Advertisement
Menu
/ theathletic.com

Real zaryzykował, stawiając na Xabiego Alonso podczas Klubowego Mundialu – czy to się opłaciło?

Real Madryt pod wodzą Xabiego Alonso zakończył Klubowy Mundial porażką 0:4 z PSG w półfinale, co uwypukliło braki zespołu i błędy taktyczne, ale jednocześnie turniej przyniósł wiele cennych wniosków dla trenera i klubu. Mimo rozczarowania, Real osiągnął spory sukces finansowy i promocyjny w USA, a Alonso zyskał czas na budowanie relacji z zawodnikami i przetestowanie nowych rozwiązań. Występ Królewskich na łamach The Athletic podsumował Dermot Corrigan. Przedstawiamy pełne tłumaczenie jesgo tekstu.

Foto: Real zaryzykował, stawiając na Xabiego Alonso podczas Klubowego Mundialu – czy to się opłaciło?
Xabi Alonso. (fot. Getty Images)

Real Madryt i jego nowy trener, Xabi Alonso, przystąpili do Klubowego Mundialu daleko od idealnej sytuacji. Alonso objął jedno z największych i najbardziej wymagających stanowisk w świecie sportu, mając niewiele czasu na przygotowania, ale za to ogromną presję, by od razu osiągać wyniki. Jego zadaniem było budowanie drużyny „w locie”, a jednocześnie walka o sukces w turnieju, który w oczach władz klubu ma ogromne znaczenie zarówno prestiżowe, jak i finansowe. Środowa porażka 0:4 w półfinale z Paris Saint-Germain była bolesna i kompromitująca. Ale mimo to, w Madrycie nie powinno panować zbyt ponure nastroje. Patrząc szerzej, całe rozgrywki okazały się bardzo wartościowe zarówno dla klubu, jak i nowego szkoleniowca.

Jednym z największych wyzwań Alonso było niemal całkowite zbudowanie nowej linii obrony – w tym wprowadzenie do zespołu nowych zawodników, takich jak Trent Alexander-Arnold i Dean Huijsen – mając za sobą zaledwie trzy wspólne treningi z pełnym składem przed startem turnieju. Równolegle kompletowany był jeszcze jego sztab szkoleniowy, a po przylocie do Miami klub musiał w trybie pilnym organizować odpowiednie zaplecze treningowe w The Gardens North County District Park w Palm Beach.

Nie dziwi więc, że Real miał problemy już w pierwszym meczu grupowym z Al-Hilal, gdzie przez większą część spotkania saudyjski zespół prezentował się jako lepiej zorganizowany. Mimo to, pojawiły się także pozytywy – decyzja Alonso, by po raz pierwszy w karierze wystawić w podstawowym składzie młodzieżowca Gonzalo Garcíę, okazała się trafiona: 21-latek zdobył jedyną bramkę dla Los Blancos. Ustawienie Realu w tym meczu wyglądało na dość toporne, zwłaszcza w defensywie. W kolejnym spotkaniu z meksykańską Pachucą, już na samym początku zrobiło się nerwowo – 22-letni stoper Raúl Asencio spanikował i po faulu taktycznym zobaczył czerwoną kartkę już w 7. minucie. Mimo gry w dziesiątkę, drużyna zachowała dyscyplinę, a po pięknej indywidualnej akcji Jude’a Bellinghama objęła prowadzenie i ostatecznie wygrała pewnie 3:1.

Widać było, że Alonso potrafił przekazać swoje założenia w trakcie intensywnych i bardzo szczegółowych treningów – chodziło o zwartą organizację gry, szybki pressing po stracie piłki i schematy rozegrania znane z jego czasów w Bayerze Leverkusen. Jedną z nowości taktycznych, które chciał wprowadzić, była bardziej aktywna gra pressingiem wysoko ustawioną linią. W ostatnim meczu grupowym, wygranym 3:0 z Red Bull Salzburg, było już widać wyraźne postępy, które utrzymały się również w fazie pucharowej – najpierw w wygranym 1:0 meczu 1/8 finału z Juventusem, a następnie w ćwierćfinale z Borussią Dortmund (3:2), gdzie wynik był bardziej wyrównany, niż przebieg spotkania.

Kolejnym potencjalnym problemem dla Realu podczas turnieju było dodatkowe obciążenie bardzo długiego sezonu. Alonso postanowił jednak wykorzystać ten czas – trzytygodniowy pobyt z dala od domu i rodzin – jako okazję do budowania relacji z piłkarzami, które według niego są kluczowe dla długofalowego sukcesu. „W tej pracy chodzi o zarządzanie ludźmi, o budowanie relacji”, powiedział Alonso przed meczem z Juventusem. „Spędzanie wspólnie czasu, przy śniadaniach, obiadach i kolacjach, pomaga zbudować więzi oparte na zaufaniu, które w przyszłości będą kluczowe”.

Były piłkarz Królewskich wykazał się również rozsądkiem, nie próbując na siłę zmieniać wszystkiego od razu. W starciu z Salzburgiem, do którego Antonio Rüdiger wrócił po kontuzji, Alonso sięgnął po trójkę środkowych obrońców – ustawienie, które dobrze funkcjonowało w Leverkusen. Nie był jednak przywiązany do jednego rozwiązania: już w kolejnym meczu, z Borussią, skutecznie wrócił do klasycznej czwórki w obronie. Alonso dobrze radził sobie także z wprowadzaniem korekt w trakcie meczów – czołowi zawodnicy, jak Bellingham, Federico Valverde, Aurélien Tchouaméni, Arda Güler czy Alexander-Arnold, byli wykorzystywani w różnych pozycjach w zależności od sytuacji. Zmiany również przynosiły efekty – szczególnie regularne wprowadzanie technicznych pomocników, takich jak Luka Modrić czy Dani Ceballos, kiedy drużyna prowadziła i trzeba było uspokoić grę przez utrzymanie przy piłce.

Turniej przyniósł też Alonso nieoczekiwany problem – niedyspozycję Kyliana Mbappé, który z powodu choroby opuścił całą fazę grupową. Trener poradził sobie z tym spokojnie – stopniowo wprowadzał Francuza z ławki rezerwowych w dwóch pierwszych meczach fazy pucharowej. W międzyczasie błyszczał Gonzalo García, który w swoich pierwszych pięciu występach zdobył cztery bramki i zaliczył asystę – kluczowy wkład w awans do półfinału.

Alonso musiał też zarządzać sytuacją zawodników, których przyszłość w klubie stoi pod znakiem zapytania – w szczególności Rodrygo, którego przypadek był szczególnie kłopotliwy. Szkoleniowiec był dyplomatyczny i zachowawczy w publicznych wypowiedziach o Brazylijczyku, ale jego decyzje mówiły same za siebie. Rodrygo, który wyszedł w pierwszym składzie przeciwko Al-Hilal, został zmieniony, a w pięciu kolejnych meczach rozegrał łącznie zaledwie 27 minut. Jak donosiło w zeszłym tygodniu The Athletic, zarówno Alonso, jak i władze klubu są dziś otwarci na jego odejście latem.

Nie wszystko było jednak idealne. Praca wykonana na treningach w zakresie defensywy przynosiła efekty – aż do całkowitej zapaści systemu w starciu z PSG – natomiast ofensywa drużyny nadal opierała się głównie na indywidualnych popisach. Vinícius Júnior i Bellingham miewali dobre momenty, ale często byli oderwani od reszty zespołu. Alonso nie krył rozczarowania ich postawą w meczu z PSG – obaj zostali zmienieni, mimo że drużyna wciąż próbowała wrócić do gry. Półfinał wyraźnie pokazał, że rywalizacja z PSG – obecnie prawdopodobnie najlepszym klubowym zespołem świata – wciąż pozostaje poza zasięgiem nowego Realu Alonso.

Fatalne indywidualne błędy Asencio i Rüdigera sprawiły, że PSG prowadziło już 2:0 po ośmiu minutach, ale sam trener także nie ustrzegł się błędów – błędnie dobrał skład i taktykę. Ustawienie 4-3-3 z Mbappé i Viníciusem na skrzydłach zostało bezlitośnie wykorzystane przez spójną, silną i doskonale zorganizowaną drużynę Luisa Enrique. Końcowy wynik 0:4 oznaczał, że Real zakończył przedłużony sezon 2024/25 z bilansem 84 straconych goli – najgorszym w historii klubu, na równi z dotychczasowym niechlubnym rekordem. I nie była to tylko wina obrony – zawiódł cały system gry zespołu. Praca Alonso podczas turnieju pokazała jednak, że jest tego świadomy, a jego wypowiedzi po meczu jasno sugerowały, że zdaje sobie sprawę z ogromu pracy, jaka jeszcze przed nim.

„Mamy wiele do poprawy”, przyznał Alonso. „Dziś boli, nasz poziom nie był wystarczający. Dotarliśmy aż do półfinału, ale polegliśmy tuż przed metą. Musimy być wobec siebie krytyczni, ale ten mecz będzie też wskazówką, nad czym pracować. Chcemy zbudować zespół, który będzie funkcjonował jako całość i w którym każdy zawodnik będzie miał swoją rolę”.

Odpadnięcie z turnieju w tak upokarzający sposób nie pomogło wizerunkowi Realu, ale sam awans do półfinału sprawił, że wyjazd do USA zakończył się sukcesem poza boiskiem. Real już teraz zagwarantował sobie znaczną część puli nagród. Awansując do półfinału, klub zarobił około 63 miliony dolarów – choć oczywiście zabolała strata szansy na 30 milionów za sam awans do finału oraz 40 milionów za zwycięstwo w turnieju. Turniej zapewnił również znaczną ekspozycję, ukazując potencjał dalszego wzrostu komercyjnego na olbrzymim rynku amerykańskim, który od lat jest jednym z priorytetów Florentino Péreza podczas jego dwóch kadencji na stanowisku prezesa klubu.

Real był zdecydowanie największą atrakcją turnieju – jego mecze przyciągały najwięcej widzów, a zdecydowana większość fanów obecnych na półfinale z PSG była ubrana na biało. Popularność klubu potwierdziły też ceny biletów na finał – na stronie FIFA gwałtownie spadły już w trakcie środowego meczu, gdy stało się jasne, że Królewscy nie zagrają o trofeum.

Florentino Pérez był widziany podczas każdego spotkania w towarzystwie prezydenta FIFA Gianniego Infantino oraz innych VIP-ów, choć atmosfera na trybunach honorowych stadionu MetLife w środę była wyraźnie chłodniejsza – m.in. z powodu napiętych relacji z szefem PSG, Nasserem Al-Khelaïfim, wynikających z ubiegłorocznego transferu Mbappé oraz zawieszonego projektu Superligi.

Prezes Realu z pewnością był rozczarowany brakiem awansu do finału, a kompromitacja z PSG uderzyła w wizerunek klubu. Mimo to, awans do półfinału potwierdził zasadność decyzji o zatrudnieniu Alonso jeszcze przed turniejem. Wydanie 10 milionów euro na wcześniejsze sprowadzenie Alexandra-Arnolda z Liverpoolu oraz błyskawiczne podpisanie umowy z Huijsenem za 50 milionów funtów z Bournemouth również okazały się trafione – obaj zaczynali w pierwszym składzie we wszystkich pięciu pierwszych meczach i byli wyraźnie odczuwalnymi brakami w półfinale, gdy Alexander-Arnold wypadł z powodu kontuzji, a Huijsen pauzował za kartki.

Zmiany dokonane na potrzeby Klubowego Mundialu były też jasnym sygnałem, że klub chce szybko zostawić za sobą rozczarowujący sezon 2024/25 pod wodzą Ancelottiego. Sam Alonso jednak podkreślał w środę, że traktuje ten turniej bardziej jako zakończenie minionego roku, a nie początek nowej kampanii. „Ten turniej wiele mnie nauczył o tym, czym jesteśmy i co musimy poprawić. Wyjeżdżam z nową perspektywą na kolejny sezon, kiedy odzyskamy kontuzjowanych graczy i dokonamy zmian”.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!