„To nie jest dobry znak, że Courtois odgrywa coraz ważniejszą rolę”
Carlos Carpio, zastępca redaktora naczelnego dziennika MARCA, w najnowszym tekście dzieli się swoimi przemyśleniami na temat wczorajszego meczu z Juventusem. Przedstawiamy tłumaczenie tekstu dziennikarza.

Thibaut Courtois broni strzał Dušana Vlahovicia. (fot. Getty Images)
Real Madryt idzie do przodu i wygrywa. Nie potrafi jeszcze rozegrać w pełni kompletnego meczu, gra dobrze tylko chwilami i wciąż ma istotne kwestie do rozwiązania, jak idealna pozycja dla Bellinghama, który czasami wydaje się wchodzić w paradę Gülerowi. Jednak podczas gdy zespół wciąż się dociera, to gromadzi zwycięstwa, jakby to było błahostką. Wczoraj nią nie było. Do niedzielnego Klasku podchodzi jako lider La Ligi i członek wąskiego grona pięciu zespołów, które wygrały komplet spotkań w Lidze Mistrzów. PSG, Bayern, Arsenal i Inter są znacznie bardziej ukształtowane niż ekipa Xabiego Alonso, która sprawia wrażenie, jakby mecz z Barceloną był dla niej egzaminem na śmierć i życie, jakby odniesienie 11 zwycięstw w 12 meczach było czymś oczywistym. A przecież to naprawdę godne uznania.
Sięgnięcie po tę 11. wygraną, jak już pisaliśmy, wcale nie było łatwe. Mimo że Juventus przyjechał na Bernabéu nie wygrywając żadnego z sześciu ostatnich spotkań, to postawił trudne, wymagające warunki, a gdy mecz się otworzył i zamienił w wymianę ciosów, to wystawił obronę Realu na bardzo wymagający sprawdzian. W tych momentach chaosu Real rozpadł się zbyt mocno i cierpiał. Asencio wyszedł z tej sytuacji z dobrą oceną, lepszą niż Militão, który przeplatał dobre i złe momenty. Carreras wciąż odczuwa psychiczny cios po derbach, a Valverde pokazał na boku obrony więcej umiejętności, niż sam by o sobie sądził.
Ponad nimi wszystkimi wyróżnił się Courtois, o którym niewiele było słychać w pierwszych meczach, kiedy przeciwnicy praktycznie nie tworzyli sytuacji. Teraz, gdy coraz częściej goszczą w jego polu karnym, co jest bezpośrednią konsekwencją wyraźnego osłabienia pressingu drużyny, znowu ratuje życie swoimi paradami, które często są warte trzy punkty. W Getafe dokonał tego w 93. minucie przeciwko rywalowi grającemu w dziewiątkę, a wczoraj wybronił kluczową sytuację sam na sam z Vlahoviciem tuż po rozpoczęciu drugiej połowy. Każdy może sam ocenić, czy to dobry, czy zły znak, że Belg odgrywa coraz ważniejszą rolę, choć od czasu puszczenia pięciu bramek skapitaluował tylko raz w czterech meczach. Pewnym jest, że w Klasyku Real znów będzie potrzebował jego najlepszej wersji.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze