„Mastantuono nie musi co pięć minut nawiązywać do Leo Messiego”
Franco Mastantuono w wieku 18 lat z przytupem wkroczył do hiszpańskiego futbolu. Swoją opinię na temat Argentyńczyka wyraził Raúl Varela, który na co dzień prowadzi program La Tribu w Radio MARCA.

Franco Mastantuono. (fot. Getty Images)
– To, że Franco Mastantuono wszedł od razu z pełną swobodą na Santiago Bernabéu, nie zaskakuje nawet kibiców Boca Juniors, którzy zdążyli już poznać go po drugiej stronie barykady przed jego przejściem do Realu Madryt. To piłkarz, który natychmiast uwiódł Xabiego Alonso, widzącego w nim coś na kształt nowego Ángela Di Maríi, nawet fizycznie. Jest wysoki, bardzo szczupły, ma długi krok, mocno pracuje rękami i gra prosto do przodu, wykorzystując szybkość i drybling.
– Jego pokora i gotowość do pracy w defensywie to dodatkowy atut w koncepcji futbolu, którą chce wdrażać baskijski trener. A fakt, że Vinícius i Mbappé, partnerzy z ataku, są po stracie piłki bardziej niechętni i opieszali w pressingu, rekompensuje wysiłek piłkarza urodzonego w Azul, mieście w głębi Argentyny, około 300 kilometrów od Buenos Aires, ledwie 18 lat temu. Jego brak w wyjściowym składzie na derby niemal wszyscy uznali za pierwszy poważny błąd Alonso w tym sezonie, a gdyby nie brak skuteczności pod bramką, miałby już trzy-cztery gole więcej po całkiem klarownych sytuacjach. Ocena celująca byłaby więcej niż zapewniona.
– Kolejna rzecz, którą naprawdę da się docenić, to jego naturalność i bliskość z kibicami w mediach. Z barwą głosu, która mogłaby nas uśpić szybciej, niż trwa serwis informacyjny, Franco niemal co tydzień siada do rozmowy o futbolu i o życiu – swoim życiu, w którym ma kilka rzeczy jasno ustawionych i nienegocjowalnych, i chętnie się nimi dzieli. U nas przynajmniej lubimy, cenimy i dziękujemy sportowcom, którzy mówią normalnie i podejmują każdy temat. W tym przypadku pozwoliłbym sobie jednak podsunąć mu jedną radę, skoro nikt inny chyba tego nie robi: poza tym, że jest Argentyńczykiem i madridistą, naprawdę nie musi co pięć minut nawiązywać do Leo Messiego. Tak, już wiemy – to jego idol, punkt odniesienia, powód, by wytatuować sobie jakieś symbole. W Madrycie przyjmuje się to bez nadawania temu wagi, bo nigdy nie było tu tej plemienności, która dominuje gdzie indziej.
– Nie chodzi o to, żeby cokolwiek ukrywać, ale też nie ma sensu stale epatować uczuciem, które może zgrzytać z tym, co część ludzi wciąż czuje po dawnych, trudnych doświadczeniach – w tym wypadku szczególnie bolesnych.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze