Upadek Realu: „Przekraczane są granice bezpieczeństwa”
Dwanaście kontuzji, których Królewscy doznali w ostatnim miesiącu rozgrywek, to sygnał alarmowy – a kalendarz znów znajduje się w centrum uwagi. „Potrzebny jest reset” – ostrzega doktor Ripoll.

Endrick. (fot. Getty Images)
W tym sezonie, oprócz sportowego wyzwania w postaci zdobycia siedmiu trofeów, Real Madryt stanął również przed ogromnym wyzwaniem fizycznym. Aby osiągnąć ten historyczny sukces, zespół Ancelottiego miał rozegrać 72 mecze i rywalizować przez 11 miesięcy – od 14 sierpnia 2024 roku (finał Superpucharu Europy) do 13 lipca 2025 roku. Wszystko to na pełnych obrotach, bez marginesu błędu, bo cel był ambitny, a każda potknięcie mogło go zniweczyć, opisuje MARCA.
Misja była trudna i okazała się niemożliwa do wykonania. Real wytrwał w wyścigu przez osiem miesięcy w sposób wręcz heroiczny, ale ostatecznie się załamał. To fizyczne wyczerpanie doprowadziło do upadku sportowych ambicji. Piłkarze Ancelottiego dotrwali do kwietnia w grze o wszystkie trofea, ale wtedy organizmy odmówiły posłuszeństwa. Ostatnie 32 dni rozgrywek to aż 12 urazów, wiele z nich poważnych – jasny sygnał fizycznego rozkładu. Przed Klubowym Mundialem Real kończy sezon rozbity, z dziesięcioma kontuzjowanymi zawodnikami. To alarmujący sygnał w kontekście szaleńczego kalendarza, który od dawna budzi kontrowersje, stwierdza MARCA.
Końcówka sezonu była dramatyczna, ale cały rok był naznaczony kontuzjami, które od początku mocno ograniczały możliwości Ancelottiego. Już w sierpniu do długo nieobecnego Alaby dołączył Camavinga, później przyszły ciosy w postaci urazów Carvajala i Édera Militão, a następnie seria kolejnych problemów: osiem kontuzji we wrześniu, sześć w październiku i listopadzie, siedem w lutym, sześć w kwietniu, dziewięć w maju… Łącznie Real zanotował 57 urazów – 41 mięśniowych i 16 mechanicznych – które dotknęły 21 zawodników. Tylko Modrić i Güler nie doznali kontuzji. Pięciu graczy musiało przejść operacje, kolejnych pięciu pauzowało ponad 100 dni, a siedmiu przekroczyło barierę 50 dni przerwy. Królewscy niemal podwoili liczbę urazów z poprzedniego sezonu (32). A to wszystko po 62 meczach rozegranych, w tym aż dziewięciu w samym styczniu i jednym spotkaniu rozegranym po zaledwie 66 godzinach odpoczynku – sytuacji, która doprowadziła Ancelottiego do granic cierpliwości: „Następnym razem po prostu się nie stawimy”, ostrzegł trener.
Ostrzeżenie doktora Ripolla
– Przekraczane są granice bezpieczeństwa zdrowia zawodników, co nie podlega żadnej dyskusji – mówi doktor Pedro Luis Ripoll, dyrektor Kliniki Ripoll i De Prado, uznanej przez FIFA za centrum doskonałości. – Mówimy o 72 meczach w 11 miesięcy, w klubie o najwyższym poziomie wymagań. To oznacza, że te mecze nie są po prostu rozgrywane, ale gra się je z ogromną intensywnością, co niesie oczywiste ryzyko: wysoka liczba kontuzji. Teraz zawodnicy ledwo odpoczną – już 18 czerwca mają pierwszy mecz Klubowego Mundialu, który może potrwać aż do 13 lipca. A nowy sezon rusza już 16 lub 17 sierpnia. I znów to samo tempo, ten sam kalendarz.
Dla tego cenionego chirurga nie ma wątpliwości – to właśnie kalendarz „pokonał” Real w walce o wszystkie cele. – Bez dwóch zdań. Real do samego końca zachował ducha rywalizacji, ale ostatnie kontuzje, w większości długoterminowe i dotyczące formacji defensywnej, miały wyraźny wpływ na wyniki. Porównując z Manchesterem City, który przy mniejszej liczbie urazów również stracił impet, tym bardziej widać, jak heroiczny był to sezon w wykonaniu Realu.
Kryzys, który powinien skłonić do refleksji
Czy fala kontuzji w Realu Madryt powinna skłonić do refleksji władze i instytucje piłkarskie? Doktor Ripoll uważa, że zdecydowanie tak: – Ale to temat, który trzeba poruszyć szczerze i otwarcie. Piłka nożna nie zmniejszy liczby meczów. Publiczność, telewizje i sponsorzy domagają się kalendarza niemal bez przerwy przez cały rok. I tu nie chodzi tylko o organizatorów – również kluby i sami piłkarze muszą brać udział w tej rozmowie. Kluby muszą mieć kadry gotowe na 72 mecze rocznie. A zawodnicy muszą zrozumieć, że nie będą mogli zagrać we wszystkich – trzeba zaakceptować rotacje i odpoczynek. Jeśli chcemy utrzymać taką liczbę rozgrywek, potrzebny jest reset całego środowiska piłkarskiego, także kibiców, którzy nie zawsze zobaczą na boisku swoich ulubieńców. W ostatnich pięciu latach w samej La Lidze regularnie notuje się ponad 700 kontuzji na sezon. To problem całej piłki, nie tylko wybranych drużyn.
Odnosząc się do przypadku Realu i jego załamania w sezonie, który mógł przejść do historii jako rekordowy pod względem liczby rozegranych meczów, Ripoll nie ma wątpliwości: – Problemem nie jest tylko liczba urazów, ale też ich długość i powaga. Wiele z nich to kontuzje długoterminowe, skoncentrowane w defensywie. Co roku mamy szczyty urazów w sierpniu (przygotowania), we wrześniu (początek rozgrywek) i w lutym (środek sezonu). Tym razem jednak wyjątkowy był pik kontuzji na finiszu. To statystyka wykraczająca poza wszelkie normy. Dlatego, mimo że ogólna liczba urazów nie jest rekordowa, ich ciężar, czas trwania i skumulowanie w kluczowych sektorach sprawiają, że był to sezon szczególnie trudny.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze