Pipi Nakai: Valdebebas było niczym pójście do Disneylandu
Takuhiro Nakai, znany jako Pipi, udzielił wywiadu dziennikowi AS. Opowiadał w nim o całej swojej karierze, między innymi o tym, jak trafił do Realu Madryt.

Takuhiro Nakai w czasach gry w Castilli. (fot. Getty Images)
Zacznijmy od przeszłości. Jak wspominasz swoje pierwsze kroki z piłką?
Zacząłem grać, ponieważ była nas czwórka rodzeństwa. Mam dwóch starszych braci, siostrę, a ja jestem najmłodszy. Moi bracia grali i zawsze w domu były trzy czy cztery piłki. Moja mama mówi, że już kiedy miałem roczek, to kopałem piłkę.
Masz jakiś piłkarski wzór?
Takashi Inui! Grał w Eibarze.
Miałeś okazję go poznać?
Tak, bardzo dobrze się z nim dogaduję. Mieszkaliśmy w tym samym mieście. Obaj jesteśmy z Shiga. Jednego dnia poszedłem obejrzeć jego mecz i tam się poznaliśmy.
A na poziomie międzynarodowym? Z pewnością miałeś jakieś plakaty w pokoju.
Toni Kroos! Toni jest moim idolem. On i Modrić są dla mnie wzorami.
W którym momencie zorientowałeś się, że piłka nożna to jest twoja rzecz?
Myślę, że kiedy miałem sześć czy siedem lat. Na początku, kiedy miałeś 1,5-godzinny trening, to spędzałeś godzinę, grając w berka i 30 minut, grając w piłkę (śmiech). Do pięciu lat miałem tak każdego dnia. Bardziej lubiłem bawić się z przyjaciółmi, niż grać w piłkę, chociaż oczywiście to też mi się podobało.
Wyróżniałeś się? Trudno było ci odebrać piłkę?
Myślę, że tak. Byłem w drużynie, w której podawanie piłki było zabronione. Musiałeś grać do końca, nawet jako bramkarz. Do wieku ośmiu lat tak było. Na turniejach ogrywałem wszystkich, a kiedy miałem dziesięć lat, to nadeszła szansa z Realu Madryt.
Jak to było?
Mój ojciec miał przyjaciela, który organizował obozy piłkarskie. Otrzymałem zaproszenie na jeden z nich organizowany przez Real Madryt. Było tam wielu Japończyków. Pojawiło się ponad 100 chłopaków i zostałem wybrany MVP. Zabrali mnie na treningi do Madrytu, dali mi szansę i tam zostałem.
To był boom medialny, przede wszystkim w Japonii?
Pojawiało się wiele wiadomości, ale ja chciałem tylko grać w piłkę. Nie chciałem, ani nie chcę myśleć o takich rzeczach. Ale oczywiście moi przyjaciele czy rodzina opowiadali mi o tym, co pojawiało się w telewizji, w różnych wiadomościach. Widząc się tam, zdawałem sobie sprawę z wymiaru tego, co osiągnąłem. Wszyscy mi gratulowali. Świetnie, ale ja szedłem po swoje.
I nagle Valdebebas.
Szaleństwo! W Japonii graliśmy na ziemi, zabieraliśmy swoje piłki, nie mieliśmy szatni i ubieraliśmy buty, siedząc na piłkach. Przejście z tego do Valdebebas było przywilejem. To niczym pójście do Disneylandu!
Wielka zmiana, a miałeś tylko dziesięć lat. Wiele cię to kosztowało?
Tak, na początku mówiłem tylko po japońsku. Nie potrafiłem nawet pisać w innym alfabecie. Dużo mnie to kosztowało, ale ludzie, których poznawałem, bardzo mi pomagali i czułem się całkiem nieźle. Po dwóch latach rozumiałem i mówiłem już dosyć dobrze.
Pamiętasz jakąś anegdotę z pierwszych dni?
W pierwszym tygodniu miałem tłumacza, ale później wiele mnie to kosztowało. Koledzy i trenerzy do mnie mówili, a ja odpowiadałem tylko „sí, sí, sí” (śmiech). Nie rozumiałem niczego, jednak wiedziałem, że trzeba wygrywać i strzelać gole. I zawsze powtarzałem „gracias” na wszystko!
Jakie są różnice między hiszpańskim i japońskim futbolem?
Spędziłem jedenaście lat w Madrycie i, tak jak mówiłem, w Japonii grałem na ziemi. Nie wiedziałem, czym jest naturalna trawa. Różnica w infrastrukturze i kulturze są ogromne… Mimo że jestem Japończykiem, uważam, że jestem bardzo otwarty, jestem prawie bardziej hiszpański niż japoński.
Przez te wszystkie lata pracowałeś z wieloma trenerami. Któryś z nich wpłynął na ciebie w wyjątkowy sposób?
Tak, Tristán Celador, kiedy grałem w Cadete A (U-16). Wiele się od niego nauczyłem. Wszyscy trenerzy w szkółce są bardzo dobrzy, ale on najbardziej na mnie wpłynął.
Nad czym chciał, żebyś pracował?
Defensywnie wiele mi brakowało. W Realu Madryt jako dziecko wygrywasz 8:0 czy 9:0 i prawie nie bronisz. Tristán wiele mnie nauczył pod tym względem. Pokazał mi, jak się lepiej ustawiać.
W tamtej drużynie grałeś z Asencio i Carrerasem.
Tak. Raúl w ogóle się nie zmienił, był superskromny i silny fizycznie. Znakomicie bronił, top środkowy obrońca. Z Carrerasem również świetnie się dogaduję, przyszedł w podobnym czasie. Świetny gość, pracowity i bardzo utalentowany. W niektórych meczach grał nawet jako defensywny pomocnik.
Z Pablo Barriosem też grałeś, tak?
Tak, od Alevínu A (U-21) do Infantilu A (U-14). Był jednym z tych, którzy najbardziej mi pomogli, kiedy nie mówiłem dobrze po hiszpańsku.
Wyróżniał się?
Bardzo! W pierwszym tygodniu mnie oczarował. Pamiętam, że wołano na niego „Barrios”, ale ja zrozumiałem „Mario” i mówiłem tak na niego, aż mnie nie poprawił (śmiech). Już wtedy był znakomity.
Byłeś jednym z najbardziej kreatywnych zawodników w tamtej drużynie. Jak opisałbyś siebie?
Jestem bardziej techniczny niż fizyczny. Moją największą umiejętnością jest pierwszy kontakt z piłką i to, jak się ustawiam. Myślę, że pierwszy kontakt jest tym, co decyduje o wszystkim w futbolu.
Na jakiej pozycji czujesz się najbardziej komfortowo?
Mogę grać na każdej pozycji w środku pola, ale moją najbardziej naturalną pozycją jest „8”. Mogę też wystąpić jako „10”, „6” czy nawet jako schodzący do środka skrzydłowy.
W tamtym okresie zmierzyłeś się z Bellinghamem w reprezentacji. Jak to było?
Tak, to było w Paryżu z reprezentacją do lat 15. Bellingham grał jako „8”. Był też Musiala i przegraliśmy 1:4. Po zakończeniu spotkania rozmawialiśmy, a później tego samego dnia on mnie oznaczył w jednej z wiadomości, ponieważ byliśmy razem na zdjęciu. I teraz widzisz, gdzie on jest po tylu latach, w Lidze Mistrzów. Nie mamy teraz dużego kontaktu, ale składamy sobie życzenia urodzinowe.
Na Instagramie można ciebie zobaczyć z Modriciem, Kroosem, Benzemą czy Viníciusem. Pamiętasz pierwszy dzień z nimi?
Oczywiście! To był rok pandemii, kiedy byłem w Juvenilu B (U-18). Zadzwonili do mnie z klubu, żebym zrobił test i powiedziałem do rodziny: „Proszę, żeby tylko wyszedł negatywny!” (śmiech). Byłem bardzo zdenerwowany, trzęsły mi się nogi, ale Marcelo do mnie podszedł i mnie uspokoił. Od tamtej pory byłem bardziej zrelaksowany i szło mi dobrze.
Marcelo był najbliżej młodych zawodników?
Tak, on i również Nacho, Carvajal czy Lucas Vázquez. Wszyscy byli bardzo bliscy i mili.
Jakie różnice czułeś po przyjściu do pierwszej drużyny?
Rytm. Jest brutalny. Również poziom fizyczny i mentalny, ale przede wszystkim rytm. Czułem się bardzo komfortowo. Ostatecznie oni sprawiają, że jesteś lepszy. Łatwo jest grać z najlepszymi na świecie. Czynią cię lepszym graczem.
Był jakiś zawodnik, który zrobił na tobie szczególne wrażenie?
Rodrygo. Bardzo mnie zaskoczył. Jest bardzo kompletny: podaje, kontroluje, broni, wykańcza… Jest milczący, idzie po swoje i jest znakomity technicznie.
W grudniu 2022 roku zadebiutowałeś w Castilli.
Kiedy wyszedłem na rozgrzewkę, myślałem o tym, że zagram. Raúl mnie zawołał, gdy zostało jeszcze pięć minut. Zagrałem najlepiej, jak potrafiłem, a do tego wygraliśmy. To był wyjątkowy moment.
Byliście o krok od awansu, ale się nie udało. Bolało cię to, że nie grałeś więcej?
Tak. To prawda, że tamten sezon nie był dla mnie najlepszy. Grałem bardzo mało, prawie wcale. Jednak rozumiem to, w Castilli byli starsi zawodnicy, a drużyna spisywała się bardzo dobrze, więc rozumiałem trenera. Pracowałem każdego dnia, żeby dostać szansę.
Jaki jest Raúl w roli trenera?
Bardzo wymagający, ale uważam, że jest znakomitą osobą. Był wielkim piłkarzem i jako trener również jest znakomity. Jest wymagający, ale jednocześnie bliski. Rozmawia z tobą, żartuje…
Po tamtym sezonie musiałeś odejść z Realu Madryt. Co czułeś, odchodząc na wypożyczenie do Rayo Majadahonda? Wyszedłeś z tej słynnej bańki.
Tak, bardzo się to odczuwa. Real Madryt jest najlepszym klubem na świecie. Rayo Majadahonda to też świetny klub, który ma dobrą infrastrukturę, ale porównując do Realu Madryt, to oczywiście nie jest to samo. Różnica istnieje.
Jak oceniasz swoje wypożyczenia do Rayo Majadahonda, Amorebiety i Rayo Cantabria przed przyjściem do rezerw Leganés?
Dzięki nim bardzo dojrzałem. Żyłem w bańce, w Disneylandzie, a poza Madrytem dorosłem jako osoba, ale też defensywnie.
Dlaczego zdecydowałeś się na projekt Leganés?
Nie było innych opcji. Leganés to historyczny klub, który ma rezerwy w Tercera Federación… I jeśli jest szansa na awans do pierwszej drużyny i futbolu profesjonalnego… (śmiech). Myślę, że to jest wielka szansa.
Czujesz, że Leganés wierzy w szkółkę?
Tak, wielu wychowanków jest w pierwszej drużynie. Znam kilku, bo grałem przeciwko nim.
Właściciele, Blue Crow, mają zwyczaj przesuwania talentów między klubami. Jest to brane pod uwagę w twoim przypadku?
Nie, mnie interesuje to, co robię na murawie. Jeśli robisz wszystko dobrze, okazje przyjdą same.
Tam swoją historię napisał Gaku Shibasaki. Pamiętasz go?
Poznałem go podczas towarzyskiego meczu między Leganés a Castillą. Raúl mnie awansował i to był mój pierwszy mecz w rezerwach. Grałem przez 20 minut i spisałem się dobrze. Porozmawiałem trochę z Gaku i później utrzymywaliśmy kontakt na Instagramie.
Jakie cele stawiasz sobie na ten sezon?
Grać jak najwięcej, mieć dobre liczby i pomóc drużynie awansować do Segunda Federación. I mam nadzieję, że pierwsza drużyna awansuje do Primera División!
Jeśli mógłbyś dać radę 10-letniej wersji ciebie, co by to było?
Żebym miał więcej zadziorności na boisku. Jestem bardzo uprzejmy, ale w piłce nożnej trzeba mieć trochę sprytu. Teraz mam go więcej, ale gdybym miał go wcześniej, może wszystko potoczyłoby się inaczej.
Jeśli nie byłbyś piłkarzem, to kim byś został?
Pomagałbym mojemu tacie w jego wytwórni sake.
Co robisz w czasie wolnym?
Spędzam go z moją siostrzenicą.
Zatrzymują cię na ulicy?
W Japonii tak, tutaj nie tak bardzo.
Masz rytuały?
Wiele. Zawsze przed wejściem na boisko robię japońskie pozdrowienie.
Idol?
Kroos.
Jaką umiejętność byś mu zabrał?
Jego długie podania.
Seriale czy filmy?
Seriale.
Wymień jeden.
Prison Break.
A japoński?
Alice in Borderland.
Największy żartowniś w szkółce?
Bruno Iglesias.
W pierwszej drużynie?
Lucas Vázquez.
Największy śpiewak?
Również Bruno.
Najbardziej zadziorny?
Isra Salazar.
Jakaś anegdota?
Wiele razy zmuszali mnie do śpiewania piosenki z Doraemon. Każdego roku (śmiech).
Najlepsze wspomnienie z boiska?
Gol w Młodzieżowym Pucharze Króla z Espanyolem.
Hiszpańska szynka czy sushi?
Szynka.
Jedzenie hiszpańskie czy japońskie?
Nie można obu? Japońskie.
Dlaczego Pipi?
Mama mnie tak nazywała, od kiedy miałem dwa lata, ponieważ dużo płakałem.
Jakie masz trzy życzenia?
Bycie piłkarzem z elity, zwycięstwo na mundialu i w Lidze Mistrzów.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze