Euforia Luisa Enrique, która kosztowała Real Madryt 250 milionów peset
Historię jego transferu do Realu Madryt opisuje na łamach dziennika MARCA Miguel Angel Lara. Przedstawiamy pełne tłumaczenie jego tekstu.

Luis Enrique w 1991 roku. (fot. MARCA)
Luis Enrique odszedł z Realu Madryt w bardzo złej atmosferze. Jego rozstanie z klubem było burzliwe, a z czasem tylko pogłębiło się poczucie rozczarowania – zwłaszcza w okresie, gdy przez wiele lat reprezentował barwy Barcelony, stając się tam ulubieńcem trybun i umieszczając ten klub na drugim miejscu w swoim sercu, tuż za ukochanym Sportingiem. To był brzydki, gwałtowny i nagły koniec historii, która zaczęła się w pełnej harmonii.
Wiosną 1991 roku Luis Enrique miał 21 lat i błyszczał na El Molinón. Był wschodzącą gwiazdą hiszpańskiego futbolu, a jego nazwisko znalazło się na celowniku dwóch gigantów: Realu Madryt i Barcelony. Królewscy, z Ramónem Mendozą na czele, szybko doszli z piłkarzem do porozumienia i zagwarantowali pokrycie jego klauzuli wykupu – 250 milionów peset (1,5 miliona euro). Barcelona, której przewodził wówczas José Luis Núñez, zaoferowała Sportingowi jeszcze więcej, niż przewidywała klauzula.
Na nic zdały się wysiłki prezesa Sportingu, Plácido Rodrígueza, by zapewnić klubowi większe wpływy. Luis Enrique jasno deklarował, że chce przejść do Realu Madryt, a Los Blancos nie zamierzali płacić więcej, niż wynosiła klauzula. W tym zamieszaniu, 30 kwietnia, prezes Sportingu zapewniał, że transfer do Barcelony to już tylko kwestia godzin. W sprawę wmieszał się także Mendoza, zaprzeczając jakimkolwiek negocjacjom, choć w Gijón wszyscy wiedzieli, że umowa z Realem była już dawno zawarta.
Fot. Luis Enrique w siedzibie dziennik MARCA.
Spotkanie i gniew
24 czerwca, gdy stało się jasne, że wychowanek Sportingu przejdzie do Realu Madryt, prezes klubu zjawił się na Santiago Bernabéu, by usłyszeć od Mendozy, jak wyglądała cała sytuacja.
– Nie podoba mi się sposób, w jaki Real Madryt i Luis Enrique przeprowadzili te negocjacje. Bardzo mnie to zabolało. Działali całkowicie za plecami Sportingu. Przyjechałem do Madrytu, by uzyskać potwierdzenie od Ramóna Mendozy w sprawie transferu Luis Enrique. Ani piłkarz, ani jego przedstawiciel nie poinformowali nas na czas o istnieniu przedwstępnej umowy z Realem – mówił Rodríguez.
Nie ukrywał też, że wolałby sprzedać zawodnika do Barcelony, ponieważ klub zarobiłby wtedy więcej.
Pożegnanie z Europą
Tego samego dnia rano Real Madryt ogłosił pozyskanie dwóch zawodników: Luis Enrique i Mikela Lasy. Bask został zaprezentowany od razu. I nie był jedyny. Po południu Bernabéu ponownie otworzyło swoje drzwi – tym razem dla Roberta Prosineckiego, największego transferu sezonu.
Luis Enrique przyjechał do Madrytu kilka dni później, bo 23 czerwca Sporting przegrał 0:1 w rewanżowym meczu półfinału Pucharu Króla z Mallorcą. Finał wymknął mu się z rąk, bo pierwszy mecz w El Molinón również zakończył się porażką 0:1. Ostatniego gola w lidze dla Sportingu strzelił 9 czerwca na Estadio Mestalla – dał on drużynie awans do Pucharu UEFA. Od tamtej pory klub nie wystąpił już w europejskich rozgrywkach.
W barwach Królewskich
Po prezentacji, która odbyła się 2 lipca, Luis Enrique odwiedził redakcję dziennika MARCA, by uczcić swój transfer do Realu Madryt.
Był zachwycony: – Nadal nie wierzę, że jestem piłkarzem Realu. Czuję się, jakbym był w siódmym niebie – mówił. Oczywiście nie zabrakło pytania, dlaczego wybrał Królewskich, a nie Barcelonę: – Spośród wszystkich ofert najbardziej interesowała mnie ta z Realu Madryt. Od początku byłem przekonany, że mogę tu grać. To dla mnie zaszczyt dołączyć do tego klubu – tłumaczył.
Odpowiedział też na zarzuty prezesa Sportingu: – Nie sądzę, żebyśmy działali za plecami. Po prostu prowadziliśmy negocjacje. Mendoza rozmawiał już z Plácido, ja też zrobiłem to w poniedziałek i nie zauważyłem, by był zraniony. Życzył mi powodzenia, nic więcej. Sporting ustalił moją wartość, a jeśli znajdzie się klub, który chce tyle zapłacić, to nie powinno być problemu.
Fot. Luis Enrique w towarzystwie Ramóna Mendozy podczas prezentacji.
Debiut u Anticia
Luis Enrique zadebiutował w barwach Realu 28 lipca w meczu z Monfalcone. Radomir Antić wystawił go w pierwszym składzie w inauguracyjnym spotkaniu przedsezonowym na północy Włoch. Pierwszego gola dla Los Blancos strzelił dwa dni później, w wygranym 5:2 starciu z Austrią Klagenfurt.
Choć jego odejście z Realu w 1996 roku po pięciu sezonach miało wręcz wybuchowy charakter, Luis Enrique zachował w klubie kilka trwałych przyjaźni. Najbliższą z nich – z Míchelem. Obecny trener Al-Qadisiyah przyjął młodego 20-latka jak brata. I tak jest do dziś.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze