Europejska piłka nożna należy do Europy
„Nawet jeden mecz poza Europą to za dużo”, zaczyna Glenn Micallef, unijny komisarz ds. sprawiedliwości międzypokoleniowej, młodzieży, kultury i sportu, który napisał felieton, który ukazał się na łamach dzienników MARCA, La Gazzetta dello Sport, L'Équipe, Illum, Times of Malta czy Frankfurter Allgemeine gesamt. Przedstawiamy jego pełne tłumaczenie.

Lamnie Yamal i Sergi Cardona. (fot. Getty Images)
W ostatnich tygodniach zaczęto kwestionować coś, co powinno być oczywistością – po decyzji La Ligi i Serie A o rozgrywaniu meczów ligowych poza Europą, w Stanach Zjednoczonych i Australii. Gdy usłyszałem argument, że nic się nie stanie, jeśli jeden z 380 meczów ligowych odbędzie się poza Europą, nie mogłem w to uwierzyć. Mecz krajowej ligi poza Europą to kropla, która przelewa czarę.
Nie chodzi wyłącznie o terminarz. To kwestia zasad, a nie liczb. Kluby opierają się na lojalności i zaangażowaniu swoich kibiców oraz wspólnot, które ponoszą niemałe osobiste wyrzeczenia, by wspierać drużynę w dobrych i złych chwilach. Wyprowadzanie rozgrywek daleko od nich nie jest innowacją, lecz zdradą zaufania.
To dosłownie „odbieranie”. Nie ma ani jednej grupy kibiców, która wolałaby, by jej zespół grał mniej meczów u siebie. Zgodnie z niedawnym badaniem ponad 80 procent kibiców sprzeciwia się organizacji meczów La Ligi w Stanach Zjednoczonych, a wielu wskazuje na „zerwany związek ze wspólnotą i tradycją”. Przeciw jest także Stowarzyszenie Hiszpańskich Piłkarzy (AFE), podobnie jak prezes Como, jednego z dwóch włoskich klubów zaangażowanych w tę sprawę.
Piłka nożna to wspólnota
Wiem to nie tylko jako osoba odpowiedzialna za polityki publiczne, lecz także jako kibic. Jako młody człowiek śledziłem, grałem i działałem w zarządzie mojego lokalnego klubu na Malcie, Zabbar St Patrick. Wyniki drużyny były sprawą całej społeczności. Gdy zespół wygrywał, ulice wypełniały się flagami, sąsiedzi świętowali razem, a organizacje społeczne – religijne, muzyczne czy młodzieżowe – odkładały na bok różnice, by wspierać drużynę i świętować wspólnie. Piłka nożna to coś więcej niż gra – to część naszej tożsamości. To dobro wspólne i jeden z najsilniejszych więzów łączących nas jako Europejczyków.
Miliony ludzi w całej Europie podzielają te uczucia i przekonanie. Dla wszystkich piłka nożna to kwestia przynależności, zabierania dzieci na stadion, spotkań z przyjaciółmi i dzielenia się czymś międzypokoleniowo. Futbol nie jest zwykłym produktem, a kibice nie są tylko konsumentami czy klientami – są niezbędną częścią wspólnoty. Bez niej europejska piłka nie byłaby tym, czym jest.
Kibice poświęcili już wystarczająco dużo
Przez lata kibice padali ofiarą niesprawiedliwych umów i decyzji. Ceny biletów rosną raz po raz. Abonamenty na kanały sportowe i serwisy streamingowe są coraz droższe. Mimo frustracji kibice przyjmowali te obciążenia i pozostawali wierni klubom. Rozumieją, że zespoły potrzebują środków, by być konkurencyjne, dlatego wspierają je emocjonalnie i finansowo.
Teraz oczekuje się od nich rezygnacji z czegoś bezcennego – prawa do oglądania swojej drużyny u siebie. I to nie pierwszy raz. W niektórych krajach finały krajowych pucharów rozgrywano już za granicą. Kibicom, którzy czekali całe dekady, by zobaczyć swój klub w finale, odebrano być może jedyną taką chwilę w życiu. W przeszłości różne ligi próbowały także przenosić mecze krajowe za granicę. Nazwijmy rzeczy po imieniu: jedyną rzeczywistą motywacją tego planu jest zysk.
Warto przy tym zauważyć, że europejski futbol zanotował już w sezonie 2023/24 rekordowe przychody na poziomie 38 miliardów euro – o 8 procent więcej niż sezon wcześniej. Jeśli powodem przenoszenia meczów poza Europę ma być stabilność finansowa, możemy podjąć otwartą debatę nad rozwiązaniami zgodnymi z filarami europejskiego modelu sportu. Zamierzam zorganizować okrągły stół poświęcony zarządzaniu w piłce nożnej, by zająć się tą i innymi kwestiami.
Europejski model sportu jest zagrożony
Stawką jest integralność europejskiego modelu sportu, zakorzenionego w silnych, wspólnotowych klubach. Bez wspólnoty ten model się rozpada. Przenoszenie meczów lig krajowych poza Europę podważa samą istotę europejskiej piłki. Terytorialny charakter rozgrywek to zasada fundamentalna.
To pierwszy poważny test dla ładu w sporcie od czasu nieudanych prób kilku czołowych klubów, by stworzyć Superligę. Kibice mieli wtedy rację i mają ją dziś: futbol należy do nich. Gdyby chodziło o mój lokalny klub, byłbym w pierwszym szeregu protestujących, by wyraźnie wybrzmiał komunikat: do tego nie może dojść. W gruncie rzeczy to proste – europejskie rozgrywki powinny się odbywać w Europie.
Nie mam nic przeciwko temu, by inne rozgrywki toczyły się poza Europą, ale mecze lig krajowych to zupełnie inna sprawa.
Ta sytuacja pokazuje potrzebę solidniejszych ram ograniczających przenoszenie krajowych rozgrywek z powodów ekonomicznych. Potrzebna jest większa pewność prawna, by chronić integralność i równowagę sportową rozgrywek, a zarazem fundamenty kulturowe i społeczne, na których opiera się sport. W związku z przygotowywaną komunikacją Komisji Europejskiej „Strategiczna wizja dla sportu w Europie: wzmocnienie europejskiego modelu sportu” w najbliższych dniach ruszą konsultacje publiczne. Mam nadzieję, że prawdziwi kibice w całej Europie zadbają o to, by ich głos został usłyszany. Bo europejska piłka należy do Europy.
Komisarz europejski ds. sprawiedliwości międzypokoleniowej, młodzieży, kultury i sportu
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze