Jaki jest prawdziwy powód kłamstw wokół Camp Nou?
Salvador Sostres to kataloński publicysta i pisarz, stały felietonista dziennika ABC. W swoim najnowszym tekście poświęcił uwagę stadionowi Barcelony. Przedstawiamy pełne tłumaczenie jego komentarza.

Camp Nou 24 września tego roku. (fot. Getty Images)
Nie ma sportowej ani instytucjonalnej presji, by jak najszybciej wracać na Camp Nou. Wszyscy wiedzą, że prace budowlane się opóźniają i drożeją – od tych domowych po najbardziej monumentalne. Skąd więc u Barçy ten nieustanny ciąg zapowiedzi, kłamstw, zaprzeczeń i nerwowych zwrotów akcji wokół powrotu na stadion? Wyjaśnienie tkwi w dewastacji klubu, który jednak w wymiarze czysto sportowym ma się dobrze.
Pośpiech, by wrócić na Camp Nou, jest wyłącznie finansowy: prezes Laporta potrzebował rozegrać choć jeden mecz, by móc udawać, że stadion działa, i zaksięgować wpływy ze sprzedaży lóż VIP. Byłaby to skrajnie kreatywna księgowość, ale było to minimum, którego wymagał audytor. Nie udało się z prostego powodu: stadion nie jest ukończony ani nie spełnia wymaganych norm bezpieczeństwa, dlatego Urząd Miasta Barcelony odmówił wydania pozwoleń. Decyzja władz jest ostrożna i rozsądna, równie oczywiste zaś, że pośpiech Laporty wynika z jego sytuacji finansowej – także osobistej. Bez owych 100 milionów euro klub prawdopodobnie znów zamknie rok ze stratą; w przyszłym roku są wybory, a jeśli nie uda się odrobić narastającego zadłużenia, Laporta będzie musiał odpowiadać solidarnie wraz z członkami zarządu. Ponadto zawarł szereg zobowiązań handlowych z różnymi markami i firmami, których także nie zrealizuje, jeśli stadion nie ruszy. Prezes nie szuka więc stadionu dla swojego zespołu, tylko wyjścia awaryjnego dla siebie i swoich współpracowników.
Źródłem całego bałaganu jest fakt, że Laporta arbitralnie wybrał turecką firmę budowlaną Limak, a swoją osobliwą decyzję – mającą w rzeczywistości wstydliwe, osobiste motywy – tłumaczył dwoma czynnikami: po pierwsze, że Turcy będą tańsi od hiszpańskich wykonawców; po drugie, że będą szybsi i zobowiążą się płacić milion euro za każdy dzień opóźnienia. Pierwszym terminem, w który Laporta sam się zaplątał, był 28 listopada 2024 roku – na obchody 125-lecia. Nikt tego nie wymagał, ale sam go rzucił, by przykryć prawdziwe powody wyboru Turków. Nie dotrzymano harmonogramu, Limak nie płacił miliona euro dziennie, cena także nie była tą zapowiedzianą, a Barça wyda – co najmniej – tylko na sam stadion 1,5 miliarda euro z puli, o którą zwróciła się do Goldman Sachs na budowę Espai Barça, obejmującego Palau Blaugrana, zagospodarowanie otoczenia i budynek…
***
Barcelona z powodu niegotowego Camp Nou rozegrała pierwsze trzy ligowe mecze na wyjeździe. Na początku września okazało się, że stadion nadal nie jest gotowy i w kontrowersyjnych okolicznościach La Liga zgodziła się, aby Katalończycy rozegrali spotkanie z Valencią na mogącym pomieścić sześć tysięcy kibiców Estadi Johan Cruyff. Dwa tygodnie później na tym samym obiekcie odbył się mecz z Getafe.
Wczoraj Urząd Miasta w Barcelonie nie wydał zgody na rozegranie najbliższego spotkania na Camp Nou, więc Blaugrana 28 września zmierzy się z Realem Sociedad na… Estadi Olímpic Lluís Companys, gdzie rozgrywała swoje mecze od sierpnia 2023 roku do końca ubiegłego sezonu. Katalończycy zagrają też na wzgórzu Montjuïc 1 października z PSG w Lidze Mistrzów.
Media informują, że najbliższym celem Barcelony i Camp Nou jest teraz mecz z Gironą, który ma odbyć się 18 lub 19 października.
Jeśli Camp Nou ostatecznie uzyska zgodę na użytkowanie, to Barcelona w jednym sezonie rozegra domowe mecze na… trzech różnych stadionach.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze