Cicha desperacja Endricka
Endrick ze zrezygnowaniem i w ciszy obserwował wydarzenia w ostatnim Klasyku. Brazylijczyk wciąż nie dostaje jakichkolwiek szans na grę i zaczyna patrzeć w kierunku odejścia.
Endrick w drodze do szatni na Santiago Bernabéu. (fot. Getty Images)
Endrick umiera od środka. W ciszy. Złość i frustracja krok po kroku go zjadają. Przy pełnej gotowości do gry już od ponad miesiąca brazylijski napastnik przy okazji ostatniego Klasyku doświadczył jednego z najmocniejszych i najboleśniejszych ciosów emocjonalnych odkąd w wieku 18 lat przeniósł się do Realu Madryt. Wówczas jeszcze z walizką pełną ekscytacji i nadziei, wskazuje MARCA.
Podczas gdy cała drużyna Realu Madryt zaangażowana była w emocjonującą batalię po ostatnim gwizdku sędziego, dusza Endricka była zupełnie gdzie indziej. Jedynie z wysokości ławki rezerwowych obserwował tumult i zamieszanie, które tak jakby w ogóle go nie dotyczyły. Twarz 19-letniego Brazylijczyka nie była w ogóle widoczna w trakcie przepychanek i wzajemnych oskarżeń z piłkarzami Barcelony. Ciałem był na Santiago Bernabéu, ale myśli swoje kierował w innym kierunku. Ze zrezygnowaniem wpatrywał się w zamknięty dach stadionu, na którym miał w tym sezonie budować nową pozycję w Realu Madryt. Na ten moment nic jednak nie idzie zgodnie z jego oczekiwaniami.
Gdy trybuny zaczynały już pustoszeć, Endrick pozostał na murawie, aby wraz z pozostałymi rezerwowymi odbyć standardowe ćwiczenia. Tamtego wieczoru to była dla niego jedyna szansa na to, aby pojawić się na murawie Bernabéu. Rutyna, do której coraz bardziej się przyzwyczaja. Brazylijczyk ma obecnie za sobą osiem powołań z rzędu bez ani jednej minuty na boisku. Kontrast w porównaniu z poprzednim sezonem jest wręcz porażający – swój pierwszy rok w Madrycie zakończył z 840 rozegranymi minutami, na przestrzeni których zdobył 7 bramek i był najlepszym strzelcem Królewskich w Copa del Rey.
Na dzisiaj ten blask efektywności został przyćmiony przez wielką niepewność. Pełen nadziei chłopak przechodzi w stan cichej desperacji, która w świecie futbolu jest bardziej niebezpieczna niż jakakolwiek kontuzja. Jego najbliższe otoczenie prosi go jeszcze o cierpliwość, ale czasu pozostaje coraz mniej. Rywalizacja jest mordercza, a decyzje techniczne wydają się nie dawać przestrzeni na jakiekolwiek wytłumaczenie. „Gratulacje dla całej naszej drużyny. Hala Madrid!”, napisał Endrick w swoich mediach społecznościowych po zwycięskim Klasyku. Wpis poprawny i dyplomatyczny, ale w zimnym i zdystansowanym tonie. Jakby w wykonaniu kogoś, kto patrzy na to z zewnątrz, jakby nie czuł się częścią tego wszystkiego.
Nie trzeba go dobrze znać, aby dostrzec, że obecna sytuacja go boli. Endrick żyje po to, aby grać, aby być przy piłce. W Valdebebas daje z siebie wszystko, uśmiecha się wśród kolegów, pracuje w ciszy. Jednak czas mija i ta cisza zaczyna coraz więcej ważyć. Nowa dziewiątka Królewskich nie patrzy już z pesymizmem w kierunku wypożyczenia, jeśli jego sytuacja nie ulegnie zmianie przed zimowym okienkiem transferowym. Mówią o tym ci, którzy go otaczają, wyczuwają to ci, którzy codziennie go obserwują. I chociaż nikt nie powie tego na głos, to wszyscy wiedzą, że coś się w nim łamie, podsumowuje MARCA.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze