Advertisement
Menu
/ laureus.com

Bellingham: Były momenty, gdy czułem się bezbronny, wątpiłem w siebie i potrzebowałem z kimś porozmawiać

Jude Bellingham, jako ambasador Laureus, mówi otwarcie o presji mediów społecznościowych i znaczeniu wsparcia dla zdrowia psychicznego w sporcie. Gwiazda Realu Madryt apeluje o większą otwartość i empatię oraz o to, by sportowcy stawali się wzorami do naśladowania. Anglik mówi o sile sportu i jego roli w budowaniu lepszego społeczeństwa. Oto jego refleksje, które w pierwszej osobie zamieszczono na oficjalnej stronie internetowej Laureus.

Foto: Bellingham: Były momenty, gdy czułem się bezbronny, wątpiłem w siebie i potrzebowałem z kimś porozmawiać
Jude Bellingham. (fot. Laureus)

Kiedy byłem młodym piłkarzem w Birmingham, wpisywałem na Twitterze swoje nazwisko i czytałem wszystko, co o mnie pisano. Ale choć komentarze bywały pozytywne, szybko sobie pomyślałem: dlaczego mam pozwalać, by opinia ludzi, którzy mnie nie znają, potwierdzała to, co sam o sobie myślę? Przecież uważałem się za dobrego piłkarza, zanim przeczytałem to na Twitterze, więc jaki sens miało czytanie tego, co mówią inni? Oczywiście, gdy trafiałem na komentarze negatywne, efekt był odwrotny. I znów zadawałem sobie pytanie: po co dokładam takie obciążenie własnemu zdrowiu psychicznemu?

Są aspekty mediów społecznościowych bardzo cenne dla sportowca. Coraz więcej osób wchodzi z nimi w interakcję zamiast z konferencjami prasowymi czy wywiadami telewizyjnymi. Kiedy możesz być szczery i autentyczny wobec kibiców, dajesz im bardzo jasny obraz tego, jak czułeś się w meczu czy na co dzień. To pomaga być bliżej ludzi. Jednak – jak odkryłem, będąc młodym zawodnikiem – istnieje też negatywny element, którego postanowiłem unikać, i wiem, że wielu innych sportowców robi to samo. Negatywności i presji w sporcie zawodowym jest i tak wystarczająco dużo, żeby jeszcze jej szukać. Teraz, gdy czytam nieprzychylne komentarze, nie robią na mnie większego wrażenia, ale wciąż wolę ich w ogóle nie widzieć.

Wraz z rozwojem mediów społecznościowych i technologii pojawiło się więcej sposobów, by kogoś zaatakować i sprawić, że będzie się czuł źle, a rozmowa o zdrowiu psychicznym wciąż bywa obarczona stygmatem. Wiem, że były momenty, gdy czułem się bezbronny, wątpiłem w siebie i potrzebowałem z kimś porozmawiać, a zamiast tego próbowałem podtrzymywać wizerunek „twardego” sportowca, który „nikogo nie potrzebuje”. Prawda jest taka, że potrzebuję – jak każdy. I poczujesz się dużo lepiej, jeśli będziesz mówić o swoich uczuciach i emocjach.

Z zewnątrz wygląda, jakby sportowcy mieli świat u stóp albo w dłoniach: mogą robić, co chcą, zarabiają dużo pieniędzy i nic ich nie rusza. Rzeczywistość jest jednak taka, że jeśli potrafimy pokazać swoją wrażliwość, otwieramy szerszą rozmowę dla osób, które zmagają się gdzieś w cieniu. To obowiązek ludzi takich jak ja i osób na podobnych pozycjach, by dawać przykład.

Nadal mam wrażenie, że od sportowców oczekuje się, by milczeli i zaciskali zęby, co jest podejściem przestarzałym. Miłość i wsparcie, jakie otrzymuje sportowiec, bywają niezwykłe. Ale na każdą osobę czy grupę, która cię kocha, przypada inna, która cię nie znosi – bo grasz w danym klubie albo zrobiłeś coś, co im się nie podoba. Taka nienawiść potrafi być bardzo dotkliwa i naprawdę współczuję tym, którzy zmagają się z problemami natury psychicznej. Każdy ma prawo do opinii o sporcie, ale powinny istnieć granice tego, jak straszne rzeczy można mówić. Nie wiem dokładnie, jak to ograniczyć w aplikacjach społecznościowych, ale uważam, że ważna jest sieć wsparcia wokół sportowców.

W Madrycie mam naprawdę dobre zaplecze – trenerów, zawodników i członków sztabu, z którymi mogę porozmawiać, jeśli mam gorszy moment. Patrząc w przyszłość, uważam, że trening mentalny powinien być obecny w piłce. Nigdy nie byłem w głębokim dołku psychicznym, ale byłem blisko osób, które przez to przechodziły, i to smutny widok. Wolę być takim kolegą z drużyny, do którego ktoś może przyjść pogadać o swoich problemach ze zdrowiem psychicznym.

Najważniejsza jest pewność siebie: kiedy ją masz, czujesz, że możesz jechać na niej bez końca. Gdy jej brakuje, możesz czuć się gorzej niż źle – jakby nogi nie niosły, jakby ciało nie działało. Jestem pewien, że są sposoby, by próbować ją odbudować, ale w gruncie rzeczy bierze się ona z gry i wyników, więc to prawie paradoks.

Zawsze staram się utrzymywać wysoką pewność siebie – czy to przez autoafirmację, czy przez akceptację faktu, że nie podam każdego podania, nie minę każdego rywala ani nie strzelę i nie wygram każdego meczu. Im bardziej się z tym godzisz, tym wygodniej czujesz się z tym, że nie jesteś doskonały.

Piłka nożna – i sport w ogóle – naturalnie łączy ludzi; sprawia, że chcesz rozmawiać, śmiać się i dobrze dogadywać z innymi, a nagle orientujesz się, że zyskałeś przyjaciela i masz kogoś, z kim porozmawiasz, gdy w życiu coś nie idzie. Taka jest siła sportu i to jedna z przyczyn, dla których chciałem zostać ambasadorem Laureus. Laureus rozumie, że sport potrafi odmieniać zdrowie psychiczne i fizyczne ludzi oraz budować lepsze społeczeństwo. Chcę być częścią tego procesu.

Jude Bellingham

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!