Samba w Valdebebas
Vinícius, Rodrygo, Éder Militão i Endrick nie pojechali na zgrupowanie reprezentacji Brazylii i mogli się skupić na pracy w Valdebebas. Cała czwórka Brazylijczyków wiąże duże nadzieje z nowym sezonem.

Vinícius i Rodrygo podczas treningu w Valdebebas. (fot. Getty Images)
Brazylijska kolonia w Realu Madryt wraca wzmocniona po przerwie reprezentacyjnej. Jak przypomina AS, Carlo Ancelotti, który sam na własnej skórze wielokrotnie zmagał się z wirusem FIFA, na mecze reprezentacji Brazylii z Chile i Boliwią nie powołał żadnego przedstawiciela Królewskich – tym samym w Valdebebas zostali i Vinícius, i Rodrygo, i Éder Militão, i kontynuujący rehabilitację Endrick. Brazylijczycy oszczędzili sobie dodatkowych meczów i wyczerpujących podróży, mogąc w 100% skupić się na swego rodzaju minipretemporadzie.
Xabi Alonso wie, że aby osiągnąć swoje cele, potrzebuje najlepszej wersji całej czwórki brazylijskich zawodników. A sytuacja każdego z nich jest zupełnie inna. Na ten moment najważniejsze role mają być przypisane Viníciusowi i Militão. Atakujący załapał sygnał swojego trenera w postaci ławki w meczu z Realem Oviedo i już w meczu z Mallorcą pokazał swoją zdecydowanie lepszą wersję. A ostatni rok to dla Viniego zamieszanie ze Złotą Piłką, znaki zapytania wokół nowego kontraktu i przyćmienie liczbami wykręconymi przez Kyliana Mbappé. Teraz 25-latek ponownie chciałby się znaleźć w świetle reflektorów.
Drugim niekwestionowanym Brazylijczykiem w składzie Xabiego Alonso jest Militão. 27-letni stoper szybko rozwiał wątpliwości, jakie pojawiały się wokół jego formy po dwóch latach do zapomnienia, na przestrzeni których przez dwie poważne kontuzje kolana był w stanie rozegrać tylko 31 meczów. Na boisko wrócił na Klubowym Mundialu, a następnie w trzech pierwszych kolejkach La Ligi dwukrotnie wychodził w pierwszym składzie. Wydaje się, że brazylijski stoper już teraz wyprzedził w hierarchii Antonio Rüdigera i Raúla Asencio, budując swoją pozycję u boku Deana Huijsena. Przed pierwszym zerwaniem więzadeł Militão był drugim najbardziej wartościowym obrońcą na świecie wycenianym na 70 milionów euro. Teraz jego wartość rynkowa spadła do 30 milionów euro, dlatego główny zainteresowany chce zacząć odbudowywać swój status zarówno w Realu Madryt, jak i w światowym futbolu.
Rodrygo po drugiej stronie
Sytuacja Rodrygo to zupełnie inny temat. W ostatnim letnim okienku transferowym klub gotowy był sprzedać brazylijskiego atakującego, ale na stole nie pojawiła się żadna satysfakcjonująca zawodnika oferta. Tym samym wychowanek Santosu postawił na pozostanie w stolicy Hiszpanii i podjęcie rywalizacji z Viníciusem, ponieważ to właśnie na lewym skrzydle chce poszukiwać swoich szans. Jest to dosyć logiczny wybór, mając na uwadze fakt, że o miejsce na prawym skrzydle walczą Franco Mastantuono, Brahim Díaz, a nawet Arda Güler.
Ostatnia przerwa na reprezentacje przysłużyła się również Endrickowi, który wykorzystał ten czas, aby kontynuować proces rehabilitacji. Największym zagrożeniem dla młodego Brazylijczyka jest postać Gonzalo Garcíi i jego eksplozja strzelecka na Klubowym Mundialu. Sam Endrick pozostaje bez gry już od 18 maja, ale nie zamierza się poddawać, nie chce myśleć o wypożyczeniu do innego klubu i chce podjąć wyzwanie w Realu Madryt. W poprzednim sezonie zdobył 7 bramek przy rozegraniu 847 minut – to oznacza, że strzelał średnio raz na 121 minut. W tym sezonie najpierw chce wrócić do pełnej sprawności, a następnie spróbować odnieść sukces w koszulce Los Blancos, podsumowuje AS.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze