Advertisement
Menu
/ lagalerna.com

Florentino i jego dziedzictwo

Autorem tekstu jest Pedro Lancha, jeden z redaktorów popularnego wśród hiszpańskich kibiców Realu bloga La Galera.

Foto: Florentino i jego dziedzictwo
Florentino Pérez pozdrawia. (fot. Getty Images)

Sześć lat temu, kiedy Cristiano Ronaldo opuścił klub i wkrótce po odpadnięciu w Lidze Mistrzów z Ajaxem, pomyślałem, że nadszedł koniec niezwykłego cyklu. Że potrzeba będzie dużo czasu, aby ponownie cieszyć się sportową hegemonią, jaką dały trzy Puchary Europy z rzędu. Nie zdawałem sobie sprawy, że tak naprawdę byliśmy na początku innej ery, jakiej prawdopodobnie nie doświadczył żaden fan Realu Madryt. Przecież klub właśnie wygrał Decimoquintę i ogłosił sprowadzenie Kyliana Mbappè w odstępie zaledwie dwóch dni.

W latach siedemdziesiątych wartość walut poszczególnych krajów, a tym samym ich płynność finansowa, nie była już powiązana z rezerwami złota. Od tego momentu pieniądze, którymi może dysponować państwo lub związek państw, zależą od bardzo prostej sprawy. Zaufania dla tego, kto zamierza wykorzystać te pieniądze.

Kluby piłkarskie również podlegają temu schematowi. Dlatego Real jest najbogatszym z nich. Nie ma znaczenia, czy sprawy idą dobrze pod względem finansowym, co na szczęście ma miejsce. Oprócz zer na rachunku bieżącym, które klub może wykorzystać do stworzenia możliwie najbardziej konkurencyjnej kadry, istnieje również niepoliczalna uwaga, jaką zawodnicy, sponsorzy i kibice przywiązują do faktu, że mogą stanowić część wielkości Los Blancos.

Florentino zawsze o tym wiedział. Taki model zarządzania pozwolił Realowi Madryt stać się klubem, w którym każdy dobry zawodnik chciałby grać. Jego wzorem do naśladowania był Bernabéu, choć jego celem prawdopodobnie nie było prześcignięcie go. Zaryzykował, sprzedając klejnot w koronie w postaci działki deweloperskiej na końcu Paseo de la Castellana. Sądził, że pozostawienie klubu w dobrej kondycji finansowej wystarczy, by zapewnić mu dogodną przyszłość. Jedna kadencja Ramona Calderóna uświadomiła go, że dziedzictwo, które miał pozostawić po sobie Realowi Madryt, musi być jeszcze większe. Dlatego chciał wrócić.

Potrzebny był model, który przetrwałby próbę czasu. Być może w tamtym momencie pomyślał, że nadeszła pora, aby wykroczyć poza postać Don Santiago i postawić na ponowne odkrycie stadionu, który był również fundamentalną dźwignią w strategii Bernabéu. Nie wystarczyło zabezpieczyć przyszłości poprzez inwestowanie w nieruchomości, które pozwoliłyby mu wyjść z kłopotów, gdy sytuacja stanie się trudna. Klub musiał generować stałe źródło dochodu. Operacja była złożona, dlatego wymagała najlepszego zarządzania. Inwestowanie w zaufanie było najlepszym biznesem.

Można dziś powiedzieć, że model, według którego Real jest rządzony, jest taki sam jak model Bitcoina. Nie jest to model La Masii, ale wydaje się, że również działa (ironia). Podsumowując, jakiś czas temu pewien mężczyzna powiedział, że kilka bitów jego komputera jest warte dolara (czy cokolwiek to było) i że jeśli ktoś chciałby go od niego kupić za tę cenę, sprzedałby mu go. Łańcuch milionów użytkowników potwierdził, że to ma rację bytu. Że zaszyfrowany kod był rzeczywiście wart tych pieniędzy (a w zasadzie technologia blockchain). Taki był poziom potwierdzenia i wygenerowanego zaufania, że znalazł się ktoś, kto powiedział, że jest skłonny zapłacić nieco więcej niż tego dolara w zamian za posiadanie czegoś, czego wartość na rynku została powszechnie udowodniona. I tak jego cena stale rosła, aż stała się warta tyle, ile dzisiaj, dzięki wsparciu i poparciu milionów użytkowników.

Tym właśnie jest Real: klubem, dla którego zawodnicy i inni pracownicy są gotowi zrezygnować z kuszących propozycji innych drużyn. Ponieważ wiedzą, są w stu procentach pewni, że ich wysiłek i poświęcenie zostaną wynagrodzone w sprawiedliwy i proporcjonalny sposób. Po prostu dlatego, że klub ma za sobą wsparcie setek milionów fanów, którzy zapewniają ich, że jest to właściwa droga do osiągnięcia szczęścia. Nie ma potrzeby wymieniać tu kolejnych nazwisk.

Florentino odniósł sukces, nie wiem, czy taki był jego zamiar, ale prześcignął Bernabéu w tytułach. A co ważniejsze, pozostawił po sobie ogromny i nowoczesny model zarządzania i może być inspiracją dla przyszłych prezesów Królewskich, tak jak Don Santiago był dla niego.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!