Jorginho: Wszyscy oczekują, że przegramy 0:10
Portugalski napastnik Kajratu Ałmaty udziela wywiadu dziennikowi MARCa przed domowym meczem z Realem Madryt w Kazachstanie. Przedstawiamy pełen tłumaczenie tej rozmowy z Jorginho.

Jorginho. (fot. Getty Images)
Jak się czujesz na myśl, że zagrasz przeciwko Realowi Madryt, najbardziej utytułowanemu klubowi w Europie?
Nie możemy się doczekać. Jesteśmy trochę… jeszcze nie poddenerwowani, ale bardzo chcemy zagrać ten mecz. Tyle że na końcu to po prostu kolejne spotkanie, do którego trzeba podejść jak do każdego innego w naszej karierze.
Czy wyobrażałeś sobie taki moment, kiedy trafiłeś do Ałmat?
Gdy tu zaczynaliśmy, było to sześć miesięcy przed startem kwalifikacji europejskich. Nawet o tym nie myśleliśmy. Wiedzieliśmy, że musimy być dobrze przygotowani fizycznie i mentalnie. Liga Mistrzów była dla nas bardzo daleko. Bardzo daleko, bo trzeba było przejść cztery rundy, a po drodze mieliśmy bardzo mocnych rywali. Dlatego nie traktowaliśmy Ligi Mistrzów jako czegoś na teraz. Szliśmy mecz po meczu, runda po rundzie. Krok po kroku.
Kiedy podjąłeś decyzję, żeby spakować walizki i polecieć do Kazachstanu grać w piłkę?
Gdy tylko pojawiła się oferta, powiedziałem agentowi: „OK, załatw mi najlepszy kontrakt i jedziemy. Tego nie można odrzucić. Musimy iść”. I on wynegocjował dla mnie najlepsze warunki, a kluby – najlepsze dla siebie. Od razu wiedziałem, że muszę to zrobić. To była wielka zmiana w moim życiu – finansowo, zawodowo i też prywatnie. Duża zmiana, ale jak dotąd najlepsza decyzja.
Czego chciałbyś, żeby ten mecz znaczył dla twojej kariery?
Sam w sobie ten mecz nic nie znaczy. Najważniejsza w piłce jest regularność. Jeśli zagram dobrze tylko to spotkanie, a reszta sezonu będzie słaba, to nic nie znaczy. Ale jeśli mam dobry sezon – a na razie tak jest – i w tym meczu pokażę, że jestem gotów grać z takimi rywalami, jeśli pokażę swoje atuty, charakter, osobowość, odwagę przy piłce… to mam nadzieję, że otworzy to kolejne drzwi. Ale piłka jest nieprzewidywalna. Najlepiej żyć nią dzień po dniu.
Ale to dla ciebie szczególny mecz…
Oczywiście. Dla wszystkich. Ale koniec końców każdy mecz w Lidze Mistrzów jest wyjątkowy. Niezależnie od rywala. To Liga Mistrzów, sama w sobie jest wyjątkowa. Real Madryt, PSG, Barcelona – to wielkie kluby. Liverpool, Arsenal, Inter Mediolan – też. Każde spotkanie będzie szczególne.
Uważasz, że to bardziej sportowe wyzwanie czy nagroda za to, co zbudowaliście?
Myślę, że trzeba patrzeć na to na trzy sposoby. To emocjonalna nagroda dla wszystkich, bo ciężko pracowaliśmy na takie możliwości. To także wyzwanie, bo zagramy przeciwko jednym z najlepszych piłkarzy świata. Ale to też okazja, żeby się ścigać. Musimy być gotowi do rywalizacji. Nie wiem, co myślą wszyscy koledzy, ale sam chcę jak najczęściej grać takie mecze. Chcę, żeby to było normalne. Więc traktuję ten mecz jako szansę, by pokazać, że jestem na to gotów.
Jak wyobrażasz sobie ryk stadionu, gdy wyjdziecie na Real Madryt?
Spodziewam się tego samego, co dotąd w europejskich meczach – komplet trybun, to pewne. Różnica będzie taka, że poza pełnym stadionem całe miasto się zatrzyma, gdy przyjedzie Real Madryt. Założę się, że wszyscy będą kręcić się wokół stadionu w dniu meczu. Przez 24, może 48 godzin ludzie będą w pobliżu. Nawet dzień przed meczem, kiedy Real będzie miał trening u nas. Nie zobaczą go, ale będą dookoła. Policję czeka trudne zadanie, żeby utrzymać porządek.
Czujesz, że „wprowadzacie” Kazachstan na piłkarską mapę?
Nie możemy tak mówić, trzeba być pokornym i uznać, że wcześniej zrobiła to Astana. To pionierzy. Ale z całą pewnością wprowadzamy Kajrat na mapę europejskiej i światowej piłki. Bez dwóch zdań.
A jeśli chodzi o sam mecz – jest piłkarz Realu Madryt, z którym szczególnie chcesz się zmierzyć i po nim wymienić koszulkę?
Osoba, z którą najbardziej chciałbym się zmierzyć i się wymienić… nie koszulką, tylko butami, to Xabi Alonso, trener. Byłby najlepszym piłkarzem na boisku, na pewno.
Oglądałeś nowy Real Xabiego Alonso? Co o nim myślisz?
Nie, nienawidzę oglądać piłki. Kocham tylko grać. Spędzam z piłką tyle czasu w życiu, że to jakbyś ty, wychodząc ze znajomymi, cały czas gadał o pracy. Mam mnóstwo innych rzeczy, które wolę robić w wolnym czasie. Kocham grać, naprawdę kocham to uczucie. Ale poza tym nie tracę czasu na oglądanie.
Mecz z Realem to też starcie z piłkarzami, którzy wygrywali Ligę Mistrzów, mundial… Co powiesz w szatni, żeby wyjść bez strachu?
Nie możemy się bać meczu piłkarskiego. To nie wojna. Nie walczymy, przeciwnicy nie mają broni, żeby do nas strzelać. Nie ma powodu do strachu. Niewiele jest do powiedzenia. Możemy powiedzieć: cieszmy się, bądźmy odpowiedzialni, konkurencyjni i dajmy z siebie wszystko. Co więcej można powiedzieć przed starciem z takimi gośćmi? Jasne, oni są faworytami. Wszyscy oczekują, że przegramy 0:10, więc spróbujemy sprawić niespodziankę. To nasza motywacja, bo wokół nas wszyscy spodziewają się upokorzenia – mam na myśli otoczenie, nie naszą szatnię.
A ty jak wyobrażasz sobie ten mecz?
Zespół jest teraz bardzo pewny siebie po kwalifikacjach. W Kazachstanie też jesteśmy blisko kolejnego tytułu. Jesteśmy pewni siebie, ale znamy swoje miejsce. Znamy swój poziom, powiedzmy tak. Znamy naszą pozycję w Europie. Więc pewność siebie – tak, ale też pokora i gotowość do bardzo ciężkiej pracy.
Kiedy poczułeś, że możecie sprawić niespodziankę?
Było kilka momentów. W pierwszej rundzie z Olimpiją – klubem historycznie większym od Kajratu, także w Europie – w pierwszym meczu mieliśmy sporo wątpliwości: co możemy zrobić, to inny poziom niż w Kazachstanie. Po tym spotkaniu poczuliśmy jednak, że nie są tak różni. Nie są od nas lepsi. Drugi moment przyszedł z KuPS. To mniejsza marka, więc po wcześniejszym dwumeczu wydawało się, że będzie łatwiej. A w pierwszym meczu nas upokorzyli, przegraliśmy 0:2. Punktem zwrotnym był powrót do domu i stwierdzenie: „To Europa, tu nie ma łatwych meczów”. Zareagowaliśmy, wygraliśmy 3:0. Trzeci moment – Slovan Bratysława, zespół, który rok wcześniej był w fazie Ligi Mistrzów. W pierwszym meczu całkowicie dominowaliśmy. Wtedy kliknęło: oni co roku grają w Europie, ale nie są od nas lepsi, możemy z nimi rywalizować. Ostatni kluczowy moment – Celtic Park. Wszyscy spodziewali się, że przegramy 0:4. U siebie zrobiliśmy 0:0 i zagraliśmy dobry mecz. Oni mieli więcej piłki, ale my też mieliśmy sytuacje. Wtedy zobaczyliśmy, że u siebie wszystko jest możliwe. I oto jesteśmy.
Skoro wszystko jest możliwe, to przeciwko Realowi Madryt…
Tak, jasne. Real to coś innego, historycznie największy klub świata, bez dyskusji. Wiemy, że będziemy musieli więcej i lepiej się bronić, więcej biegać i bardziej się poświęcić. Liczymy też, że będziemy mieli swoje okazje. Czasem w takich meczach dostajesz jedną szansę – i jeśli ją masz, trzeba ją „zabić”, maksymalnie wykorzystać. Kluczowa będzie świetna obrona i bramkarz mający swój dzień.
Real Madryt jest naszpikowany gwiazdami. Macie jakiś specjalny plan na Viníciusa albo Mbappé?
Nie ma specjalnego planu. Trzeba bronić jako zespół, razem. Jeden pressuje przy piłce, drugi asekuruję. Normalne rzeczy, tylko lepiej niż zwykle. To nie „Kapitan Tsubasa”; w prawdziwym życiu trzeba grać razem, bronić razem, atakować razem i wzajemnie się osłaniać.
Co masz na myśli?
No wiesz, czasem w odcinkach to wygląda efektownie, ale to tylko kreskówka. To nie jest tak jak w epizodzie, w którym Oliver trafia do Barcelony i przygotowują jakąś taktykę z trzema obrońcami… to w prawdziwej piłce nie istnieje (żartuje). Najważniejsze to trzymać się razem i rywalizować jako zespół.
Czy to może być punkt zwrotny dla rozwoju Ałmat w Europie?
Nigdy nie wiadomo, to nie zależy ode mnie. To zależy od klubu i jego władz. Muszą uczyć się od wielkich, być pokorni i podejmować właściwe decyzje. Jeśli zrobią to dobrze, będzie też duża nagroda finansowa. Wszystko zaczyna się od marzenia. Jeśli będą dalej marzyć, wszystko jest możliwe i mogą częściej grać w europejskich pucharach.
Umówiliście się już na wymianę koszulek z piłkarzami Realu?
Kiedy jest ktoś, kogo naprawdę uwielbiasz, dogadujesz się z kolegami, żeby odstąpili jego koszulkę. Na ten mecz z nikim nie rozmawiałem – chcę tylko buty Xabiego Alonso, pomogą mi w karierze (śmiech). Jeśli nie będzie w korkach, wezmę zwykłe buty – na pewno są pierwszorzędne. Jak założę jego buty, na pewno będę lepszym piłkarzem.
Zaskakuje, że jako napastnik nie chcesz koszulki Mbappé, Viníciusa, Rodrygo…
Dla mnie Xabi Alonso to najlepszy pomocnik, jakiego widziałem. Od czasów Liverpoolu go uwielbiam, grałem nim w PES-ie, później zmieniłem na Real Madryt – wiadomo, też przez Cristiano – ale Xabi zawsze był w mojej drużynie. On jest inny. A jeśli chodzi o dzisiejszych, to moi ulubieni to Carvajal, Thibaut Courtois, Rüdiger i Valverde.
Bardziej kręci cię defensywna strona ich gry?
Nie o to chodzi. Dla mnie to po prostu inni piłkarze. Vinícius, Mbappé, Rodrygo… dla mnie nie są aż tak ważni, bo ja widziałem Cristiano, Benzemę, Di Maríę, Bale’a, Özila. Dzisiejsi są fantastyczni, ale po tamtych to już nie to samo. Z pełnym szacunkiem – to znakomici zawodnicy – ale to nie to samo, co oglądać Cristiano. To jest GOAT. Najlepszy razem z Messim, muszę przyznać, że Messi jest na jego poziomie. Są na tym samym pułapie, ale jeśli mam wybierać, zawsze wybiorę Cristiano.
A jeśli strzelisz, skopiujesz jego cieszynkę?
Nie, mam swoją. Jest dla mnie wyjątkowa, bo wymyśliliśmy ją na wakacjach na Ibizie z przyjaciółmi. Wtedy byłem amatorem, a dziś cała nasza czwórka gra zawodowo. Skoro robiłem ją jako amator, będę robił zawsze. Nawet w finale Ligi Mistrzów. Niczego nie zmieniam w swoich codziennych rytuałach.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze