpasował w grupę i w Manchester City, co nie jest łatwe. Widać, że ma już specjalne porozumienie z kolegami i ze swoim numerem 9. To dla niego fantastyczne. Mam nadzieję, że tak będzie dalej. W kadrze też dobrze zaczął, gdy do nas dołączył w czerwcu. Potem, niestety, doznał kontuzji. Teraz ma szansę wrócić. To dla niego dobre i liczę, że będzie tak dobry jak w City, bo dla nas to byłoby top.
Czy w przygotowaniach do tego meczu macie w głowie „jokera” na niedzielę w Azerbejdżanie, czy jesteście całkowicie skupieni na tym, żeby awans przypieczętować już jutro?
Nie. Cel jest jasny. Nawet nie mówiąc o awansie – kiedy grasz u siebie w kadrze, nie zakładasz potknięcia. Tym bardziej jako taka nacja jak Francja, my zawsze chcemy wygrać. Jest dodatkowa presja, bo stawką jest kwalifikacja, a do tego – jak mówiłem – jutro jest ważny dzień pamięci. Nie dokładamy Francuzom kolejnych powodów do smutku. Mamy jedną opcję: zwycięstwo. Przygotowujemy się do tego, chcemy zagrać dobrze i wygrać. Uważam, że nie wystarczy wygrać – trzeba jeszcze sprawić, by kibice na stadionie i widzowie w domach się uśmiechnęli, dać im dobry czwartkowy wieczór. Czwartek to nietypowy dzień na mecz, ale jesteśmy tu po to, żeby grać, dawać radość i się zakwalifikować, tak by na końcu wszyscy byli zadowoleni z naszego występu.
Lucas Chevalier ma trudniejszy okres w PSG, a do tego doszedł pozasportowy epizod z tzw. like-gate: polubił, a potem usunął polubienie materiału przychylnemu Zjednoczeniu Narodowemu. Od lat promujesz wartości tolerancji – czy rozmawiałeś z Lucasem? A sportowo – jak oceniasz jego początek w PSG, gdzie zawsze trudno się zaaklimatyzować?
O tym pozasportowym wątku nie wiedziałem, nie widziałem – więc nie rozmawiałem z nim, ale mogę, nie ma problemu. Na boisku to normalna sprawa – normalna ewolucja. Trafił do Paris Saint-Germain, największego klubu we Francji i jednego z najlepszych w Europie. Nikt nie będzie sprawdzał, co potrafisz – skoro jesteś w PSG, wiadomo, że to umiesz. Będą patrzeć na to, czego nie robisz. Miał pewne potknięcia, nie jakieś wielkie błędy, tylko rzeczy, które zdarzają się piłkarzom PSG. Musi zrozumieć, w jakim jest klubie, gdzie wymagania są wyższe niż w Lille – przy całym szacunku dla Lille. Myślę, że się zaaklimatyzuje. Klub mu ufa, trener mu ufa, koledzy mu ufają. To do niego należy, by stopniowo wejść na odpowiedni poziom. Nie martwię się o niego. PSG to krok wyżej i normalne, że czasem pojawiają się trudności. Poradzi sobie – ma do tego jakości.
Wspomniałeś o kontekście. Obchody 13 listopada były 10 lat temu, miałes wtedy 16 lat. Możesz opowiedzieć, gdzie byłeś, jak to przeżyłeś i na ile szczególne będzie zagrać w Paryżu 10 lat później?
Byłem w Monako, oglądałem mecz jak wszyscy, a potem – jak wszyscy – zaczęły do mnie docierać informacje. Pojawił się strach, bo to było blisko mojego domu. Wtedy moi rodzice wciąż mieszkali w Bondy. Dzwoni się do bliskich, nie wiadomo, co się dzieje. Potem widzi się te okropności. Człowiek musi czuć współczucie i smutek i chce, żeby to się jak najszybciej skończyło, bo nie wiedzieliśmy, kiedy się skończy. To był straszny moment. Myślę, że każdy czuje się poruszony takimi wydarzeniami. Zagrać 10 lat później – to szczególne, niestety nie w dobrym sensie, ale jednak. Postaramy się – przez cały dzień – oddać hołd wszystkim, którzy stracili życie, którzy zostali ranni, straumatyzowani, dotknięci tym tragicznym wydarzeniem. A potem zrobimy wszystko, by ten dzień był dla nich możliwie najmniej trudny. Wieczorem wrócimy do naszej pracy – zagramy i spróbujemy pokazać najlepszą wersję siebie.
Czy wyróżniłbyś któregoś z piłkarzy reprezentacji Ukrainy? Jakie mają cechy?
To nie był łatwy mecz z Ukrainą. Graliśmy na wyjeździe w Polsce. W pierwszej połowie zagrali nisko, a w drugiej od razu ruszyli do przodu i atakowali. Byliśmy zaskoczeni na początku drugiej połowy. Zagrali z dużą intensywnością. Myślę, że powinni byli wtedy strzelić – trafili w słupek, mieli kilka okazji w pięć minut. Gdyby piłka nożna była logiczna i sprawiedliwa, powinni byli zdobyć gola. Udało nam się jednak odzyskać kontrolę i strzelić drugą bramkę. Wiemy, że to nie będzie łatwy mecz, bo oni też walczą o awans, wciąż są w grze. Teraz kwalifikacja zależy od nas i chcemy robić to, co od początku – iść naprzód i wygrywać wszystkie domowe mecze.
Jeszcze o Cherkim. Wczoraj w gierce treningowej grałeś z nim w parze – przegraliście, ale było widać zrozumienie. Czy między czerwcem a tym zgrupowaniem mieliście dość czasu, by złapać chemię? I czy w kadrze też dobrze znajdzie swój numer 9?
Mam nadzieję, że jutro nie zagramy tak, jak wczoraj. W reprezentacji jest i dobrze, i niedobrze – zależy, jak spojrzeć. Nie ma czasu na automatyzmy. Przyjeżdżasz i musisz dać najlepszą wersję siebie dla kraju. Rayan to wie, wszyscy to wiemy. Nie wiem, czy jutro zagra – o tym decyduje selekcjoner. Jeśli zagra, wie, co ma robić. Ma do tego jakości. W Manchesterze idzie mu świetnie – ekspresowa adaptacja, co nie każdemu się udaje, i to trzeba mu oddać. W kadrze też był dobrze zaadaptowany, zanim doznał kontuzji, pokazał ciekawe rzeczy. Teraz zawsze trzeba potwierdzać. Jeśli jutro zagra – jak cała jedenastka i pięciu rezerwowych – trzeba będzie znów potwierdzić, że zasługujemy na ten herb.
Pytanie o Dayota Upamecano. Czy jest mocniejszy niż kiedykolwiek – może najlepszy obrońca Europy czy świata? I czy czasem w Clairefontaine nie kusi, by mu szepnąć: „Potrzebujemy cię w Realu w przyszłym sezonie”?
Czuje się świetnie – to widać. Jest pewny siebie. Jeśli mówimy o najlepszym obrońcy świata, to w tym sezonie jest w tej dyskusji. To subiektywne, ale dla mnie należy do grona dominujących stoperów, którzy potrafią być odważni, wysoko pressować, grać jeden na jednego. To ważne, jeśli chcesz grać taktycznie wysoko – musisz mieć obrońców, którzy pobiegną z napastnikami, wygrają pojedynki, wyprowadzą piłkę, będą obecni. To atut taktyczny. Jest w wielkim momencie. Jest w wielkim klubie – Bayernie. Niewiele jest lepszych, choć są. Nie chcę wchodzić w te dyskusje – z szacunku dla jego klubu i dla niego, bo wiem, że każde moje słowo dołożyłoby mu presji. Gdy mówimy o tak dominującym piłkarzu tego kalibru, każdy topowy klub będzie czujny.
Jeśli jutro wyjdziesz w podstawie, będzie to 45. raz z opaską. Minęło ponad dwa i pół roku. Jak zmieniło się twoje rozumienie tej roli?
Naturalnie – na początku byłem nowicjuszem jako kapitan. Z czasem zbiera się doświadczenie. Zdarzenia dobre i złe sprawiają, że rośniesz jako osoba, kapitan i piłkarz – choć już byłem topowym zawodnikiem, gdy dostałem opaskę. Staram się być zwrócony ku grupie, ku sztabowi, ku wszystkim osobom tworzącym reprezentację. Być do dyspozycji kolegów, rozumieć ich potrzeby, być jak najlepszym przewodnikiem i mieć spojrzenie skierowane na innych, by razem nieść Francję po najwyższy cel – mistrzostwo świata i inne trofea, o które gramy.
Od początku sezonu graliście w różnych ustawieniach. Ty raz jako samotna „9”, raz w duecie – np. z Hugo Ekitiké przeciwko Azerbejdżanowi. Czy jest system, w którym twoje atuty są najlepiej wyeksponowane?
Nie. Jestem tu, żeby grać. To, czy gram sam, czy w duecie, nie miało dużego wpływu na moje występy – dawałem radę. Lepiej odwrócić problem: jak mogę być najbardziej użyteczny dla zespołu? Co pozwoli drużynie być najbardziej wydajną w danym kontekście? Graliśmy różnie w zależności od absencji i profili obok mnie. Skoro biorę to wszystko pod uwagę, to bardziej do mnie należy, by wprowadzać kolegów w najlepsze warunki, bo to ja gram najczęściej i mam najwięcej punktów odniesienia w tej kadrze. To do mnie należy pomaganie młodym i debiutującym – na przykład w ostatnim meczu zagrałem z Hugo, to była jego pierwsza gra od początku. Moim zadaniem było mu pomóc i poprowadzić tak, by pokazał swoje atuty. Jutro nie wiem, z kim zagram – sam czy w duecie – ale w mojej obecnej roli to ja mam się dostosować.”
Jaki będzie twój przekaz do kolegów przed meczem niemal o wszystko i czy masz wiadomość do kibiców, którzy mogą was ponieść do awansu?
Przekaz jest jasny: trzeba wygrać. Pracowaliśmy już trochę nad tym, jak chcemy to zrobić, będziemy dopinać detale, dopracowywać taktykę: jak ich wysoko podejść, jak się osadzić na ich połowie, bo gramy u siebie i chcemy narzucić nasz styl. Trzeba być odważnym, pokazać, że gramy u siebie, i narzucić swoje. Kibice są bardzo ważni. Chcemy przeżyć możliwie najlepszy wieczór, a to oznacza pełny stadion, ludzi za nami i nas – wykonujących robotę i dających radość. Mam nadzieję, że stadion będzie pełen, atmosfera piękna i że potrwa do końca meczu, a nawet po, bo to będzie znaczyło, że awansowaliśmy i lecimy do Stanów. To będzie pierwszy ważny krok.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze