Advertisement
Menu
/ as.com

Mario Martín: Casemiro powiedział mi, że po każdą piłkę trzeba ruszać jak po talerz jedzenia

Mario Martín okres przygotowawczy przed sezonem 2024/25 przepracował w Stanach Zjednoczonych pod okiem Carlo Ancelottiego. Następnie postanowił odejść do Realu Valladolid, ale nikt w klubie nie ma wątpliwości co do tego, że najbliższego lata wróci do Valdebebas. Teraz przed ligowym starciem z Królewskimi udzielił wywiadu dziennikowi AS.

Foto: Mario Martín: Casemiro powiedział mi, że po każdą piłkę trzeba ruszać jak po talerz jedzenia
Mario Martín. (fot. X)

Tu trudne, ale czego może się chwycić drużyna, aby zapunktować z Realem Madryt?
My mamy swoje argumenty. Mamy dosyć jasne założenia i wiemy, gdzie możemy im zadać cios. Wiemy, że to będzie bardzo trudny mecz z rywalem, którego nawet nie trzeba przedstawiać, ale damy z siebie wszystko, co możliwe, aby wyciągnąć jak najlepszy wynik.

W ostatnich kolejkach pokazaliście bardziej konkurencyjną twarz. Co takiego zrobił Diego Cocca, aby tak się stało?
Wszyscy razem pracujemy, trzymając tę samą linię co zawsze, chociaż wyniki przychodzą dopiero teraz. To wszystko łączy nas jeszcze bardziej. Trzeba utrzymać tę dynamikę.

Z taktycznego punktu widzenia widać pewne zmiany, jak na przykład to, że teraz piłka częściej przechodzi przez pomocników. Czujesz się w tym swobodniej na boisku?
Ci, co mnie znają, wiedzą, że jestem zawodnikiem, który lubi mieć piłkę. Ale nawet jak jej nie mam, to i tak naciskam. Jestem w tym wszystkim intensywny i staram się odbierać jak najwięcej piłek. Jestem zadowolony z tego sposobu gry. W tych tygodniach bardzo dobrze pracujemy i przy tej dyspozycji każdy może się pokazać z dobrej strony.

Nie grasz już tylko jako pivot, ale również jako środkowy pomocnik…
Ja jestem piłkarzem defensywnym, ale jednocześnie ofensywnym. Lubię wchodzić w pole karne rywala i próbować oddawać strzały na bramkę. Mogę pełnić obie funkcje i czuję się w tym bardzo dobrze. Mam tę swobodę, aby wychodzić do przodu i obowiązek powrotów, gdy trzeba to zrobić. W dalszym ciągu chcę się rozwijać na obu tych pozycjach.

Mimo wszystko pozostajecie na ostatnim miejscu w tabeli… Wciąż wierzycie?
Bez wahania. Mamy wystarczająco dobrą drużynę, umiejętności i narzędzia, aby wyjść z tego, gdzie teraz jesteśmy. I w ostatnich kolejkach widać, że jesteśmy inną drużyną. Jestem przekonany, że z tego wyjdziemy.

Jednego dnia rozcinasz wargę, drugiego masz ranę na głowie… Kibice to doceniają?
Ludzie doceniają to, że wyciskamy na boisku siódme poty i dajemy z siebie wszystko. Ja również staram się to robić w każdej sekundzie na murawie. Oczywiście postaram się już więcej nie doznawać ran na głowie! (śmiech) Ale wciąż będę dawał z siebie wszystko.

W lecie byłeś przekonany co do tego, że chcesz odejść do Realu Valladolid.
Rozmawiałem z Domingo Catoirą i Paulo Pezzolano i przekonali mnie, całkowicie. Widziałem w tym wszystkim jasne idee i łatwo mi było podjąć tę decyzję. Nie zawahałem się.

Przy liczbie minut, jakie otrzymujesz i znajdując się już na wstępnych listach do kadry U-21 – zaczynasz myśleć o reprezentacji?
Ja chcę dalej pracować, nie za bardzo skupiam się na innych rzeczach. Moim celem jest rozegranie dobrego meczu w najbliższy weekend, dać z siebie to, co najlepsze w starciu z Realem Madryt, dalej się rozwijać… Ale tak, każdy chciałby nałożyć kiedyś czerwoną koszulkę.

Podczas swojej ostatniej reprezentacyjnej przygody spotkałeś się z Lamine'em Yamalem, w jedynym meczu zawodnika Barcelony w kadrze U-19.
Tak. Rozegraliśmy towarzyskie spotkanie z Niemcami. Myślę, że zagrał 15 czy 20 minut. Z zewnątrz i na treningach widać w nim było bardzo śmiałego piłkarza, z wielkim charakterem, który zawsze chciał iść do przodu. W dalszym ciągu taki jest. Udowadnia, że jest wielkim piłkarzem.

Dzisiaj mecz z Realem Madryt, ale swój debiut w Realu Valladolid zanotowałeś również w meczu z nimi. Na Bernabéu.
Tak, to było coś… Miałem za sobą dopiero jeden trening w Realu Valladolid i miałem to szczęście, że mogłem się pojawić na boisku na ostatnie pół godziny. Jestem za to bardzo wdzięczny Paulo [Pezzolano – przyp. red.]. To doświadczenie, które zostanie ze mną na zawsze.

Zakładam, że były jakieś żarciki.
(śmiech) To było dziwne. Jeszcze kilka tygodni temu trenowałeś razem z nimi, a teraz przyjeżdżasz w innej koszulce, z inną drużyną… Jeszcze nie tak dawno koledzy z zespołu i nagle rywale. To było coś innego, ale podobało mi się to. Jesteś w Primera. Jak mógłbyś się nie cieszyć grą na Bernabéu przeciwko Realowi Madryt?!

Jak ich postrzegasz? Zdobyli już w tym sezonie dwa tytuły, są liderami, ale spadła na nich krytyka po Superpucharze Hiszpanii.
Na Real Madryt zawsze spada maksymalna krytyka za każdą nawet najmniejszą rzecz, za najmniejszy błąd. Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że mają niesamowitą drużynę. Mają szanse na to, aby zgarnąć wszystko i wraz z upływem czasu widać to coraz lepiej. Wszyscy zaczynają się w pełni adaptować i nie można zaprzeczyć, że jest tam potencjał.

Przepracowałeś z nimi okres przygotowawczy w Stanach Zjednoczonych. I to w jakim stylu. Tylko ty i Lucas zagraliście wszystko.
Zdobyłem tam niesamowite doświadczenie. Rozegranie trzech meczów z trzema drużynami z elity… I zagrałem wszystko! O co więcej można prosić? Jestem wdzięczny Carlo, Davide i całemu sztabowi technicznemu. Obdarzyli mnie zaufaniem i starałem się dać z siebie to, co najlepsze.

Ancelotti powiedział: „Mario może być w pierwszej drużynie, możemy na niego liczyć”.
To bardzo mi schlebia. Gdy coś takiego mówi jeden z najlepszych, jeśli nie najlepszy trener w historii prowadzący najlepszą drużynę na świecie… To wypełnia cię satysfakcją i nakręca do dalszej pracy. I przede wszystkim do tego, aby dalej dawać z siebie wszystko, aby osiągnąć swoją najlepszą wersję.

Dużo się pisało o tobie jako o pupilku Ancelottiego. Jak sobie z tym radziłeś? Pochwały wzmacniają czy osłabiają?
Nie mam w zwyczaju czytania tego, co się o mnie pisze. W tej kwestii bardziej na bieżąco jest moja rodzina niż ja sam. Gdy jesteś chwalony, to zawsze ważny punkt pod kątem dalszej poprawy. Tak samo jak umiejętność przyznawania się do błędów i poprawianie ich. W tym temacie jestem bezstronny. Ale zawsze lepiej słuchać dobre słowa na swój temat. (śmiech)

Pamiętasz jakąś konkretną radę?
Tę, jaką otrzymałem, gdy debiutowałem. Powiedział mi, abym się tym cieszył, że wywalczyłem sobie ten moment i żebym zagrał tak, jak potrafię. Żebym zachował spokój i pokazał, na co mnie stać.

Twoim drugim ojcem chrzestnym jest Casemiro. Powiedziałeś kiedyś, że bardzo się z nim identyfikujesz.
To dla mnie wzór do naśladowania. Najlepszy piłkarz na świecie i jeden z najlepszych w historii na tej pozycji. Kluczowy był dla mnie nawet ten minimalny kontakt z nim, jakakolwiek rada, w ogóle móc go wysłuchać. To sama przyjemność z nim rozmawiać, być z nim i móc liczyć na jego wsparcie i pomoc.

Na pewno zdradził ci jakiś sekret w drodze do triumfu.
Powiedział mi: „Musisz ruszać po każdą piłkę tak, jakby to był talerz jedzenia”. To jedna z najlepszych rad, jakie mogłem otrzymać. Taka jest prawda. Rozumiemy futbol w taki sam sposób.

Jednak poza Ancelottim trenerem, który postawił na ciebie najbardziej, był Raúl. Z czego twoim zdaniem wynikało to połączenie?
Myślę, że awansował mnie za zasługi, ale regularność otrzymałem dzięki pracy. Bardzo dużo mu zawdzięczam. Wpoił mi wiele wartości. Zwłaszcza tych piłkarskich. Myślę, że dzielimy też przy tym tę samą intensywność, to przekonanie, że żadna piłka nie jest stracona i że zawsze trzeba walczyć do końca. Możliwe, że czasami sam się ze mną identyfikował tak, jak ja wielokrotnie identyfikowałem się z nim. Myślę, że to było kluczowe w nawiązaniu tak dobrej relacji. I wciąż ją utrzymujemy. Dużo mu zawdzięczam.

Jest wymagający.
(śmiech) Tak, tak. Wymagania są dobre. Oczywiście do pewnego stopnia, ale on to perfekcyjnie kontroluje. Sprawił, że bardzo się rozwinąłem jako piłkarz. Jeśli teraz jestem w Primera, to właśnie dzięki niemu. Dał mi szansę na debiut w Castilli, mogłem liczyć na regularność przez dwa lata… Jestem mu bardzo wdzięczny.

Niełatwo było podjąć decyzję o opuszczeniu Realu Madryt.
Ostatecznie to najlepszy klub na świecie. Każdy chciałby zostać w Realu Madryt, ale są różne drogi. Ta wydała mi się najlepsza. Cel jest jasny. Pokazać się tutaj z jak najlepszej strony i spełnić cele Realu Valladolid na ten sezon.

Ponieważ latem wracasz. Real Madryt nie chciał zawrzeć jakiejkolwiek opcji transferu definitywnego. Marzysz o zatriumfowaniu w Realu Madryt?
Tak. Od dziecka do teraz. Moim marzeniem jest i pozostanie zatriumfowanie w Realu Madryt. Tak to wygląda. Jednak teraz jestem skupiony na meczu przeciwko Realowi Madryt. Postaram się dać z siebie to, co najlepsze, a w przyszłości zobaczymy.

Zapewne koledzy pytają cię, jak ich zatrzymać.
Real Madryt jest nieprzewidywalny. Może cię zaatakować z każdego miejsca. Trudno jest przewidzieć, co się wydarzy.

Ale nie trzeba wielkiego przewidywania, żeby wiedzieć, że naprzeciwko siebie będziesz miał Mbappé. Miałeś okazję z nim trenować?
Nie, nie doszło do tego. Ale pokazuje już niesamowity poziom. Jest na poziomie najlepszego piłkarza na świecie. Udowadnia to i myślę, że ten proces adaptacji, o którym wszyscy mówili, dobiegł końca. Mecz po meczu udowadnia, że jest jednym z najlepszych na świecie.

Marzenie, o którym mówisz, spełnia teraz Asencio. Rozmawiacie ze sobą?
Tak, wciąż jesteśmy w kontakcie. Miałem z nim bardzo dobre relacje. Dzieliliśmy jedną drużynę w juveniles. Również w cadetes, gdy otrzymywałem powołanie na jakieś mecze. Teraz z uśmiechem ponownie go zobaczę.

Ten ostatni krok wydaje się najtrudniejszy. Wychowankowie powinni otrzymywać więcej szans?
Myślę, że w szkółce jesteśmy po to, aby sprawiać jak najwięcej trudności tym, którzy są w pierwszej drużynie. Zawsze trzeba aspirować o jak najwięcej. A później to już decyzje trenera i sztabu technicznego. Wszystko samo się wyjaśnia. Jeśli masz umiejętności i pokazujesz, że jesteś gotowy, aby wykorzystać każdą szansę, to w końcu ona nadejdzie.

Wyobrażasz sobie, że swoją pierwszą bramkę w Primera zdobywasz przeciwko Realowi Madryt? Tak zwana zasada ex…
(śmiech) To byłoby piękne, naprawdę. Bez wątpienia jeden z najlepszych momentów w mojej karierze. Kto wie…

Celebrowałbyś tę bramkę?
Nie, nie. Jasne, że nie. Pełny szacunek do Realu Madryt.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!