Zachłysnąłem się Huijsenem, a teraz mam czkawkę
Przemyślenia Mateusza Wojtylaka po wczorajszym występie Deana Huijsena przeciwko Liverpoolowi.
Fot. RealMadryt.pl
Nigdy nie widziałem, jak gra Dean Huijsen. Nie oglądałem jego meczów w Bournemouth, nie widziałem go w Romie, nie patrzyłem nawet na żadne youtubowe kompilacje. Nie miałem żadnych oczekiwań. Przyszedł młody stoper, zapłaciliśmy sporo kasy, ma fajne warunki, więc może coś z tego będzie. I po pierwszych spotkaniach byłem oczarowany, zachwycony, krzyczałem do telewizora „podaj”, on podawał, krzyczałem „przerzuć”, przerzucał, krzyczałem „laguj”, lagował, ale tak, że za chwilę piłka przyklejała się do stopy Viníciusa, a nie wlatywała za stadion.
Coś niesamowitego. Jakbym widział obrońcę przebranego za Toniego Kroosa. Jakbym wreszcie mógł odetchnąć z ulgą, że mamy z tyłu gościa, do którego nie musi cofać się pomocnik i prosić, żeby oddał mu piłkę, po czym grzecznie wrócił pod swoją bramkę. Nie. Ten pomocnik mógł pójść do przodu i czekać na podanie od Huijsena. Ileż możliwości otwierało to w mojej głowie, a ile musiało otwierać w głowie Xabiego. Czułem spokój.
A teraz czuję niepokój. Bo w całym tym zachwycie nie widziałem, albo nie chciałem widzieć, że Huijsen nie jest pomocnikiem, jest środkowym obrońcą. A środkowy obrońca ma bronić. Ma mieć dobre warunki fizyczne, ale ma mieć też potężną siłę. Ma ratować zespół, a nie narażać go na niebezpieczeństwo. Jasne, jeśli przy tym potrafi ruszyć z piłką, zagrać między liniami, znaleźć przestrzeń, grać wysoko, to świetnie. Ale to poboczne zadania. To cechy, które wpisujesz do swojego CV w sekcji „kursy”, a nie „umiejętności”.
Z jednej strony cieszę się, że Huijsen swoimi zagraniami podnosi jakość gry, podnosi jakość zespołu, zwiększa szanse na zdobycie bramki, że jednym podaniem otwiera na skrzydle Viníciusa, że potrafi dograć do Ardy Gülera, że daje dodatkową możliwość rozegrania i sprawia, że ból głowy mają obrońcy rywala. Tylko wolałbym, żeby mieli go przede wszystkim napastnicy, bo na dziś to się nie kalkuluje. Bo jeśli jesteś obrońcą, a grasz jak pomocnik, to musisz pamiętać, że za tobą zostaje już tylko bramkarz. Że osiem na dziesięć twoich zagrań będzie udanych i drużyna może stworzyć zagrożenie. Problem w tym, że te dwa nieudane sprawią, iż rywal nie tylko stworzy zagrożenie, ale wręcz będzie miał otwartą drogę do bramki.
Nie chcę potępiać odwagi, nie chcę, żeby Huijsen podawał na alibi, nie chcę też, żeby diametralnie zmieniał swoją grę. Chcę, żeby nabrał siły, agresji i odpowiedzialności za to, co robi. Mam nadzieję, że to wszystko przyjdzie z czasem. Ale w tym momencie chcę przede wszystkim, żeby najpierw był twardym obrońcą, a nie nonszalanckim pomocnikiem. Bo mam wątpliwości, czy on sam wie, kim chce być na boisku. Niech sam odpowie sobie na to pytanie.
Latem zachłysnąłem się Huijsenem, a jesienią mam czkawkę. Mam nadzieję, że przejdzie mi już zimą, a gdy ktoś zapyta mnie za piętnaście lat, kto jest najlepszym obrońcą Realu Madryt w XXI wieku, to chociaż zastanowię się nad Deanem, zamiast bez cienia wątpliwości odpowiadać „Sergio Ramos”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze