Ednaldo Rodrigues: Około 20 dni temu Real zgodził się na naszą rozmowę z Ancelottim
Ednaldo Rodrigues udzielił wywiadu dla brazylijskiego UOL. Prezes CBF odniósł się przede wszystkim do zatrudnienia Carlo Ancelottiego.

Ednaldo Rodrigues. (fot. Getty Images)
Panie prezesie, w trakcie procesu wyboru selekcjonera często słyszeliśmy, że bardzo zależało panu na Ancelottim, mimo presji, by szybciej zamknąć temat. Dlaczego zdecydował się pan czekać i nalegać właśnie na Ancelottiego, który był pańskim marzeniem?
Popatrz, Rodrigo, chodziło o to, że nie mieliśmy pewności, czy inni trenerzy byliby dostępni do naszej maksymalnej daty – 26 maja. Ostatecznie Jorge Jesus odszedł wcześniej, ale pierwotnie miał prowadzić swój zespół aż do Klubowych Mistrzostw Świata. Wszyscy byliśmy w tych samych ramach czasowych, więc postanowiłem trzymać się wcześniej obranej ścieżki, bo już wtedy były rozmowy kontraktowe – a właściwie kontrakt istniał. Z Ancelottim nie było nic nowego. Gdybyśmy chcieli rozmawiać z kimś innym, trzeba by było zaczynać od zera: kontaktować się z klubem, prowadzić rozmowy. Tak samo było z Realem w tej sytuacji. Czasami ludzie mówią, że wszystko trwało za długo. Ale są pewne szczegóły, których ludzie nie widzą, a my nie możemy ich ujawniać. Mam w sobie głęboki szacunek do profesjonalistów, zwłaszcza tych, którzy nadal z nami pracują. Nie mogłem zrobić żadnego ruchu względem innego trenera, dopóki Dorival był naszym selekcjonerem. Nie prowadzę żadnych rozmów z kimś, kto zajmuje już dane stanowisko. Musiałem to uszanować. Potem wznowiłem rozmowy z Ancelottim. Nie prowadziłem ich jednak bezpośrednio z nim, bo szanuję instytucje. Musiałem zacząć wszystko od początku – poprzez klub.
Czyli najpierw rozmawiał pan z Realem?
Tak, wszystko się rozwijało stopniowo. Na początku nie było nic konkretnego. Sprawy nabierały kształtu. Nie ujmując nic żadnemu trenerowi, którego szanujemy, chodziło o jego historię – jako piłkarza i trenera. O jego ogromne sukcesy, podejście do zespołu. On ma autorytet, ale nie jest autorytarny. Słyszeliśmy to od wielu zawodników.
Czyli rozmawiał pan z zawodnikami?
Tak, już przy pierwszym porozumieniu z Ancelottim w 2023 roku.
Z reprezentantami?
Z reprezentantami i innymi, którzy wcześniej z nim pracowali. Żaden z nich nie miał żadnych wątpliwości. Wszyscy mówili to samo: „Jest świetny, ale to chyba niemożliwe”. Wydawało się to nieosiągalne. A ja nie chciałem nikogo z klubów w Brazylii. Gdy zatrudnialiśmy Diniza, musieliśmy rozmawiać z Fluminense, które wyraziło zgodę. Potem z Dorivalem. Nie chciałem znów robić tego samego z innym brazylijskim trenerem, który prowadzi już zespół w trakcie sezonu.
Czyli warunki umowy z Ancelottim były bardzo zbliżone do tych z poprzednich rozmów?
To praktycznie ta sama umowa, co wcześniej. To bardzo ułatwiło sprawę. Już mieliśmy zaufanie i wzajemne zrozumienie. On ufał mi i instytucji, ja jemu. Dlatego wszystko poszło szybciej. Ale był też czynnik czasowy – niezależny od tego, czy wygrał tytuł, czy nie. On bardzo chciał pracować z reprezentacją.
Kiedy usłyszał pan „tak”? Kiedy zgodził się na porozumienie?
Około 20 dni temu. Wtedy Real pozwolił nam na rozmowę z nim.
Czyli Real już wcześniej dał zgodę?
Tak, żebyśmy mogli się skontaktować i porozmawiać. Potem trzeba było ustalić, kiedy mógłby opuścić Real. Gdyby prowadził zespół aż do Klubowych Mistrzostw Świata, to byłby problem. CBF nie mogłaby tyle czekać.
Czyli miał pan zgodę, ale niepewność co do momentu odejścia?
Dokładnie.
Jak wygląda sytuacja z jego sztabem szkoleniowym?
Ma swoich współpracowników: asystenta, trenera przygotowania fizycznego (choć może być jeszcze jeden), analityka i trenera stałych fragmentów gry.
Ilu ich będzie?
Cztery osoby z możliwością dodania piątej. Do tego dochodzi nasza infrastruktura.
Czy on sam wybiera ten sztab?
Tak, jego ludzie dołączą do naszych. Nikt z naszej strony nie zostanie usunięty. On akceptuje strukturę CBF.
A czy może pojawić się ktoś nowy, np. brazylijski współpracownik? Mówiono o Kace.
Za pierwszym razem, gdy nie udało się dojść do porozumienia, wspominał o kilku nazwiskach. Ale teraz, na obecnym etapie, nie mówił o nikim konkretnym. Mówił tylko o swoim stałym zespole. Jeśli jednak uzna, że ktoś jeszcze jest potrzebny, CBF nie będzie stawiać przeszkód – wręcz przeciwnie.
Czy stawiał jakieś wymagania co do warunków pracy, np. treningów w Granja Comary?
W kontrakcie, który tak wszyscy komentują, jedyne, co się zgadza, to to, że będzie mieszkać w Brazylii, w Rio de Janeiro. Cała reszta jest błędna. Gdyby to był test wielokrotnego wyboru, wszyscy by oblali.
Czyli Ancelotti nie stawiał żadnych szczególnych wymagań?
Chce mieszkać w Brazylii i oglądać mecze. Powiedział, że jest wielu zawodników, którzy przechodzą niezauważeni, nawet poza Serie A, i że chce ich poznać. Chce też obejrzeć mecze niższych lig. Bo może znajdzie tam kogoś wartościowego. Dlatego wybierze teraz zawodników do kadry z krótkiej listy – uzgodniliśmy, że nie będzie treningów w Granja Comary, ale chce to miejsce jak najszybciej zobaczyć, bo dużo o nim słyszał od zawodników.
Czyli tym razem nie konsultował się pan z zawodnikami?
Nie, tylko za pierwszym razem. I wszyscy mówili o nim bardzo dobrze.
Jakie wrażenie wywarł na panu Ancelotti w bezpośrednim kontakcie?
To osoba bardzo przystępna, choć powściągliwa. Kiedy pracuje, nie komentuje niczego z zewnątrz. Nie uprzedza sytuacji, które analizuje. Ale jest pogodny, żartobliwy. Zna piłkę i ludzi z całego świata. I ma ogromny entuzjazm wobec brazylijskiego futbolu. Mówił dużo o Zico, Falcão. O trenerach – np. o Parreirze, którego chce spotkać, i o Felipão.
Dlaczego ogłoszenie nastąpiło w poniedziałek?
W rzeczywistości planowaliśmy ogłoszenie do piątku. Ale brakowało nam odpowiedniego momentu ze strony klubu (w niedzielę był mecz Barcelona – Real). W poniedziałek doszło do przecieku – nie z naszej strony. I ani CBF, ani trener nie chcieli już dłużej zaprzeczać. Nie dało się dalej dementować informacji. Umowa już była podpisana.
Czyli to była wspólna decyzja?
Nie. Gdy doszło do przecieku, CBF poinformowała trenera: potwierdzamy. Nie możemy zaprzeczać. Sprawa wyszła na jaw, umowa była podpisana, nie dało się już tego ukrywać.
Kontrakt obowiązuje do końca Mistrzostw Świata w 2026 roku i tyle?
Tak, obejmuje cały miesiąc po turnieju. Ale jeśli obie strony się zgodzą, możliwe będzie przedłużenie.
Rozmawiał pan z nim o przedłużeniu kontraktu?
On idzie krok po kroku. Jego celem jest zdobycie mistrzostwa świata. Potem można będzie się nad tym zastanowić. Gdyby to była pewna kontynuacja, byłoby to zapisane w umowie. Ale zapisano jedynie możliwość przedłużenia, jeśli obie strony się zgodzą.
Rozmawialiśmy z byłymi piłkarzami, którzy podkreślali psychologiczny aspekt pracy Ancelottiego. W kontekście problemów reprezentacji, która nie prezentuje się dobrze – czy ten element miał znaczenie przy wyborze?
Tak, to był decydujący czynnik – już wcześniej i tym razem tym bardziej. Jego doświadczenie w pracy pod presją. Kto prowadzi największe kluby i zdobywa największe trofea, ten żyje pod stałą presją. A on potrafi radzić sobie z tym w bardzo spokojny sposób.
Czy Ancelotti pojawi się już 26 maja, by poprowadzić konferencję i ogłosić powołania?
Tak. Wtedy przedstawi się prasie w siedzibie CBF i ogłosi 23-osobową listę. Na pewno będzie obserwować zawodników, których już analizuje sztab (Juan i Rodrigo Caetano). Praca nie została przerwana po Dorivalu – była kontynuowana. Analitycy oglądali zawodników, zarówno w Brazylii, jak i w meczach transmitowanych w telewizji. Na podstawie tej listy Ancelotti ogłosi swoją kadrę – także uwzględniając kontuzjowanych – po spotkaniach w czwartek i piątek. Wybierze skład na mecze z Paragwajem i Ekwadorem.
Czyli on podejmuje ostateczną decyzję?
Tak, to jego wybór.
Czy jest pan pewien, że ta bezprecedensowa decyzja przyniesie tytuł? To pierwszy zagraniczny selekcjoner – wcześniej tylko raz na mecz towarzyski.
Nie mam uprzedzeń. Nie mamy ograniczeń. Tak jak inne kraje przyjmują naszych zawodników i trenerów, tak samo my możemy zaprosić kogoś z zagranicy. To pierwszy raz na mistrzostwach świata. Wygraliśmy pięć razy z Brazylijczykami i też z nimi przegrywaliśmy. Wybraliśmy najlepszego, niezależnie od narodowości. Nie będzie miał żadnych trudności w komunikacji – zawodnicy rozumieją jego język, większość mówi też po angielsku czy hiszpańsku. A ich zaufanie do niego robi wielką różnicę.
Obecnie ma pan trudny moment w CBF. Podczas poprzedniego zawieszenia nie udało się dopiąć umowy z Ancelottim. Czy teraz odczuł pan ulgę?
Jestem odporny psychicznie. W obliczu takich sytuacji, kiedy pojawiają się nieprawdziwe informacje, po prostu pracuję dalej. Skupiam się na swojej pracy, nie szukam współczucia. Wiem, jak sobie z tym radzić. CBF ma bardzo dobrych prawników, którzy dbają o to, by nie dochodziło do niesprawiedliwości.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze