Czy to naprawdę porażka Mbappé?
Jorge Valdano, były piłkarz, trener i dyrektor generalny Realu Madryt, a obecnie komentator i felietonista w dzienniku El País dzieli się swoimi przemyśleniami po finale Ligi Mistrzów i tym sezonie.

Kylian Mbappé. (fot. Getty Images)
To, co pokazało PSG, było olśniewające – zespół dał pokaz gry zarówno z piłką, jak i bez niej. Punkt dla Luisa Enrique. A Realowi Madryt nie wystarczyła garstka gwiazd, by coś wygrać. Ocena niedostateczna dla piłkarzy. Idąc tym tokiem rozumowania, żeby dobre drużyny mogły istnieć, trzeba „pozbyć się” wielkich indywidualności. Nawet zdobywcy Złotego Buta, Kyliana Mbappé. Trudno nie uznać tego podejścia za wymuszone, żeby nie powiedzieć – sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem. A jednak odzwierciedla ono pewien trend: sprowadzanie talentu do roli marginalnej, przy równoczesnym wynoszeniu na piedestał gry zespołowej.
Trener jednego z czołowych zespołów powiedział mi, że dziś piłkarze są już tylko pionkami. Innymi słowy: futbol został podporządkowany imperium taktyki. Mówił to tonem samokrytyki. I choć to prawda, nie ma już odwrotu. Nawet ja, choć obawiam się skrajności tego nowego porządku, podziwiam „potwory czystego rozumu” – Luisa Enrique, Guardiolę, Artetę, Xabiego Alonso – którzy prowadzą dziś futbol na najwyższym poziomie, wynosząc grę na nowy poziom. Uczą nas wszystkich, że dziś nie ma już wybitnych drużyn, które mogą ignorować podstawy.
Zmierzamy ku piłce podporządkowanej schematom i regułom. A jednak na tej drodze pojawiają się tacy piłkarze jak Lamine Yamal, Désiré Doué, Arda Güler, Musiala… Młodzi, którzy nie boją się niczego, zachwycają i zmuszają systemy, by się do nich dostosowały. Coraz bardziej akademicki futbol daje im dziś solidne podstawy, które pozwalają szybko opanować taktykę. I dobrze, bo choć gra wymaga porządku, mecze wciąż wygrywa się dzięki chaosowi, jaki wprowadzają ci niezwykli zawodnicy. Gracze, którzy myślą inaczej i nie dają się ograniczyć. Pytanie tylko – czy będziemy ich potem obwiniać, gdy ich drużyny nie wygrają? I pod jakim zarzutem? Że byli zbyt dobrzy?
Lepiej zacznijmy myśleć zdroworozsądkowo. Nie jest to łatwe, bo jedną z bardziej irytujących cech dzisiejszego futbolu jest akademickie słownictwo, które oddala grę od kibiców. Futbol zawsze opowiadano prostym, obrazowym językiem, bliskim ludziom. Gdy już przywykliśmy do „zawężania przestrzeni”, teraz słyszymy, że trzeba „kompaktować blok”; kiedy wystarczyło powiedzieć, że piłkarz „ma ją przytrzymać”, dziś mówi się o „utrzymaniu piłki w strefie progresji”; kiedy dawniej mówiło się po prostu o „dobrej grze”, teraz słyszymy o „optymalizacji fazy ofensywnej”. Futbol został zawłaszczony przez technokratów od danych. Analizować grę – owszem, ale język nie może być wykluczający. Coraz trudniej zachwycić się dryblingiem, bo nie wchodzi on w analizę expected goals. Coraz trudniej cieszyć się z bramki, bo od razu słyszymy, że była wynikiem błędu strukturalnego rywala. Stąd już tylko krok do tego, by nie oklaskiwać zdobywcy Złotego Buta tylko dlatego, że jego drużyna nie wygrała. A jeśli zgubimy prosty język, zgubimy i samą ideę gry.
Nie wolno zrywać więzi między futbolem a ludźmi. Kiedy widzimy, jak 16- czy 17-latek robi z piłką coś niezwykłego, albo gdy słyszymy dziennikarza mówiącego, że ten zawodnik „rozwala system”, mamy do czynienia z dwoma aktami oporu. Jeden na boisku, drugi w opowieści o grze. Choć na chwilę znów wierzymy, że futbol to wciąż ta sama gra, w której się zakochaliśmy. Dlatego oklaskujmy PSG i podziwiajmy zdobywcę Złotego Buta – bo to i to jest po prostu wyrazem wielkiego futbolu. I, jeśli to możliwe, mówmy o tym słowami, które kibic czuje jako własne.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze