„Jak trener ma teraz żądać od drużyny walki o ligę, skoro od miesiąca myśli o innych rzeczach?”
Klub jest bardziej zmartwiony żądaniem odprawy, na którą musiał się zgodzić, niż faktem, że pozwolono trenerowi na rozmowy o jego przyszłości. Żaden scenariusz nie jest wykluczony.

Carlo Ancelotti. (fot. Getty Images)
Relevo twierdzi, że jeśli wtorek nie był dobrym dniem w Valdebebas, to dzisiaj atmosfera jest już naprawdę napięta. Sankcje wobec Rüdigera i Lucasa Vázqueza oraz potwierdzona przerwa w grze niemieckiego środkowego obrońcy, a także kontuzja Alaby, wiadomości i wydarzenia związane z Carlo Ancelottim wstrząsnęły Królewskimi.
Po pierwsze dlatego, że trener przybył na trening z wywieszonym językiem i nieco spóźniony po podróży do Londynu, aby kontynuować negocjacje z brazylijską federacją. Po drugie, ze względu na załamanie (na razie) negocjacji, tarcia związane z odprawą (klub uważał, że będzie to miły gest, a trener zaczął się tego domagać) i mrugnięcie okiem w stronę oferty z Arabii Saudyjskiej. Dlatego dzisiejsza poranna sesja treningowa nie była taka jak zwykle.
Już wczoraj wieczorem rozdzwoniły się telefony Ancelottiego, Brazylijskiej Konfederacji Piłkarskiej i Realu Madryt. Relevo poinformowało około północy, że porozumienie między CBF a trenerem upadło i wszyscy zadawali pytania. Dlatego też we wczesnych godzinach porannych, gdy członkowie drużyny przybyli na kolejną sesję, rozmawiano tylko i wyłącznie na tej sprawie. Niektórzy przypominali sobie o czekającym ich zadaniu - pięciu meczach do rozegrania, wizycie na Montjuïc i Klubowych Mistrzostwach Świata. Kilku z graczy stwierdziło jednak: „Jak trener zamierza wymagać od drużyny walki o ligę, skoro sam od miesiąca myśli o innych rzeczach”.
Relevo podaje, że już po ćwierćfinale Ligi Mistrzów z Arsenalem kilka osób w klubie zaczęło uruchamiać alarm i stwierdzać, że sprawy nie idą dobrze. Między pierwszym meczem (0:3) a rewanżem (1:2), w biurach Valdebebas więcej mówiło się o przyszłości niż o podejściu do drużyny Artety. I oczywiście piłkarze zaczęli się irytować brakiem określonej strategii na mecz w Londynie pod względem przeciwdziałania mocnym stronom przeciwników, a tym bardziej brakiem wiedzy, jak odwrócić wynik na Bernabéu. Na przykład już sam sposób podawania piłki wskazywał, że nie pracowano nad niczym szczególnym, a wszystko pozostawiono wrodzonemu talentowi zawodników. Zdawał sobie z tego sprawę Florentino Pérez, do którego docierały takie głosy. Prezes jest jeszcze niezdecydowany, w sprawie zmiany na ławce trenerskiej.
W tamtych dniach więcej niż jeden agent i pośrednik był nawet widziany na boiskach treningowych i w biurach, aby przekazywać różnego rodzaju propozycje różnym członkom sztabu trenerskiego. Oprócz Carletto, który już wtedy wiedział, że jego dni w Realu są policzone, był tam Davide, jego syn, który otrzymał propozycje od różnych klubów, aby rozpocząć karierę na własną rękę. Nawet Francesco Mauri zasugerował już kilku agentom, że nie może się doczekać, aby w najbliższym czasie zrezygnować z bycia asystentem i zacząć pracę w roli pierwszego szkoleniowca. Arsenalu nie było w głowie żadnego z tych profesjonalistów, którzy na co dzień pracują z drużyną.
Według kilku źródeł, z którymi Relevo się konsultowano, zewnętrzny wysłannik CBF, Diego Rodrigues, był w Madrycie, aby zobaczyć na żywo mecz Realu z Arsenalem. W klubie w to nie wierzono i żartowano, że „muszą to być wymysły prasy”, dopóki następnego dnia nie okazało się, że brazylijski biznesmen zjadł lunch z trenerem. Pomimo faktu, że Florentino Pérez i José Ángel Sánchez zezwolili Ancelottiemu na poszukiwanie nowej drużyny, takie spotkanie nie zostało dobrze przyjęte. W szczególności piłkarze byli zszokowani informacjami, które wydawały się bardziej pasować do Barcelony Laporty.
Porażka w finale Copa del Rey nie pomogła uspokoić sytuacji. Wręcz przeciwnie: Ancelotti dał drużynie dwa i pół dnia wolnego, aby ta wróciła z naładowanymi bateriami na resztę sezonu ligowego, a przede wszystkim, aby mógł udać się do Londynu i spróbować sfinalizować umowę z brazylijską federacją. Posunął się jednak za daleko i myślał, że ta wycieczka wyjdzie mu na dobre. Oprócz przedwczesnej wiary w dołączenie do Canarinhos, wiedząc, że Real ma obsesję na punkcie dżentelmeńskich rozstań, błędnie też sądził, że kiedy dojdzie do sfinalizowania szczegółów transakcji, odprawa także wpadnie do jego kieszeni.
Dlatego też, choć Ancelotti poinformował wczoraj wczesnym popołudniem najbliższe mu osoby, że musi podpisać pewne papiery, które przekazali mu wysłannicy CBF, wieczorem nastąpił zwrot wydarzeń, gdy dowiedział się, że jeśli odejdzie wcześniej, nie otrzyma pozostałej części swojego kontraktu (11 milionów euro) lub przynajmniej tego, co zostało uzgodnione (kilka źródeł mówi o około 4 milionach). Zbiegło się to w czasie z nadejściem bardzo potężnej oferty od Al-Hilal z Arabii Saudyjskiej w wysokości 50 milionów euro za sezon. Ancelotti powiedział swoim brazylijskim rozmówcom, że Real nie pozwoli mu odejść.
Według Relevo klub twierdzi, że nie ma nic wspólnego z tą sytuacją i chroni tylko swoje interesy. Wciąż przecież jest do wygrania tytuł ligowy i Real ma przed sobą ekscytujący cel wygrania pierwszych nowych Klubowych Mistrzostwach Świata. Krótko mówiąc, nikt nigdy nie powiedział Ancelottiemu, że nie może odejść przed Klubowymi Mistrzostwami Świata, ale jeśli to zrobi, nie otrzyma uzgodnionej odprawy.
W Valdebebas podkreśla się również, że nie będzie łatwo przywrócić sytuacji na właściwe tory i że klub nie wyklucza żadnego scenariusza, bez względu na to, jak dziwny może być. Oczywiście chce, by sprawę zakończyć po dżentelmeńsku i bez szarpaniny. Dziwne wydaje się trzymanie do lata trenera, na którego nie liczy się w przyszłości.
Relevo zauważa, że Ancelotti ryzykuje, iż zostanie bez Realu Madryt, bez Brazylii i bez Al-Hilal (Saudyjczycy będą czekać na jego decyzję do końca sezonu ligowego w Hiszpanii, ale nie dłużej), jeśli wkrótce nie rozwiąże swojej sytuacji. Nawet teraz są tacy, którzy uważają, że lepiej było zwolnić Włocha po porażkach z Barçą i Milanem pod koniec 2024 roku lub po przegranej z Arsenalem. Wypełnienie kontraktu przez Ancelottiego wydaje się teraz nie do pomyślenia, a do tego musi wygrać La Ligę. Jednak futbol jest nieprzewidywalny....
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze